Pomóż Hubertowi, który fleksem przeciął sobie tętnicę szyjną, stanąć na nogi

Hubert
fot. organizatorzy zbiórki Możemy wspomóc młodego mieszkańca sąsiedniego powiatu, który w Bolesławcu uległ ciężkiemu wypadkowi.
istotne.pl 183 wypadek, zdrowie, charytatywność

Reklama

Organizatorzy zbiórki:

Obecnie Hubert znajduje się w domu, gdzie codziennie jest rehabilitowany przez specjalistę, każda rehabilitacja kosztuje, związku z tym dochodzą dodatkowe koszta.

I dodają:

Zwracamy się z ogromną prośbą do ludzi o wielkim sercu po raz kolejny o pomoc finansową dla Huberta, z góry dziękujemy.

Mama Huberta:

Widziałam go, gdy przyszedł na świat, kiedy był malutki, bezbronny. Od tego czasu minęło 21 lat, podczas których dbałam o niego, drżałam, cieszyłam się z jego sukcesów i martwiłam się jak każda matka. Teraz po tych 21 latach los sprawił, że wszystko, o czym marzę, to – żeby zabrać go do domu, żeby żył i mógł samodzielnie oddychać...

Mój synek wyrósł na zdrowego chłopca, a stracił wszystko, co miał w jednej chwili. Cudem przeżył i cud sprawił, że jest nadal ze mną. Widziałam zdjęcia z miejsca, w którym to wszystko się stało. Na tych zdjęciach była krew… mnóstwo krwi mojego dziecka, które dzisiaj cierpi tylko dlatego, że miało pecha.

Hubert pojechał do pracy jak każdego dnia. Pracował na budowie domu, gdzie tego dnia miał poszerzać otwór w ścianie. Połowę pracy wykonał z kolegą, potem chwila przerwy i druga część.

Była godzina 14, powoli kończył się dzień pracy, kiedy kolega Huberta usłyszał odgłos upadającej szlifierki… Nastała cisza, z której wyłonił się Hubert, trzymający się za szyję. Szedł powoli w kierunku schodów. Kiedy doszedł do krawędzi, zachwiał się i pewnie by upadł, gdyby nie pomoc kolegi. Spod jego rąk trysnęła krew... Ułamana tarcza szlifierki uderzyła w szyję, rozcinając tętnice i żyły po prawej stronie – Hubert zemdlał…

Krew zaczęła tryskać w rytm serca, wszyscy panikowali. Dopiero 3 karetka, która przyjechała, mogła mu pomóc. Przewieźli Huberta do szpitala, ale tam lekarze nie mogli połączyć wszystkich naczyń krwionośnych. Potrzebny był helikopter i szybka zmiana szpitali. Wszystko trwało bardzo długo.

Serce mojego synka zatrzymało się na całe 20 minut. To za długo, by można było wywalczyć życie i jeszcze zdrowie. Nastąpiło niedokrwienne uszkodzenie mózgu – udar niedokrwienny prawej półkuli, który doprowadził do spustoszenia. Ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa, śpiączka, brak świadomości.

Żaden lekarz nie dał mi gwarancji na to, że będzie dobrze. Kazali mi czekać, a tego czekania właśnie bałam się najbardziej. Na OIOM-ie zobaczyłam mojego synka w tych wszystkich kablach. Wszystko za niego robiły maszyny, a ja tylko płakałam z bezradności. Mój synek stracił połowę mózgu, stracił normalne życie i wszystko, co się z tym związało. Nigdy już do mnie nie przemówi, nigdy nie porozmawia. Ale serce matki oczekuje od dziecka tylko jednego – żeby było, istniało, żyło…

Jak można pomóc?

Szczegóły na stronie pomagam.pl.

Przypomnijmy. Do wypadku doszło w sierpniu 2017 r., w godzinach popołudniowych, na ulicy Jagiellonów w Bolesławcu. 21-letni wówczas mieszkaniec powiatu lwóweckiego, który wykonywał w jednym z domów prace budowlane, uszkodził sobie tętnicę szyjną szlifierką kątową.

Mężczyzna w stanie ciężkim trafił do bolesławieckiego szpitala. Po operacji wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował poszkodowanego do szpitala w stolicy Dolnego Śląska. (O tej sprawie pisaliśmy na naszych łamach kilkukrotnie).

Reklama