Kto wymyślił Bolesławieckie Święto Ceramiki? Historia 30-letniego wydarzenia na Dolnym Śląsku

kubek ceramika
Ceramiczny kubek stylizowany na kota • fot. istotne.pl Historia powstania targów ceramicznych w Bolesławcu, czyli początku Bolesławieckiego Święta Ceramiki jest barwna, pełna waśni oraz niespójna. Czy była to zemsta za zawłaszczanie wzorów ceramicznych, czy okno na zachodni świat i gospodarkę?
istotne.pl 86 historia, święto ceramiki

Pierwszy Bolesławiecki Kiermasz Ceramiczny odbył się w maju 1994 roku. Brało w nim udział kilku wystawców, a wydarzenie uświetnił skromny koncert miejskiej orkiestry dętej.

Znamy dwa mity założycielskie święta. Pierwszy z nich pomysł organizacji targów ceramicznych przypisuje Stanisławowi Wizie (1929 – 2018), który uznał, że sprzedaż ceramiki na bolesławieckim rynku będzie „fajną zemstą” w wojnie gospodarczej o patenty i rynki zbytu.

Drugi mówi o przedsięwzięciu Danuty Maślickiej (1941-2022), która z samorządowcami w wolnej Polsce, zorganizowała pierwsze targi ceramiczne jako okno na zachodni świat.

Mój pomysł jest najmojszy, czyli ojciec targów kontra matka

W pamiętniku ceramika z Parowej Stanisława Wizy, który wydany został w formie papierowej w 2015 roku, autor wspomnień „Jak się kiermasz zmienił w święto…” dodał podtytuł: „Historia powstania Bolesławieckiego Święta Ceramiki w Bolesławcu we wspomnieniach jego głównego pomysłodawcy, Stanisława Wizy.”

Danuta Maślicka, wieloletnia szefowa ośrodka kultury w Bolesławcu przypisała pomysł powstania targów sobie oraz działalności samorządowej placówki, którą kierowała, opisując to w Roczniku Bolesławieckim 2009 roku.

Na pomysł Maślicka miała wpaść po lekturze wywiadu z niemieckim tłumaczem literatury polskiej Karlem Dedeciusem zatytułowanym ,,Okno na świat”. Dedecius miał się tam podzielić swoimi przemyśleniami o roli targów gospodarczych i porównywał je do okna, przez które jeden naród ma okazję przyjrzeć się drugiemu. Kontekstem miały być odbywające się wtedy we Wrocławiu polsko-niemieckie targi wielobranżowe.

Wiza w „Jak się kiermasz zmienił w święto…” twierdził, że targi promujące ceramików z Bolesławca w oprawie imprez i koncertów to był jego pomysł i tylko jego inicjatywa. Wiza suchej nitki nie pozostawił na Danucie Maślickiej oczarowanej okienną metaforą niemieckiego tłumacza.

W swoich wspomnieniach pisał wprost, że Maślicka była niemal wrogiem ceramicznych wystaw na bolesławieckim rynku. Nie nazywał jej przeciwniczką samego kiermaszu, raczej uważał za hamulcową. Osobą skrajnie niepomocną, która nie chciała, by jakiś „prywaciarz z Parowej” urządzał targowisko w centrum miasta. I stanowczo sprzeciwiającą się wspieraniu handlu imprezami kulturalnymi organizowanymi przez miejskie instytucje kultury.

Wojna o patenty, która wstrząsnęła ceramikami w Bolesławcu

Stanisław Wiza nie uważał, że targi to okna na świat, w których jeden naród przygląda się drugiemu. Nie miał poetycznej duszy intelektualistki, nauczycielki i zawsze pracującej na państwowych posadach Danuty Maślickiej.

Stanisław Wiza, choć z dużą dozą megalomanii, opisywał jak prowadził prywatną firmę i po zmianach 1989 roku musiał zwyczajnie przetrwać w nowej rzeczywistości gospodarczej. W 1990 roku ceramiczna brać nie miała już centralnego przydziału produkcji, który eliminował konkurencje i zapewniał równy dostęp do zamówień jak było w czasach komunistycznych.

