To już pięć lat od tragedii. Wracamy do smutnej historii

Pogrzeb
fot. istotne.pl 9 maja 2020 roku płetwonurek z Żar odnalazł ciało Kacperka w Kwisie i zakończył cierpienie matki, która kilkanaście dni czekała na wieści o swoim dziecku, tracąc nadzieję na to, że odnajdzie się żywe.
istotne.pl 86 historia, zaginięcie

Reklama

Ciało 3.5 rocznego Kacperka znajdowało się w bardzo trudno dostępnym miejscu w rzece, niecałe 2 kilometry od miejsca, gdzie chłopca widziano po raz ostatni. Ciało dziecka odnalazł niezależny płetwonurek Marcel Korkuś, który wykorzystywał sonary, roboty, też sam wchodził do wody. Przy pomocy specjalistycznego sprzętu zrobił zdjęcia i to na nich pojawiły się informacje, które okazały się kluczowe dla odnalezienie utopionego dziecka. Informacje przekazane policji przez Korkusia potwierdziły się i ciało wyciągnięto z Kwisy.

Dziecko zniknęło w ciągu kilku minut nieuwagi

O tajemniczym zniknięciu małego Kacperka dowiedzieliśmy się 27 kwietnia 2020 roku. 3,5-letni chłopiec zaginął po południu w okolicy ulicy Lubańskiej w Nowogrodźcu przy ogródkach działkowych. Policja już wtedy podejrzewała, że dziecko wpadło do Kwisy. Na miejsce przyjechali policjanci i strażacy z całego powiatu.

Z relacji świadków, do których dotarliśmy, wynikało, że w jednej chwili chłopiec jeździł na rowerku po ścieżce przy działkach, w drugiej chwili już go nie było. Ojciec podniósł alarm, na działkę przyjechała zszokowana matka. Dziecko zniknęło w ciągu dziesięciu minut nieuwagi.

– Co tu mówić, dziecko zginęło i tyle. Byliśmy cały czas na działce, tak samo jak ojciec dziecka i Kacperek – relacjonowała świadek zdarzenia. – Ojciec zaczął nagle biegać za dzieckiem, a ono się zgubiło za tym żywopłotem – kobieta wskazała zarośla rosnące na stromym nadbrzeżu rzeki. – Jak dla mnie, ojciec nie zaniedbał swoich obowiązków. Robił swoją pracę, ale na dziecko cały czas zaglądał – dodała.

Domysły, teorie, scenariusze. Biuro Rutkowskiego w akcji

Piątego dnia poszukiwań przeszukano ponad 700 ha, m.in. pola i tereny kolejowe oraz tereny działek. W akcji brali udział policyjni kontrterroryści, najlepsi policyjni płetwonurkowie przeczesywali koryto rzeki ok. 7 km jej koryta od Nowogrodźca do Parzyc. W działaniach poszukiwawczych służby posługiwały się m.in. specjalnym robotem podwodnym. Ten, płynąc pod wodą, filmował i przekazywał obraz na żywo operatorowi na brzegu.

Szóstego dnia poszukiwań 3,5-letniego Kacperka do akcji wkroczyło biuro detektywa Rutkowskiego. Matka chłopca wskazała znajomych ojca dziecka jako podejrzanych w jego uprowadzeniu. Jednak według informacji uzyskanych od policji, z pracy szkolonych do poszukiwań psów wynikało, że dziecko wpadło do wody.

Dziennikarze dotarli do informacji, że ojciec chłopca był osobą poszukiwaną – miał do odbycia karę pozbawienia wolności za przestępstwo przeciw mieniu. Co więcej, w chwili zdarzenia mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Miał 0,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Ojciec poszukiwanego chłopca Rafał B. został zatrzymany i przesłuchany w Prokuraturze Rejonowej w Bolesławcu. Śledczy postawili mężczyźnie zarzut z artykułu 160 Kodeksu karnego.

