Po spotkania Andrzeja Dudy z mieszkańcami Bolesławca policjanci otoczyli grupkę protestujących osób – trzech mężczyzn, kobiety i ojca z dzieckiem. Otoczone osoby zostały spisane.
– Policjanci cały czas nas otaczali. I dobrze, bo nas chronili de facto, bo tam było bardzo dużo agresji. Jak już prezydent odjechał, to chcieliśmy odejść. Ale policjanci powiedzieli: nie, poczekajcie chwilę. Myśleliśmy, że nie chcą nas puścić między ludzi, żeby oni się trochę rozeszli. W pewnym momencie podszedł policjant i powiedział, żebyśmy przygotowali dokumenty. Zapytaliśmy, na jakiej podstawie? Polecenie komendanta powiatowego, usłyszeliśmy. Zapytaliśmy: jaka podstawa prawna i faktyczna. Nie odpowiedzieli. Policjanci byli w porządku, profesjonalni. W pewnym momencie usłyszeliśmy powód: wykroczenie polegające na zakłóceniu spokoju. A na czym ono polegało? Że krzyczeliśmy. Ale wszyscy krzyczeli…. Ale tylko was udało się złapać, usłyszeliśmy – mówi Artur z Bolesławca, którego legitymowała policja.
Co sądzicie o wylegitymowaniu protestujących?