W wywiadzie dla istotne.pl Marta Lempart mówiła o sile protestów w Bolesławcu, Lwówku Śląskim i Zgorzelcu. – To, co sparaliżowało PiS, co napełniło ich strachem, co odebrało im absolutnie moc, przynajmniej na chwilę, to to, że ludzie wyszli. Po pierwsze, w małych miejscowościach, a po drugie, w miejscach, w których oni się nie spodziewali, że w ogóle ktoś wyjdzie – mówiła Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. – Każda władza ma wyobrażenie, że ma takie miejsca, które są jej, które są wolne od oporu, w których się nikt nie sprzeciwi. To, że zderzyli się ze świadomością, że nie znają dnia ani godziny i że żaden teren nie jest ich, i nigdzie nie jest tak, że mogą być pewni, że nie będzie oporu, to ich zmroziło. To ich przeraziło i oni dalej się tego boją. Jarosław Kaczyński dla nas jest politykiem i może jest on dla nas groźny czasem, a dla młodych ludzi to jest mem. To jest obrazek kosmiczny, do którego oni mają stosunek żaden – dodała Marta Lempart.
Według słów liderki Strajku Kobiet Prawo i Sprawiedliwość przede wszystkim koncentruje się na analizie protestów w małych miejscowościach. – Oni umierają ze strachu, mają gigantyczne zasoby, aby sprawdzać, w jakich miejscowościach ile osób wychodzi – powiedziała o partii Prawa i Sprawiedliwości Lempart. – Oni na ten temat mają narady na Nowogrodzkiej, nie na mój ani że mają biuro [Strajku Kobiet – przyp. red.] na Wiejskiej. Oni mają naradę na ten temat, że w Bolesławcu było 440 osób. Ręczę za to, jestem pewna, że tak jest, że to od was zależy. Duże miasta są oczywistością, natomiast siła jest w was. Strach ich pochodzi z odbierania im terytorium. Pochodzi z tego, że otaczamy dom Jarosława Kaczyńskiego, że otaczamy Nowogrodzką, ale bardziej pochodzi z tego, że oni nie mogą być pewni żadnego miejsca w Polsce. Nie mogą założyć, że gdzieś nie będzie oporu. I to ich przeraża – i o tym pamiętajcie. Ich strach jest tak wielki, że nieporównywalny z naszym. Trzeba pamiętać, oni mają służby, oni mają policję, oni mają wojsko, a i tak jest ich mniej niż nas. Wszystkich służb jest mniej niż ludzi wychodzących na ulicę i o to chodzi. Myślę, że damy im wszystkim popalić i tym, co dzieje się wokół sejmu, i tym, że cała Polska mówi im, żeby sobie poszli – powiedziała o protestach m.in. w Bolesławcu.
Marta Lempart przyznaje, że kłóci się z mediami, które chcą pokazywać tylko tłumy w Warszawie. – O to też się kłócę z mediami, że lepiej, jak jest wiele ludzi, bo to lepiej na zdjęciach wygląda. To zacznijcie pracować w „Vogue’u”, a nie fotografujecie protesty, skoro chcecie mieć ładnie. Trzeba pojechać do Zgorzelca, a pani [dziennikarka – przyp. red.] mówi mi, że tam, jak będzie tak z 50 osób, to źle to wygląda. To jest pogarda straszliwa dla ludzi. I to, co możemy zrobić, to kłócić się o to i pokazywać [małe miejscowości – przyp. red]. I dla was ta świadomość niech będzie, że to nie nas w Warszawie, Wrocławiu, nie mnie się i dziewczyn w dużych miastach PiS się boi.
Działaczka na rzecz praw kobiet odniosła się też do tematu założenia partii z powstającego ruchu. Nie zaprzeczyła, ale i nie potwierdziła takiej możliwości. – My nie mamy teraz takiego myślenia w ogóle – powiedziała w wywiadzie. – To pytanie jest dla mnie strasznie trudne. Być może zacznie się rozmowa o tym w Strajku Kobiet. To ciekawe pytanie. Nie może tak być, że ludzie nam o tym mówią, a my odpowiadamy, że nie będziemy się tym zajmować. Nie jesteśmy w stanie zająć się tym teraz, ale może tak być, że presja będzie tak duża, że trzeba będzie nad tym usiąść, i wtedy dołożymy wszelkich starań, by zrobić to z głową – dodała Lempart.