Dziesiątego dnia poszukiwań na miejsce zaciągnięto wyspecjalizowane w tego typu poszukiwaniach psy z Saksonii. Te, wskazując na wodę, potwierdziły pracę polskich policyjnych psów. Wiadomo już było, że to właśnie tam należy szukać dziecka.

Bolesne odnalezienie ciała dziecka

O znalezieniu ciała Kacperka najpierw dowiedziały się media społecznościowe, potem dziennikarze gazet, telewizji i radia. Matkę dziecka o tragicznym finale poszukiwań poinformowała obecna przy niej Maja Rutkowski. Informacja o znalezieniu ciała chłopca „wyciekła” bez wiedzy policji.

Rodzina tragicznie zmarłego Kacperka z Nowogrodźca miała żal do policji i prokuratury, że funkcjonariusze nie zadbali lepiej o to, by najważniejsze informacje najpierw przekazać mamie dziecka. Rzecznik prokuratury zapewniała, że zrobiono wszystko, co w ich mocy, by zadbać o prawidłowy obieg informacji.

Ciało dziecka znajdowało się w bardzo trudno dostępnym miejscu w rzece. W wywiadzie dla istotne.pl Marcel Korkuś ratownik WOPR, biegły sądowy od poszukiwań podwodnych i oficer-nawigator opowiadał jak z pozycji szukających wyglądała akcja poszukiwawcza.

– Zgłosiłem się do poszukiwań z potrzeby serca, żeby pomóc odnaleźć to dziecko – mówił płetwonurek. – Cieszę się, że mogłem pomóc, mimo tego, że finał tych poszukiwań okazał się tragiczny. W pierwszej dobie przeczesywałem rzekę od ogródków działkowych do mostu drogowego. W kolejnych dniach wykorzystywałem swój prywatny sprzęt w postaci robota podwodnego i sonaru bocznego. Gdy te działania nie przyniosły efektu postanowiłem, że w kolejnych dniach podejmę próbę samodzielnego nurkowania przeczesując ponownie rzekę od samego początku. Gdy sobie postawię jakiś cel, to staram się uparcie dążyć, żeby go osiągnąć. Najbardziej trudne i męczące były dla mnie dni, w których spędzałem po 5-6 godzin dziennie pod wodą. Wracałem do domu, odsypiałem i ponownie wracałem do działań. Podczas każdego z nurkowań dokonywałem nagrania wideo przy pomocy kamery. Kiedyś przed pójściem spać coś mnie natknęło do przejrzenia nagrania wideo. Na nagraniu widać było ciało dziecka. Udało mi się na podstawie nagrania ustalić to miejsce na brzegu. Każdy wolałby, żeby finał tych poszukiwań był inny. To miejsce było takie specyficzne, trudne do poszukiwań. Gdyby nie działania poszukiwawcze pod wodą to rzeczywiście moglibyśmy jeszcze długo czekać na rozwiązanie tej sprawy – opowiadał w wywiadzie Marcel Korkuś.

4 maja 2020 roku odbył się pogrzeb 3,5-latka. Na pogrzeb przyszło ponad 200 osób. W ostatniej drodze Kacperka towarzyszyli mu mama i tato, rodzeństwo oraz najbliższa rodzina, znajomi i mieszkańcy Nowogrodźca. Pamięć chłopca uczcili też strażacy z Nowogrodźca.

Ojciec relacjonuje w sądzie ostatnie godziny życia syna

27 kwietnia 2020 roku, w dniu zaginięcia dziecka, Rafał po 11:00 zadzwonił do kumpla. Mieli do wykonania robotę na działce. Synka zabrał ze sobą, by dziecko pobawiło się na świeżym powietrzu.

– Zadzwoniłem do kolegi, by ciąć drewno u niego na działce – opowiadał ojciec. – Powiedział mi, że nie wie, czy odpali swojego busa i żebym przyjechał mu pomóc, ale jak przyjechałem, to busa miał już odpalonego i pojechaliśmy na działkę. Wtedy zapytał mnie, czy „coś” posiadam. Odpowiedziałem, że trochę mam. Wciągnęliśmy. Ja pierwszy, a Mariusz drugi. Potem zaczęliśmy ciąć drewno, a mały jeździł rowerkiem obok nas – mówił Rafał w sądzie.

