Jest chaos budowlany na osiedlu przy Pileckiego?

Budynek przy ul. Pileckiego
fot. istotne.pl W Sali Rajców odbyła się około 3,5-godzinna dyskusja związana z osiedlem przy Pileckiego.
istotne.pl 183 piotr roman, osiedle, um bolesławiec, sesja rm, ul. pileckiego

Reklama

W czwartek 26 lipca w Sali Rajców odbyło się posiedzenie Komisji Infrastruktury, Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa Rady Miasta Bolesławiec, na które zaproszono mieszkańców osiedla przy ulicy Pileckiego w Bolesławcu. (Będziemy je tak umownie nazywać w całym tekście – przyp. istotne.pl). Samo spotkanie w Sali Rajców trwało ok. 3,5 h. (Potem protestujący mieszkańcy, samorządowcy i magistraccy urzędnicy pojechali na miejsce – na wizję lokalną).

Budynki przy ul. Pileckiego w BolesławcuBudynki przy ul. Pileckiego w Bolesławcufot. Krzysztof Gwizdała

Na początku naczelnik Wydziału Mienia i Gospodarki Przestrzennej w Urzędzie Miasta Bolesławiec Jan Kisiliczyk obszernie przedstawił historię terenu, na którym powstało rzeczone osiedle. – To starostwo weryfikuje, czy to, co inwestor chce zrealizować na swoim terenie, jest zgodne z planem zagospodarowania przestrzennego – podkreślił. – Musieliśmy ważyć interes przedsiębiorców z interesem właścicieli działek sąsiednich, gdzie powstało już budownictwo jednorodzinne. Ważenie interesów spowodowało, że wprowadzone zostało budownictwo wielorodzinne, ale w taki sposób, aby maksymalnie chronić interesy właścicieli działek jednorodzinnych.

Naczelnik w trakcie swojej prezentacji odnosił się do zarzutów mieszkańców tego osiedla, m.in. kwestii trudności z wyjazdem: – Obawy o to, że z tego osiedla ciężko będzie wyjechać, wydają się zupełnie nieuzasadnione.

Potem głos zabrała Marta Gęsikowska, kierowniczka referatu w Wydziale Mienia i Gospodarki Przestrzennej: – Zapoznaliśmy się z wszystkimi uwagami, pytaniami i zarzutami; starałam się odnieść do wszystkich państwa pytań.

Urzędniczka mówiła m.in. o tym, że procedurę planistyczną reguluje Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. I że każda uchwała z tą procedurą związana trafia do wojewody, a ten sprawdza, czy każdy z punktów został właściwie zrealizowany.

W spotkaniu uczestniczył również bolesławiecki przedsiębiorca Krzysztof Ramza, który z kolei powiedział wprost, że wiele informacji krążących na temat osiedla jest nieprawdziwych. Podkreślił, że budynki zostały zaprojektowane zgodnie z obowiązującym planem zagospodarowania przestrzennego. I że cała historia rozpoczęła się od tego, że pewne małżeństwo zaproponowało mu sprzedaż dwóch domów o rynkowej wartości 800 tys. zł za... 2 mln zł. Stawką miał być dlań święty spokój. Jak mówił deweloper, gdy nie przystał na tę ofertę, zaczęła się burza. (Kobieta, której ta sprawa dotyczyła, była w Sali Rajców i stanowczo podkreśliła, że jest to nieprawda).

K. Ramza zaś zaznaczył, że nie życzy sobie, by go mieszać w jakiekolwiek układy polityczne. Zapewnił, że w ogóle się nie miesza w politykę.

Jedna z mieszkanek osiedla, odpowiadając deweloperowi, stwierdziła, że inwestycja na osiedlu Pileckiego nie jest realizowana w zgodzie z zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego i podała kilka przykładów (chodziło m.in. o niezachowanie 15-m odległości od granicy działki).

– Rzuca pani slogany nie do sprawdzenia, na jakiej podstawie pani to stwierdza? – zripostował przedsiębiorca. I dodał, że mieszkańcy zgłosili rzecz do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego i kontrola tegoż wykazała, że budowa jest realizowana zgodnie z dokumentacją projektową. (Sprawę obecnie bada wojewoda).

