Na swoim profilu FB mecenas Wojciech Kasprzyk, obrońca Dominika napisał 13 listopada:
Dziś wyrok Dominika stał się prawomocny. Prokuratura nie złożyła apelacji. Wszystkim tym, którzy go wspierali, dodali słowa otuchy, wierzyli w mądrość sądu, składali podpisy (ułaskawienie), wsparli finansowo: serdecznie dziękujemy!!! Dobro wraca!!!
Prokurator Sebastian Woźniak na nieprzychylnym Dominikowi portalu Bolec.info informował po ogłoszeniu wyniku, że najprawdopodobniej prokuratura będzie ten wyrok zaskarżać, gdyż jak argumentował w swojej mowie końcowej podczas procesu, prokuratora nie zgadzała się ze stanowiskiem biegłych z Warszawy oceniających stan sprawcy. Woźniak zakwestionował tę opinię w mowie końcowej na etapie postępowania sądowego i jak twierdził wykazał braki i niespójności oraz sprzeczności z ustaleniami z materiału dowodowego.
Mimo medialnych deklaracji prokuratura nie złożyła apelacji, a wyrok jest prawomocny.
Od pierwszych dni po tragedii, jaka wydarzyła się w Bolesławcu przy ul. Spokojnej w październiku 2017 roku relacjonowaliśmy dla Państwa tę trudną sprawę i wspieraliśmy obrońców Dominika i jego samego. Uważamy, że to bardzo ważny wyrok dla ofiar latami maltretowanych przez domowych katów. Obrońcy takich ofiar na pewno w przyszłości będą się nim posiłkować. Ważna jest też dogłębna analiza psychologiczna oskarżonego, która pokazuje, jakiej dewastacji doświadcza dziecko i jego osobowość wychowywane przez rodziców alkoholików.
Przypominamy: sędzia Daniel Strzelecki we wnioskach uzasadniających wyrok mówił o ciężkiej sytuacji oskarżonego, który od dziecka mierzył się ze zbyt ciężką, jak na swój wiek, sytuacją ciągłego zagrożenia ze strony matki i jej partnerów.
– Życie oskarżonego to była walka o przetrwanie – mówił sędzia. – Żył w ciągłym zagrożeniu. Sprawował od najmłodszych lat opiekę nad młodszym bratem, nie będąc do tego przystosowany jako osoba nastoletnia. Prowadził do przedszkola, odbierał, szykował mu jedzenie, kiedy matka wybywała z domu na ciągi alkoholowe, zabezpieczał mu podstawowe poczucie bezpieczeństwa, był z nim i się nim opiekował. Te wszystkie okoliczności doprowadziły biegłych do słusznego wniosku, że im głębsze zaburzenie i większa frustracja u tak młodej osoby w okresie kształtowania się osobowości, im większe rany, tym niekontrolowany wybuch agresji, z którym mieliśmy do czynienia, jest większy. Na skutek wieloletniej frustracji, lęku, zagrożenia i na skutek ataku matki i konkubenta w krytycznym momencie, emocje oskarżonego przestały podlegać jego intelektualnej kontroli. Ten czyn wymknął się spod jego kontroli i oskarżony znalazł się – w swojej ocenie – w sytuacji bez wyjścia. Te wszystkie okoliczności sprowadziły się do tego, że sąd nie dostrzegł w postępowaniu oskarżonego poczytalności, nawet w stopniu ograniczonym. Sąd dostrzegł też potrzebę środka zabezpieczającego w postaci terapii, by instytucjonalnie zapewnić oskarżonemu wsparcie psychologiczne – uzasadnił swój wyrok Daniel Strzelecki.