Kornel Filipowicz od 2024 roku stara się przekazać do wiadomości publicznej, że nie zgadza się – tak jak prezydent Piotr Roman i starszy Bractwa Ceramicznego Jarosław Rutyna – na uczestnictwo społeczności LGBT w otwarciu Święta Ceramiki.
Trzej panowie pisali w tej sprawie listy otwarte, wypowiadali się w mediach, ale widocznie wciąż uważają, że wykluczanie za słabo słychać. Filipowicz postanowił po raz kolejny zabrać w tej sprawie głos i na nowo rozdmuchać sprawę.
Zapytał publicznie, czy wszyscy chcą świętować podczas pięciodniowego festiwalu ceramicznego. W swojej głowie uznał, że znów wypowiada się na temat wykluczania, ale mieszkańcy nie zrozumieli bełkotliwego stylu, w jakim napisał swoją refleksję, i odpowiedzieli mu na to pytanie wprost: organizacja święta jest na tyle fatalna, a samo święto uciążliwe, że Bolesławianie nie chcą go świętować w takiej formie, jaką fundują im Filipowicz i Roman.
Może wypowiedzi na bolcowym forum internetowym są zbyt ostre i mało kulturalne, ale w treści niosą jeden przekaz. Dla turysty, który do miasta wjedzie i wyjedzie, korzystając z darmowych atrakcji, Bolesławieckie Święto Ceramiki jest wspaniałe. Dla mieszkańców to uciążliwy, pełen hałasu i chaosu czas.
Nie ma gdzie zaparkować, bo centrum miasta i ulice są zablokowane, a organizacja ruchu się zmienia. Miasto jest ponad miarę zanieczyszczane, po ulicach przetaczają się pijane grupy ludzi, zanieczyszczane są skwery i tereny zielone, czasami niszczone jest mienie. Do tego dochodzą hałas i wzmożone interwencje policji z powodu chuligaństwa. Ochrona samego święta jest zaś niedostateczna.
Mieszkańcy miasta, którzy zgłaszają swoje niezadowolenie, czują się przez władze ignorowani i piszą: „(...) Społeczność miasta nie ma nic do gadania, a ci, co psioczą, 'to ich olejemy'. Tak robicie od lat. Skandal”. I apelują, by całą imprezę wyprowadzić poza obrzeża Bolesławca.