Uczeń odmówił zabawy w „żubera”, dostał po głowie. Finał na policji

Pięść
fot. freeimages.com (sanja gjenero) W jednej ze szkół podstawowych powiatu bolesławieckiego siódmoklasiści czekający przed salą na spóźniającą się nauczycielkę zainicjowali zabawę w „żubera”. Jednym z elementów tej gry jest bicie po głowie tego ucznia, który nie włączy się w „zabawę”.
istotne.pl 86 klasa, szkoła, napaść

Reklama

W szkole zadzwonił dzwonek wzywający na lekcję. Nauczycielka mająca zajęcia z klasą siódmą jeszcze nie zeszła z dyżuru, który miała na szkolnym podwórku. Czekające na nauczycielkę nastolatki zaproponowały grę w „żubera”.

Zabawę tę zainspirowała reklama piwa, w której główną rolę gra żubr. Polega na tym, że jedno dziecko głośno beka, a wtedy inne przytykają ręce do głowy, pokazując w ten sposób rogi żubra lub łosia. I nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie kolejna zasada zabawy, nakazująca uderzać po głowie te osoby, które takich rogów nie pokazują, czyli nie włączają się w "zabawę".

I właśnie dlatego w czasie kilku minut, kiedy dzieci były pozbawione opieki nauczycielki, doszło do skrzywdzenia ucznia przez kolegów.

– Siedzieliśmy na korytarzu – opowiadał chłopiec. – Klasa zaczęła się bawić w jakąś głupią zabawę, ktoś beka i wtedy wszyscy muszą nad głową coś pokazać rękami. Ja tego nie pokazywałem. Nie gram w takie coś, więc zaczęli mnie bić po głowie. Zakryłem się kurtką przed ciosami. Biło mnie dwóch kolegów. Pod koniec, jak byłem pod drzwiami do klasy, to mnie w brzuch uderzyła jeszcze koleżanka. Zaczęła mi lecieć krew z nosa i poszedłem do toalety – dodaje chłopiec.

Kiedy chłopiec wychodził z toalety, nauczycielka dotarła już do klasy. Widząc, że krwawi z nosa, udzieliła mu pomocy. Uczeń trafił do sekretariatu, gdzie zajmowała się nim  już dyrektorka szkoły.

Mama, która przyjechała po syna,  była mocno zdenerwowana i nie kryła swojego wzburzenia. Miała częsty kontakt ze szkołą z powodu negatywnych uwag, jakie otrzymywał jej syn. Przyznała, że ma tego przyklejania mu łatki "najgorszego dziecka w szkole" serdecznie dosyć.

– Ledwie dojechałam do Bolesławca, gdzie pracuję, dostałam telefon – relacjonowała mama. – Dzwoniła pani sekretarz, że mam przyjechać do szkoły, bo syn został pobity i nie wygląda to ciekawie. Przyjechałam i powiedziałam, że mąż to zgłosi na policję. I wtedy usłyszałam od dyrektorki: "Ale wie pani, to była gra, tylko go szturchali". Odpowiedziałam jej: "A za tydzień będzie tak, że oni zaczną grać i co? Syna z okna wypchną?" – dodała wzburzona mama.

Dyrektorka placówki potwierdza to, co opowiedział pokrzywdzony uczeń, po tym jak obejrzała monitoring ze zdarzenia. Nagranie zabezpieczyła i zawiozła na policję kilka dni po zdarzeniu.

O swojej szkole dyrektorka mówi jak o bliskim jej sercu miejscu, nie kryje też kłopotów kadrowych, z jakimi się boryka.

– Wychowawczyni tej klasy jest na zwolnieniu – mówi dyrektorka. – Pedagożka też jest na długim zwolnieniu, pani psycholog również jest na zwolnieniu. Z racji swojego wykształcenia pedagoga specjalnego spełniam po trochu wszystkie te funkcje – dodaje.

Przyznaje też, że wyjaśniała już z nauczycielką, dlaczego ta nie dotarła na czas do siódmej klasy.

– Mamy duży teren: boisko, plac zabaw, podwórko, parter i dwa piętra, piwnice, a nauczycieli mamy dwudziestu paru i oni są non stop na dyżurach – wyjaśniała dyrektorka. – Nauczycielka dyżurowała na szkolnym  podwórku i czekała, aż wszystkie dzieci zbiegną z niego i dotrą do budynku. Do klasy przyszła spóźniona, ale kiedy tylko zobaczyła, że chłopiec ma krwotok z nosa, natychmiast się nim zajęła. Muszę dodać, że ten uczeń miewa krwotoki z nosa, skarży się też na częste bóle głowy i z ich powodu czasem zwalnia się z lekcji – dopowiedziała dyrektorka.

O uczniu mówi, że tak jak z innymi, tak i z nim bywały sytuacje, kiedy trzeba było zareagować.

– W tej klasie są różne konflikty, rywalizacja, jest kilkoro uczniów, którzy mają jakieś rodzinne problemy, ale nigdy niczego nie zamiatam pod dywan. Być może powiedziałam, że to była gra, ale tylko dlatego, żeby zdarzenie umieścić w szerszym kontekście – wyjaśnia dyrektorka.  –  Chodziło mi o to, że nie było to celowe działanie uczniów. Rozumiałam, że dziecko czuje się pokrzywdzone. Każdego ucznia traktujemy indywidualnie i staramy się na miarę każdego dopasować metody i formy pracy. Ten uczeń nie jest dzieckiem łatwym, ale da się z nim pracować – opisała ucznia dyrektorka.

Podkreśliła też, że z uczniami tej klasy zostały przeprowadzone rozmowy i zostało im wyjaśnione, co zrobili źle. Sprawcy otrzymali też nagany. Rodzice zostali powiadomieni o zaistniałym zdarzeniu.

Dwoje uczniów z trójki, którzy chłopca bili, przeprosiło go za swoje zachowanie. Dzieci miały też dodać, że same uznały, iż ta zabawa zaszła za daleko. Policja potwierdza, że do Komisariatu Policji w Nowogrodźcu wpłynęła informacja dotycząca zajścia podczas zabawy uczniów w szkole powiatu bolesławieckiego i będzie wyjaśniać okoliczności tej sytuacji.

Reklama