Lekarka ze św. Łukasza nie chciała obejrzeć pacjenta. Mężczyzna ma powikłania po kilku dniach bez pomocy

szpital sor korytarz
Korytaż na SOR w szpitalu • fot. istotne.pl Bolesławianka opisała nam, jak został potraktowany jej partner w szpitalu. Mężczyzna zaczął odczuwać silny ból w okolicach kości ogonowej. Po wizycie na izbie przyjęć, gdzie został zbyty, jego stan pogorszył się. Po wielu dniach cierpienia i ignorowania przez służby medyczne, sytuacja mężczyzny wymagała nagłej interwencji. Dyrektor szpitala nie odniósł się do sytuacji.
istotne.pl 1 szpital św. łukasza

– W piątek wieczorem (12 kwietnia – red.) mój partner zaczął czuć ból z tyłu, jakby na kości ogonowej. W sobotę rano wstał i powiedział, że jest źle, bo go bardzo mocno boli coś z tyłu. Poszedł jednak do pracy, a gdy wrócił, powiedział: „nie mogę stać, już tak mnie boli”. Około 22:00 pojechał na nocną i świąteczną opiekę i powiedział, co się dzieje. Lekarka go nakrzyczała i powiedziała, że z takim czymś się nie przychodzi. Jej zdaniem lekarz chirurg na nocnej zmianie nie jest od tego, żeby oglądać takie rzeczy. Więc wrócił do domu, przecierpiał całą noc, bo nie mógł spać. W niedzielę się męczył, nie mógł chodzić w ogóle. Z niedzieli na poniedziałek prawie nie spał, taki miał ból straszny. W poniedziałek poszedł do lekarza rodzinnego. Rodzinny, jak to zobaczył, to powiedział, że to się nadaje tylko do cięcia i natychmiast, na cito, skierowanie do chirurga do poradni chirurgicznej. Okazuje się, że do poradni chirurgicznej na cito w Bolesławcu nie rejestrują. Na 7 maja najwcześniej chcieli go zarejestrować. Powiedzieli, że u nich nie ma czegoś tak, jak cito – opowiada pani Beata.

– W poniedziałek nic nie załatwiliśmy. We wtorek dzwoniłam po wszystkich okolicznych szpitalach. We Lwówku nas przyjęli. Pojechaliśmy, zobaczył to lekarz i powiedział, że to musi zobaczyć chirurg, i dodał: „najlepiej, jak pojedziecie do siebie i niech go wezmą na oddział” – mówi pani Beata.

– Partner pojechał znowu we wtorek w nocy, bo już nie mógł wytrzymać z bólu, na izbę przyjęć. Znowu ta sama lekarka była. Pogoniła go. Mam nagranie rozmowy, że ona, lekarz, nie jest od takich rzeczy, że proszę sobie znaleźć innego chirurga – tłumaczy pani Beata. – I odesłała go do domu. Nie przespał całej nocy. Dzisiaj rano jak wstał, to mu to wszystko pękło. Poprosiłam koleżankę, żeby z nim pojechała do szpitala, bo ja byłam w pracy i nie mogłam wyjść. Koleżanka weszła „z buta” i powiedziała, że pacjent po prostu już wymiotuje od leków przeciwbólowych, bo tylko to każą mu brać, że go boli i pękło mu to. Więc się wystraszyli i dopiero tam  lekarz go wziął i powiedział: „Proszę pana, to już jest za późno, teraz to my powikłania będziemy leczyć. Czemu pan się wcześniej nie zgłosił?”. Więc partner odparł, że był. Na co lekarz, że to jest nieprawdopodobne, że nikt go nie chciał obejrzeć.

Zdaniem pani Beaty, to nie jest pierwsza taka osoba potraktowana w taki nieempatyczny sposób. – Moja córka ma koleżankę. Siostra tej koleżanki tak chodziła z bólem brzucha na nocną i świąteczną opiekę, że jej się wyrostek rozlał. Bo ból brzucha to – cytuję – nie jest powód, żeby trafić na SOR – dodaje wzburzona kobieta.

– Powiem szczerze, że ja jestem przerażona tym, co się dzieje w Bolesławcu. Lwówek nas przyjmuje i są w szoku, że w Bolesławcu takie jaja się dzieją. Oni mówią: przecież wy macie swój SOR. My mówimy, że oni nie chcą nas przyjąć, a oni po prostu nie wierzą. Powiem też, że jak rozmawiałam z jednym pracownikiem ze szpitala św. Łukasza, to on powiedział, że jest jedna taka zmiana, która właśnie tak selekcjonuje ludzi. Dodam też, że jak ja trafiłam na SOR ze swoim nadciśnieniem i sercem, to mnie przyjęli z uczuciem. Lekarz, który był w tym momencie na zmianie tego SOR-u, zajął się mną, tak jak trzeba. A teraz inna zmiana po prostu potraktowała mojego partnera jak śmiecia. Napisałam już do bolesławieckiej rzeczniczki praw pacjenta maila i próbowałam się też tam dzisiaj dodzwonić, ale nikt oczywiście telefonu nie odbierał – mówi pani Beata.

– W tej chwili partner będzie miał najpierw leczone efekty tego zaniedbania. Dopiero później go wezmą na oddział i będą cięli, jak mu zakażenie całe i wszystkie bakteryjne sprawy wyczyszczą – dodaje na koniec opowieści rozgoryczona bolesławianka.

Zwróciliśmy się o komentarz do Kamila Barczyka, dyrektora szpitala św. Łukasza. Oto odpowiedź z 23 kwietnia:

W nawiązaniu do zgłoszenia przesłanego pocztą e-mail z dnia 18 kwietnia 2024 r., dotyczącego zdarzenia – niewłaściwego potraktowania pacjenta w SOR, informuję:

bez wskazania danych osobowych pacjenta nie jesteśmy w stanie zweryfikować zgłoszenia. Do SOR w ciągu doby zgłasza się kilkaset osób z różnymi problemami.

Z poważaniem
Kamil Barczyk

Tego samego dnia, czyli 23 kwietnia, odpisaliśmy dyrektorowi w taki sposób:

Dane pacjenta to (...). Nie wiemy, czy to cokolwiek zmienia, bo jak wynika z przesłanej historii, nawet go nie zapytano o nazwisko i nie zarejestrowano go w systemie. Mamy jednak nagranie rozmowy z lekarką, więc wizyta jest udokumentowana. Na monitoringu też powinien być zapis.

Na tego maila już nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Jakie są wasze doświadczenia ze szpitalem św. Łukasza w Bolesławcu? Swoje historie możecie opisać w komentarzach do artykułu.