Kisielnica czarniawa (Exidia glandulosa) to ciekawy, choć mało znany grzyb nadrzewny, który od wieków pobudzał ludzką wyobraźnię. Jego powierzchnia jest zwykle pofałdowana, a konsystencja miękka i sprężysta, szczególnie po deszczu. W czasie suszy potrafi twardnieć i kurczyć się, by po opadach znów nabrać objętości.
Grzyb ten rośnie głównie na martwych gałęziach drzew liściastych, najczęściej dębu i buka, a także na obumarłych pniakach. Spotkać go można w wielu rejonach Polski – także w lasach w okolicy Bolesławca, gdzie pojawia się szczególnie chętnie w wilgotnych i zacienionych miejscach.
Z kisielnicą czarniawą wiążą się dawne legendy. Nazywano ją „masłem czarownic” lub „masłem trolli”, ponieważ jej galaretowata, mazista forma kojarzyła się z dziwną substancją zostawioną przez istoty nadprzyrodzone.
Jak czytamy w Wikipedii:
W Anglii gatunek ten miał ludową nazwę masło czarownic. Wierzono, że jest to masło rozrzucane nocą przez czarownice podbierające krowom mleko. Ponieważ czarownice kojarzone były ze złem i szpetotą, również ich masło było czarne, brzydkie i szpetne. Z tego samego powodu w Szwecji gatunek ten znany był pod nazwą masło Trolla.
W czasach, gdy ludzie szukali magicznych wyjaśnień dla nietypowych zjawisk natury, takie „czarne masło” na drzewach wydawało się dowodem nocnych działań wiedźm albo leśnych stworów. Dodatkowo grzyb potrafi pojawić się nagle po deszczu, co tylko wzmacniało wrażenie, że „ktoś” musiał go tam podrzucić.
Mimo swojej intrygującej historii i wyjątkowego wyglądu kisielnica czarniawa jest niejadalna. Choć nie jest trująca, jej galaretowata, gumowata struktura sprawia, że nie nadaje się do spożycia.