Ceramiki zaczęły ze sobą konkurować pod każdym względem. A Wiza miał odkryć, że jeden z dużych zakładów Cepelia (dzisiaj Ceramika Artystyczna „Spółdzielnia Rękodzieła Artystycznego”), a dokładnie pracujący w niej Bronisław Wolanin opatentował jako własne stare niemieckie wzory zdobień metodą stempelkową.

Krótko po szokującym odkryciu Wiza miał też otrzymać pismo z Cepelii, w którym podobno żądano od niego, by natychmiast zaprzestał produkcji naczyń zdobionych metodą stempelkową. To dla Wizy i jego firmy oznaczałoby śmierć zawodową, bo w piśmie informowano go, że tylko Cepelia posiada patenty na większość wzorów.

– Grożono mi w tym piśmie jakimiś karami, sądami i koniecznością płacenia odszkodowań – skarżył się we wspomnieniach Wiza i rozpoczął bój sądowy z Wolaninem.

Sprawa ciągnęła się długo, a wyrok nie był do końca zadowalający dla Wizy, ale koniec końców sąd uznał, że wszyscy ceramicy mogą używać metody dekoracji stempelkowej oraz wzorów, z których od lat korzystali.

– Uznałem, że sama porażka patentowa Bronisława Wolanina to za mało, by ukarać bufonadę tego pana i zatrudniającej go firmy. Trzeba zrobić coś bardziej spektakularnego. Wtedy właśnie wpadłem na pomysł wystawy ceramicznej pokazującej, że ceramika stempelkowa to nie tylko domena „Cepelii”, a wszystkich ceramików z Bolesławca i okolic – dodaje we wspomnieniach Wiza.

Wiza podzielił się tym pomysłem z ówczesnym dyrektorem Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec” Kazimierzem Surmiakiem, który znał sprawę procesu jak oraz z jednym z większych producentów ceramiki w regionie Januszem Jakubowskim, który miał powiedzieć, że kiermasz może być „fajną zemstą” na Wolaninie i Cepelii.

Zemstę, czyli targi czas zacząć

I Maślicka i Wiza opisują we wspomnieniach inaczej to samo spotkanie z ówczesnym prezydentem Józefem Królem, do którego musieli pójść, by ich pomysł się ziścił.

- Padały cenne uwagi o tendencji światowej organizowania raczej targów specjalistycznych niż wielobranżowych, o tym, że pojawi się publiczność fachowa i że targi mogą stać się szansą pokazania obrazu danej branży oraz okazją do zawierania kontraktów, umów – opisywała w Roczniku spotkanie Danuta Maślicka.

Wiza opisywał je odmiennie, jako spotkanie z nieprzychylnym włodarzem, pełnym wątpliwości, a do tego niechętnym, by wydarzenie odbyło się w rynku. Podobno przekonała go do tego dopiero obietnica, że same targi będą miały oprawę artystyczną.

– Bez wielkiego entuzjazmu dostaliśmy zatem glejt na lokalizację kiermaszu w rynku. Niestety, nie mogliśmy liczyć na oprawę artystyczną organizowaną przez instytucje miejskie – relacjonował Wiza spotkanie z Królem w swoim pamiętniku.

I dodawał z jakim trudem i kosztem przygotował pierwsze ceramiczne targi. Podkreślał, że ani miasto, ani starosto, ani Danuta Maślicka mu nie pomagali w organizacji, ani finansowaniu przedsięwzięcia. Twierdził, że sam zajmował się zapraszanymi artystami, gościł ich, załatwiał noclegi i płacił za występy.