Po 15:00 na działkę dojechał drugi znajomy Rafała. To on znalazł kupca na drewno. Ten właśnie mężczyzna podarował Kacperkowi plastikową koparkę, którą później wyłowiono z rzeki. Chłopiec polubił nową zabawką.

– Kacperek bawił się koparką na działce sąsiadki – mówił Rafał. – Tam był taki dołek na wodę i on zasypywał go tą koparką. Nie podchodził do wału. Raz zszedł ze mną po schodach do Kwisy, bo poszedłem tam po wodę. Nabrałem wody do wiadra i wróciliśmy. Kiedy szliśmy po schodach, trzymałem Kacperka za rękę. Uważam, że Kacperek nie zszedłby sam po tych schodach, bo by się bał – przekonywał Rafał.

Około 17:00 mężczyźni załadowali drewno i odjechali z działki. Dwaj koledzy Rafała pojechali z drewnem do osoby, która je zamawiała, a Rafał z synkiem na obiad do domu. Dotarli tam około 17:30. Po kilkudziesięciu minutach znów wrócili na działkę.

– Pojechałem na obiad, potem wróciłem na działkę, bo kolega chciał, bym pomógł mu naprawić piłę – mówił Rafał. –Wysiadłem z auta, otworzyłem Kacprowi drzwi i widziałem, że szedł koło mnie. Podszedłem do kolegi na jakieś dwie, trzy minuty. Zorientowałem się, że małego nie ma. Zacząłem biegać po działkach i szukać go. Jakiś mężczyzna powiedział, że Kacperek może poszedł poskakać na trampolinę, biegałem, wołałem. Jakaś kobieta powiedziała mi, że słyszała jakiś plusk w rzece i myślała, że to bóbr. Wtedy zacząłem biec wzdłuż rzeki. Pobiegłem jakieś 500 metrów i jak wracałem zobaczyłem, że z nurtem rzeki płynie koparka małego, ta sama, którą się bawił – opowiadał ojciec.

Sprawa w sądzie przeciw ojcu Kacperka trwał dwa lata. Sędzie zawyrokował, że ojciec nie dopełnił obowiązku dostatecznej opieki nad dzieckiem, uznał Rafała B. za winnego zarzucanych mu czynów i skazał go na dwa lata pozbawienia wolności

– Nie ma w języku polskim określenia na ból utraty dziecka. Ojciec będzie żył ze świadomością, że już nigdy nie przytuli synka. Swojego ulubieńca, kochanego i rozpieszczonego. Życie już dostatecznie ukarało ojca. Ten wyrok ma pokazać z jak wielką odpowiedzialnością wiąże się opieka nad dzieckiem – mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Marcin Rygiel.

Epilog: jak państwowy system „opiekował się” bratem i siostrami Kacperka po tragedii

Mama tragicznie zmarłego Kacperka, opowiedziała, jak wyglądały losy jej rodziny po tragedii i jak jej dzieci potraktował system państwowej opieki. Po tragedii do traumy po utracie dziecka doszła jeszcze jedna. Była nia walka o opiekę nad pogrążonym w żałobie rodzeństwem Kacperka oraz o środki na utrzymanie dzieci.

Kacperek miał trójkę rodzeństwa: bliźniaki Karola i Sarę (w 2020 roku dzieci miały po 5 lat) oraz Stellę, która w 2020 roku miała lat 7. Najciężej śmierć najmłodszego braciszka przeżywał Karolek, który w swej dziecięcej wyobraźni uznał, że w dniu tragedii mógł pojechać z małym Kacperkiem i tatą na działkę i pilnować braciszka. Ze swoją traumą Karolek odkrył się dopiero u terapeutki na sesjach, na które chodził. Na żałobę i traumę po starcie braciszka nałożył się też strach o to, czy dzieci nie trafią do pieczy zastępczej.

Reklama