Rafał opowiedział w sądzie, jak wyglądał dzień, w którym tragicznie zginął jego synek. Po raz kolejny musiał przeżyć te chwile. Czy myśli za każdym razem, co mógłby zrobić inaczej? I czego mógłby nie zrobić, by jego synek wciąż był z nim?
W krótkiej wypowiedzi, jakiej nam udzielił po pierwszej rozprawie sądowej, widać, że emocje są ogromne, a ojciec przeżywa wielką udrękę.
27 kwietnia 2020 roku, w dniu zaginięcia dziecka, Rafał po 11:00 zadzwonił do kumpla. Mieli do wykonania robotę na działce. Synka zabrał ze sobą, by dziecko pobawiło się na świeżym powietrzu.
– Zadzwoniłem do kolegi, by ciąć drewno u niego na działce – opowiada ojciec. – Powiedział mi, że nie wie, czy odpali swojego busa i żebym przyjechał mu pomóc, ale jak przyjechałem, to busa miał już odpalonego i pojechaliśmy na działkę. Wtedy zapytał mnie, czy „coś” posiadam. Odpowiedziałem, że trochę mam. Wciągnęliśmy. Ja pierwszy, a Mariusz drugi. Potem zaczęliśmy ciąć drewno, a mały jeździł rowerkiem obok nas – mówił Rafał w sądzie.
Po 15:00 na działkę dojechał drugi znajomy Rafała. To on znalazł kupca na drewno. Ten właśnie mężczyzna podarował Kacperkowi plastikową koparkę, którą później wyłowiono z rzeki. Chłopiec polubił nową zabawką.
– Kacperek bawił się koparką na działce sąsiadki – mówi Rafał. – Tam był taki dołek na wodę i on zasypywał go tą koparką. Nie podchodził do wału. Raz zszedł ze mną po schodach do Kwisy, bo poszedłem tam po wodę. Nabrałem wody do wiadra i wróciliśmy. Kiedy szliśmy po schodach, trzymałem Kacperka za rękę. Uważam, że Kacperek nie zszedłby sam po tych schodach, bo by się bał – przekonywał Rafał.
Około 17:00 mężczyźni załadowali drewno i odjechali z działki. Dwaj koledzy Rafała pojechali z drewnem do osoby, która je zamawiała, a Rafał z synkiem na obiad do domu. Dotarli tam około 17:30. Po kilkudziesięciu minutach znów wrócili na działkę.
– Pojechałem na obiad, potem wróciłem na działkę, bo kolega chciał, bym pomógł mu naprawić piłę – mówił Rafał. –Wysiadłem z auta, otworzyłem Kacprowi drzwi i widziałem, że szedł koło mnie. Podszedłem do kolegi na jakieś dwie, trzy minuty. Zorientowałem się, że małego nie ma. Zacząłem biegać po działkach i szukać go. Jakiś mężczyzna powiedział, że Kacperek może poszedł poskakać na trampolinę, biegałem, wołałem. Jakaś kobieta powiedziała mi, że słyszała jakiś plusk w rzece i myślała, że to bóbr. Wtedy zacząłem biec wzdłuż rzeki. Pobiegłem jakieś 500 metrów i jak wracałem zobaczyłem, że z nurtem rzeki płynie koparka małego, ta sama, którą się bawił – opowiadał ojciec.
Dalsza historia poszukiwań została przez nas dokładnie opisana w wielu materiałach. Najobszerniej w materiale filmowym: Rekonstrukcja zdarzeń od dnia zaginięcia Kacperka. Domysły, teorie, scenariusze. Ciało dziecka znalazł płetwonurek Marcel Korkuś po prawie dwóch tygodniach od dnia zaginięcia.
Obrończyni ojca Luiza Słychan apeluje o rozwagę w ocenie tej tragedii rodzinnej.
– W dniu 27 kwietnia 2020 roku doszło do ogromnej tragedii – mówi mecenas Luiza Słychan, obrończyni Rafała. – Rodzina Kacperka, w tym także ojciec, którego z dzieckiem łączyła szczególna więź, po dziś dzień jeszcze do siebie nie doszli. Czytając komentarze zamieszczane pod artykułami, czy też postami na portalu Facebook, dostrzegam, jak wiele emocji jest w osobach komentujących. Oczywiście rozumiem, że sprawa wzbudza w opinii publicznej różnorodne emocje. Niemniej jednak, z uwagi na fakt, że w sprawie nie zapadł jeszcze wyrok, proszę o powstrzymanie się od zamieszczania obraźliwych i wulgarnych komentarzy kierowanych pod adresem oskarżonego i jego bliskich. Przypominam również, że dopiero całościowa ocena dowodów, które zgromadzi sąd, może dać nam odpowiedź na pytanie, co wydarzyło się tamtego tragicznego dnia. Dlatego też apeluję do wszystkich państwa o nieformułowanie pochopnych opinii na podstawie niepełne informacji – zwraca się z prośbą prawniczka.