Orkiestra zagrała i zaczął się handel

Maślicka przyznaje w swoich wspomnieniach, że pierwsze targi w maju 1994 roku były zorganizowane za pieniądze producentów ceramiki. Wsparciem miał być dla nich konkurs Bolesławieckiej Telewizji Lokalnej na najefektowniejszą ekspozycję. Nagrodą był bezpłatny film reklamowy. Trafiła ona do Zakładów Ceramicznych ,,Bolesławiec” dzięki ekspozycji przygotowanej przez Janinę Bany-Kozłowską.

– Obok kiermaszu ceramicznego w rynku czynna była w hallu Forum wystawa promocyjna, taki zalążek prawdziwych targów, firm sponsorujących to wydarzenie: Certilexu z Gościszowa, Surminu z Nowogrodźca i Ceramiki Budowlanej z Przyborska – wspomina w Roczniku Maślicka, co świadczyłoby, że rzeczywiście separowała się od handlujących garnkami prywaciarzy w rynku i targi były dla niej inna impreza niż wydarzenie Wizy.

Stanisław Wiza o pierwszych targach napisał, że każdy z wystawców musiał opłacić placowe obejmujące też koszty służb sprzątających, ochrony oraz honorarium dla Orkiestry Dętej działającej wtedy przy Bolesławieckich Zakładach Fiolek i Ampułek „Polfa”.

– Orkiestra przy rozpoczęciu imprezy dała prawie godzinny koncert połączony z krótkim przemarszem. Nie było jednak wielkiego otwarcia, przemówień notabli czy zaproszonych gości. Orkiestra zagrała i zaczął się handel – wspomina Wiza.

I kiedy Danuta Maślicka z nadzieją patrzyła w przyszłość i w myślach organizowała już kolejne targi ceramiki, to sami przedsiębiorcy uznali pierwszy kiermasz za mało udany.

– Do udziału w Targach Ceramiki i Szkła w Bolesławcu w 1995 r. zachęcaliśmy m.in. spostrzeżeniem, że mija powoli fascynacja plastikiem, że do łask powracają kamionkowe wyroby i nieszablonowa ceramika, której ostateczny wyraz i charakter nadaje ręka artysty – pisała Maślicka o swoich planach po pierwszym kiermaszu – W jednym z wywiadów zatytułowanym „Ceramika kontra krasnoludki” powiedziałam, że musimy się bronić przed zbliżającą się do bram naszego miasta armią gipsowych krasnoludków, które byłyby skazą na naszym ceramicznym honorze i kłułyby w oczy złym smakiem – dodawała we wspomnieniach.

Stanisław Wiza pamięta pierwszy kiermasz jako wydarzenie cieszące się znikomym zainteresowaniem.

– Utarg poszczególnych wystawców był taki, że nie pokrył nawet kosztów wynajmu miejsc pod stoiska. Kupujących i oglądających wyroby też nie było za wielu – opisywał ten czas Wiza.

Czy zemsta smakowała?

Wiza wspomina, że drugie targi w 1995 roku były dla przedsiębiorców całkowitą handlową porażką. Mimo to się nie poddali. Doczekali czasów, w których Danutę Maślicką zastąpił Franciszek Bachór, a prezydenta Króla Józef Burniak. Obaj w opinii Wizy w końcu wsparli jak trzeba ceramików i ich targi.

Jednak największy zachwyt wzbudziła w Wizie Ewa Zbroja, którą ceramik nazywał „Darem Bożym”, choć był to raczej dar Piotra Romana, bo to on decydował o zatrudnieniu Zbroi na stanowisku dyrektorki BOK i jego decyzją było powierzenie jej pieczy nad ceramicznymi targami.

– Pani Ewa miała wręcz nieograniczoną ilość pomysłów. Non stop dokładała do święta kolejne przedsięwzięcia. BŚC rozrastało się do wielkich rozmiarów. Bodaj XIII Bolesławieckie Święto Ceramiki stało się imprezą dwudniową, a wkrótce przekształciło się i w trzydniową – wspominał Wiza.

Jednak i ta radość nie trwała długo, znów zmieniono dyrektorkę ośrodka kultury, a ta się już Stanisławowi Wizie tak nie podobała, ale to już zupełnie inna historia.