Do zdarzenia doszło 6 marca, około godziny 14:00, przy ulicy Bohaterów Getta w Bolesławcu. Potwierdzone przez policję do tej pory było to, że agresor zaatakował słownie kierowcę i że umyślnie uszkodził mu auto. Jak się okazuje, wyciągnął też broń pneumatyczną i strzelił.
Jak bowiem dziś informuje bolesławiecka policja:
Wczoraj po południu w wyniku działań operacyjnych bolesławieccy policjanci zatrzymali mieszkańca Legnicy podejrzanego o agresywne zachowanie i użycie broni pneumatycznej w dniu 6 marca na terenie Bolesławca. Trwają czynności z zatrzymanym.
Zadzwonił do nas poszkodowany kierowca i opowiedział całą historię.
Z narzeczoną wracaliśmy ze Zgorzelca do Bolesławca. Byliśmy za rondem już przy Orlenie. O tej porze ciężko wyjechać ze stacji. Nagle widzę faceta, jak nie patrząc na nikogo wyjeżdża busem i skręca w lewo w stronę centrum, ale wjechał na pas pod prąd. Kierowcy zaczęli na niego trąbić. Myślałem, że wjedzie zaraz na inną posesję i sobie tak skrócił tylko drogę, ale on po prostu zaczął wjeżdżać we mnie. Więc ja też zatrąbiłem na niego. Pojechał potem prosto przez światła aż pod Hebe. Ja też tam akurat jechałem. Gdy on się zatrzymał przy drogerii ja zwolniłem i się pytam go przez szybę, czy on jest poważny? A on krzyknął do mnie: „Wysiadaj z tego auta, to ci k**wa za**bię! Wyłaź k**o z tego auta!”. Ja coś odszczekałem do niego. On otworzył drzwi, uderzył w mój samochód i uszkodził zderzak. Narzeczona wystraszyła się i chciała rzucić w niego zimną kawą, żeby do nas nie podbiegł. Ale niestety rozlała kawę wewnątrz auta. Widziałem, że kierowca busa jest agresywny, więc ruszyłem dalej, próbując znaleźć bezpieczne miejsce.
Po chwili zauważyłem, że on jedzie za nami. Skręciłem w boczną uliczkę Targową przy targowisku. Później w prawo w Bohaterów Getta. Wtedy ten człowiek wyjechał na środek skrzyżowania, wymusił pierwszeństwo na innym kierowcy i zablokował mi drogę. Stanął autem przy mnie tak, że nie mogłem nic zrobić. Wyskoczył z pojazdu i wymierzył we mnie broń. Zobaczyłem, że celuje prosto w moją głowę – wpadłem w panikę, schyliłem się i usłyszałem wystrzał. Zobaczyłem dym czy kurz, on wsiadł do auta i uciekł na czerwonym świetle.
Wybiegłem szybko z samochodu, podbiegłem do chłopaka, któremu kurier wymusił pierwszeństwo. Zapytałem, czy widział broń. On powiedział, że widział. To poprosiłem go, żeby pojechał za busem i chociaż numer rejestracyjny zapisał. Pojechał, ale wrócił i powiedział, że nie miał szans, bo on tym busem przeleciał na czerwonych światłach koło sądu i pogonił dalej.
Zaraz potem zadzwoniłem na policję. Funkcjonariusze szukali łuski i pytali, czy czułem proch. Byłem w szoku: „Nigdy nikt do mnie nie mierzył z broni”. W piątek, gdy pokazywano mi zdjęcia podejrzanych, bez wahania rozpoznałem tamtego człowieka: „Tych ślepiów czarnych to ja nie zapomnę, nigdy”.
Opowiadam to wszystko, bo nie rozumiem, jak można wyciągnąć broń przy zwykłej sytuacji drogowej. „Można się posprzeczać, zatrąbić, ale celować do kogoś z pistoletu?” To przekracza wszelkie granice.”