O. Józef Cydejko, franciszkanin z Legnicy, skorzystawszy z teleporady, postanowił zrobić test na koronawirusa. Udał się w tym celu do legnickiego punktu pobrań, prowadzonego przez Zespół Opieki Zdrowotnej w Bolesławcu.
Gdy dotarł na miejsce, było około południa, a w kolejce stało ze 40 osób. – Nie ma żadnej informacji, do której czynne i od której czynne. Kolejka stała prawie bez ruchu, bo to bardzo powoli idzie – informuje duchowny.
Kiedy zaś okazało się, że punkt otwarty jest do 14, duchowny, jako że był 35. w kolejce, zrezygnował. (Stwierdził, że nawet jeśli nie ma covidu, to stojąc w tej kolejce, nabawi się jakiejś innej choroby). Zadzwonił też do lokalnych instytucji. Jako jedyna jego losem przejęła się pracownica legnickiego NFZ-etu.
Jak sprawa wygląda w Bolesławcu?
Kolejka tutaj posuwa się szybciej, ale to też zależy od dnia tygodnia. Najgorzej jest po weekendzie. Wtedy czasem na test w punkcie czeka się cztery godziny.
Jak poprawić tę sytuację?
– Jedynym rozwiązaniem będzie większa liczba punktów – mówi Kamil Barczyk, szef bolesławieckiego ZOZ-u.
Obecnie bolesławiecki szpital prowadzi sześć punktów pobrań: w Bolesławcu, Zgorzelcu, Polkowicach, Lubinie, Legnicy i Głogowie. W przyszłym tygodniu mają zostać otwarte kolejne – dodatkowe w Bolesławcu i Lubinie. Wkrótce też mają ruszyć punkty w Świeradowie-Zdroju, Świebodzinie i Środzie Śląskiej.
Niezawodny ozonator samochodowy do dezynfekcji pojazdów.