Liderka Strajku Kobiet dodała, że kluczowe też dla niej jest, by wsłuchać się w głos ludzi wychodzących na ulicę. – Jeżeli niczego nie zawalimy i nikt nie napisze programu do szuflady, i ktoś zbierze te głosy z ulicy, i znajdzie rozwiązanie, i będą to konkretne rzeczy, by je rzucić rządowi: zróbcie to, a jak nie umiecie, podajcie się do dymisji. To z taką ostrożnością mogę powiedzieć, że być może jesteśmy w stanie wytworzyć przynajmniej przestrzeń do tego, by odpowiedzieć na to pytanie o partię. I może tak jest, że taka potrzeba będzie – wyjaśniła liderka. – Dla mnie to stresujący czas, bo kluczowe jest teraz to, by usłyszeć wszystkie głosy w takiej sile, w jakiej one teraz są, w takiej masie, jakie są na poszczególne tematy, a nie słuchać tego, co teraz jest najgłośniejsze. I nie żeby usłyszeć to, co jest najbliżej nas. Ważne jest, aby zachowane były proporcje, by włożyć tyle pracy, ile trzeba, by odzwierciedlić to, co naprawdę dzieje się na ulicy, co ludzie naprawdę mówią, i mieć pełny obraz 580 miejscowości. A to są głosy różne i podzielone. I to jest gigantyczna praca. I my jesteśmy w stanie to wziąć na siebie – zdeklarowała się Lempart.
Marta Lempart opisała też prace, jakie trwają w radzie konsultacyjnej Strajku Kobiet. – Tworząc radę konsultacyjną, po raz pierwszy będzie tak, że eksperci nie wymyślą sobie jakiejś Polski, tylko będą pracować dla ludzi. Zbiorą każdy głos, każdy postulat, każdy transparent, każdy baner, każdy karton. Tak bym chciała, to jest moje marzenie – z mocą powiedziała działaczka. – Świetnie nadaję się do roli złego policjanta, by mówić ekspertom, że ich rola jest służebna, że ich autorytet, ich zaangażowanie, ich umiejętności mają wyłącznie służyć ludziom i guzik nas obchodzi, że oni przychodzą z czymś gotowym. Mają się zajmować tym materiałem, który dostają od nas, który dostają z ulicy, mają pracować i szukać rozwiązań, które są zrozumiałe dla mnie, czyli osoby bez wykształcenia, które jest odpowiednie. Nie chcę słuchać, jaka powinna być ochrona zdrowia, edukacja i na jaki wzór, jakiego kraju. Ja chcę wiedzieć, co ma się wydarzyć, by ludzie nie stali po osiem godzin w karetkach i nie umierali, co trzeba zrobić w najbliższych trzech miesiącach, ile to kosztuje i skąd wziąć na to pieniądze. Będę tego pilnowała – obiecała Marta Lempart.
Marta Lempart – cytaty
Na początku organizowaliśmy się w małych miastach. Teraz to procentuje.
W 2016 organizowaliśmy pierwszy protest.
Nie nakazuję ludziom co mają robić, my tylko podpowiadamy. Ludzie robią, co chcą, jak chcą i kiedy chcą: spacerują, protestują.
Staliśmy się społeczeństwem obywatelskim.
Macierzyństwo powinno być świadome. Powinno być decyzją kobiety i rodziny.
Większość aborcji dotyczy osób, które mają już rodziny.
Mamy 13 obszarów postulatów protestów.
W sprawie aborcji nie odpuścimy.
Jedna na trzy kobiety w Polsce miała aborcję.
Wszyscy wiemy, ile to kosztuje, jak to się załatwia, wszyscy znamy kogoś, kto miał zabieg.
Lepiej nazywać rzeczy po imieniu. Kłamanie pozostawiam kościołowi i prawicy.
Nie myślimy teraz o założeniu partii.
Kluczowe jest teraz, żeby usłyszeć wszystkie głosy ludzi. Co mówią ludzie i czego chcą.
Eksperci mają zajmować się postulatami ludzi, a nie przychodzić z gotowymi projektami i wizjami.
Władza nie spodziewała się protestów w małych miejscowościach. To ich przeraziło i tego dalej się boją.
Strach PiS wynika z tego, że tracą „terytorium”. Służb jest mniej niż ludzi wychodzących na ulicę.
PiS analizuje, ile osób bierze protestach w mniejszych miejscowościach. Boją się protestów masowych.
Jeżeli władza staje się żartem, to oznacza, że już jej nie ma.
Dla młodych ludzi Kaczyński jest już memem.