W wywiadzie dla ogólnopolskiego dziennika prezydent Bolesławca pochwalił się imponującą liczbą odwiedzających:
– Około 250 tys. W piątek, sobotę i niedzielę w Bolesławcu będą tłumy. Wszystkie miejsca w hotelach są już zarezerwowane – powiedział Piotr Roman.
To robi wrażenie. Problem w tym, że... tych danych nikt nigdy nie policzył. Ani magistrat, ani organizatorzy Święta Ceramiki nie publikują żadnej metodologii. Nie ma raportów, analiz ruchu. Nie wiadomo, czy chodzi o unikalne osoby, liczbę wejść na Rynek, czy może wyobrażenia urzędników.
Jakie są realia?
- Powierzchnia Rynku w Bolesławcu, gdzie odbywa się główna część jarmarku i po której mogą się poruszać turyści (wyłączyliśmy ogródki, domki, drzewka itp.) to ok. 3 500 m² – to tyle, ile dwa boiska piłkarskie.
- Przy gęstości 2–3 osób na m² w danym momencie na terenie jarmarku może znajdować się maksymalnie 7 000–10 500 osób (wszyscy stoją obok siebie).
- Rynek czynny jest 11 godzin dziennie (10:00–21:00). Jeśli odwiedzający spędzają tam średnio 2–3 godziny, możliwe są 3–5 rotacji dziennie.
To liczby dają maksymalnie 58 000 wizyt dziennie – i to przy pełnym obłożeniu przez cały dzień. 58 tys. to więc na razie TEORETYCZNA liczba mówiąca, ile mogłoby się pomieścić ludzi w Rynku w ciągu całego dnia targów.
Ale to nie wszystko...
Jak ci ludzie mieliby dotrzeć do Bolesławca?
- Pociągi: w dni targowe do miasta przyjeżdża łącznie 24 składy pasażerskie. Nawet jeśli wszystkie byłyby wypełnione do ostatniego miejsca, dałyby może 3 500 osób dziennie.
- Parkingi: centrum miasta dysponuje ok. 1 100 miejscami, co przy rotacji i 3 osobach na auto pozwala obsłużyć 10–12 tys. osób dziennie.
- Autokary: załóżmy 20 autokarów × 50 miejsc × 3 kursy – to kolejne 3 000 osób dziennie.
- Hotele i pensjonaty: maksymalnie 1 500 łóżek w całym mieście i okolicznych wioskach, a więc procent rzekomej frekwencji.
Sumarycznie więc miasto może przyjąć 20–25 tysięcy przyjezdnych dziennie, a wraz z lokalnymi gośćmi z powiatu osiągnąć może 25–35 tysięcy unikalnych osób.
Skąd więc „250 tysięcy”?
To zapewne zsumowana liczba wszystkich wizyt lub przejść przez Rynek przez trzy do pięciu dni trwania jarmarku. A może nawet – szacunkowe życzenie. Problem w tym, że nikt tego nie liczy. Nie ma raportów z danych GSM, liczenia tłumu na podstawie monitoringu ani danych transportowych. Liczby są przekazywane z ust do ust i od lat powtarzane przez media – bez weryfikacji.
Jak to można policzyć?
Wystarczy skorzystać z danych od operatorów sieci komórkowych, zamontować liczniki pieszych na dojściach do Rynku lub użyć kamer miejskich i systemów analizy obrazu. Takie rozwiązania są stosowane w wielu polskich miastach – ale nie w Bolesławcu.
Ćwierć miliona odwiedzających to liczba, która świetnie wygląda w gazecie, ale nie ma żadnego pokrycia w faktach. To raczej wynik wielokrotnych przejść przez Rynek, niż rzeczywista liczba turystów. Miasto może być dumne ze swojego święta – ale warto by było, aby prezydent Piotr Roman w końcu zaczął uczciwie mierzyć jego skalę, zamiast podawać niezweryfikowane hasła.