Krzysztof Ramza dorzucił: – Wszędzie upatrują państwo układów. Nie ma pani ani jednego dokumentu, który potwierdzałby pani tezę.

W dyskusję włączył się prezydent Piotr Roman: – Urząd miasta nie jest od oceny zgodności inwestycji z planem; rola urzędu miasta kończy się w momencie uchwalenia planu. I dodał, że przedstawicieli instytucji, które się takimi sprawami zajmują, nie ma w Sali Rajców. Zasugerował zatem, że może należałoby zorganizować tego typu spotkanie w Powiecie.

Architekt Dariusz Fułek rzucił nowe światło na sprawę: – Teren osiedla był przeznaczony pod zabudowę wielorodzinną i bardzo źle się stało, że przyszedł komuś do głowy pomysł wprowadzenia zabudowy jednorodzinnej. Chyba państwo wszyscy rozumiecie, jak cenne są tereny w mieście. Jak ktoś chce mieszkać w wygodnym domku jednorodzinnym, w otoczeniu pięknej przyrody, to na pewno nie w odległości 5 minut od centrum miasta. W ten sposób postawilibyśmy urbanistykę na głowie.

Potem nastąpiła dyskusja, w trakcie której mieszkańcy przestawiali swoje zarzuty. Jeden z nich mówił, że 6 dojazdów do osiedla to jest tylko na papierze, bo są jedynie trzy. Jednak po sprzeciwie prezydenta i naczelnika Kisiliczyka przyznał, że czynne są cztery.

Poruszono też kwestię tego, gdzie informowano o całym przedsięwzięciu. Informacje zamieszczono na stronie internetowej i w „Gazecie Wyborczej”. Czemu akurat w tym periodyku? Jak wyjaśniał P. Roman, „Wyborcza” za sprawą niskiej ceny wygrywa konkursy na publikację tego typu obwieszczeń. I nie ma to nic wspólnego z polityczną sympatią czy antypatią do tego dziennika.

Prezydent podkreślał, że nieprawdą jest – a pojawiały się takie głosy – jakoby informacje o inwestycji na osiedlu były utajniane. Dowodem był protest grupy mieszkańców, którzy napisali pismo do magistratu i dostali to, co chcieli.

Jeden z obecnych w sali mieszkańców rzucił, że 4 nabywców nowych mieszkań na osiedlu to urzędnicy. – Pan sugeruje, że tu są jakieś związki polityczne? – oburzył się Roman. I dopytywał, o który urząd chodzi. Na co mieszkaniec odpowiedział, że prawdopodobnie chodzi o starostwo. Komentarz prezydenta: – Pan jest bardzo sprytny, bardzo dobrze wiemy, że pan chce kandydować na radnego Rady Miasta.

W dalszej części spotkania D. Fułek wyjaśniał kwestie techniczne. Mówił m.in. o tym, jak się liczy wysokość budynków. (Protestujący mieszkańcy uważają, że te są wyższe, niż wynika to z planu).

Zajęto się też tematem wycinki drzew na wspomnianym osiedlu. (Krąży informacja, że dokonano jej nielegalnie). Tę kwestię wyjaśniał Robert Rzepnicki, wiceszef Wydziału Zamówień Publicznych i Inwestycji Miejskich w bolesławieckim magistracie. Tłumaczył, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami i polskim prawem.

Protestujący mieszkańcy zgłaszali kolejne uwagi, a urzędnicy zbijali ich argumenty. Pod koniec 3,5-godzinnego spotkania prezydent mówił: – Słyszałem na mieście plotkę, że pan Ramza ze mną załatwił w trzymiesięcznym trybie zmianę planu. To wierutna bzdura, bo procedura planistyczna trwała ponad rok.

I dodał, że dziękuje wszystkim uczestnikom spotkania za wytrzymałość i cierpliwość. Nagranie z posiedzenia komisji zostanie opublikowane na stronie Urzędu Miasta Bolesławiec, tak aby wszyscy mogli sami wyciągnąć wnioski, „o co tak naprawdę chodzi w tej całej awanturze”. (Można je obejrzeć powyżej).

Co Wy na to? Przekonują Was wyjaśnienia urzędników? A może uważacie, że to protestujący mieszkańcy mają rację? Zapraszamy do dyskusji.

Reklama