Cyfrowy wirus: jak technologia wpływa na kryzys samobójstw wśród młodzieży

Dziecko w depresji
fot. unsplash.com (Ksenia Makagonova) W dobie powszechnego zalewu informacji, którymi jesteśmy torpedowani każdego dnia, coraz częściej docierają do nas wiadomości o samobójstwach wśród młodzieży.
istotne.pl 4 wirus, samobójstwo, terapia, depresja

Reklama

Eksperci problem porównują już do wirusa, który w zastraszającym tempie rozprzestrzenia się u dzieci i nastolatków, najbardziej narażonych na migające i kolorowe obrazy oraz podatnych na nowoczesne technologie. A okazuje się, że źródło tego śmiercionośnego „wirusa” każdy z nas ma na wyciągnięcie ręki – to ekran smartfonu, tabletu, telewizora czy komputera, zaś jedyna dotychczas wynaleziona skuteczna szczepionka to cyfrowy detoks.

Z raportu Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że co 40 sekund ktoś na świecie odbiera sobie życie. Znaczący odsetek wśród takich ludzi stanowią niestety osoby młode. Tylko w 2022 roku w oparciu o dane z komend wojewódzkich policji z całego kraju w Polsce zanotowano 2031 prób samobójczych wśród nastolatków. Co najmniej 150 targnięć się na własne życie niestety miało swój tragiczny finał. W 2021 roku próby samobójcze podjęło 1496 dzieci i nastolatków poniżej 18. roku życia, a aż 127 z nich skończyło się śmiercią. Jeszcze w 2020 roku wskaźnik samobójczych prób oscylował w granicach 800, co przekłada się na wzrost w ciągu zaledwie dwóch lat aż o 150 procent. W ujęciu dziesięcioletnim wzrost tej statystyki jest zatrważający – co najmniej dziesięciokrotny.

Fala młodych samobójców

W ciągu dekady prób samobójstw wśród dzieci i młodzieży było blisko 7 tysięcy. A według danych Komendy Głównej Policji jedna na sześć prób samobójczych podjętych przez osoby małoletnie przyniosła najgorszy z możliwych skutków. Z zatrważających danych funkcjonariuszy wynika, że najmłodsi z samobójców byli w przedziale wiekowym między 7 a 12 lat. Niestety, zdaniem ekspertów skala problemu jest dużo większa, bowiem dane KGP pokazują tylko te próby oraz śmierci samobójcze, o których zostały powiadomione organy ścigania. Faktycznie może być ich nawet kilka razy więcej, co specjaliści podsumowują jednoznacznie – bez wątpliwości mamy już do czynienia z pandemią samobójstw wśród dzieci i młodzieży w Polsce. Globalny problem dostrzega Światowa Organizacja UNESCO, która w środku tegorocznych wakacji wystosowała oficjalny apel o wprowadzenie zakazu używania smartfonów w szkołach. Agenda ONZ ds. edukacji, nauki i kultury jasno wskazuje, że istniejące dowody potwierdzają, iż nadmierne korzystanie z telefonów komórkowych pogarsza wyniki w nauce, a długi czas z oczami wpatrzonymi w ekran ma negatywny wpływ na stabilność emocjonalną dzieci i może prowadzić do drastycznych kroków.

Cichy i nieustępliwy morderca

Z szacunków UNESCO wynika, że tylko co czwarty z 200 przeanalizowanych systemów edukacyjnych na świecie wprowadził zakaz korzystania w szkołach z telefonów komórkowych, dlatego wystosowano apel do pozostałych krajów. Taki krok już zapowiedziała między innymi Holandia, zaś Francja ma to za sobą. W Polsce decyzje w tej kwestii są na razie w sferze rozważań i dywagacji, choć eksperci mówią stanowczo, że nie ma co czekać.

– UNESCO uzasadnia ten apel troską o zdrowie i rozwój dzieci, ponieważ technologie stosowane w nadmiarze szkodzą, a nie edukują, choć mają uczyć, a nie uwsteczniać. Nadmierne korzystanie z ekranów wywołuje efekty uboczne w postaci depresji, myśli samobójczych czy samookaleczeń – mówi Daniel Dziewit, terapeuta uzależnień. Wtórują mu inni.

– Nie każde uzależnienie widać na pierwszy rzut oka. Alkoholik zwykle wygląda niezdrowo, nie najlepiej pachnie, bywa że mówi od rzeczy, narkoman zachowuje się dziwnie, a jego wygląd z miesiąca na miesiąc jest coraz gorszy. Inaczej rzecz się ma z uzależnieniem od hazardu czy od „smartphonoholiny”. Tu objawy są zdecydowanie bardziej akceptowane społecznie. Dzieciak skupiony na sobie, cichy, zamknięty w pokoju, grzeczny, może uśpić czujność rodziców. Jednak brak objawów zewnętrznych nie oznacza pokoju we wnętrzu młodego uzależnionego. W jego głowie trwa wojna, w której z każdym kolejnym dniem traci coraz więcej swego terytorium wolności, radości życia, społecznych kompetencji. Młody uzależniony nie rozumie, że konieczność zabrania mu smartfona z ręki to walka o jego życie, a nie złośliwość dorosłego – dodaje Rafał Porzeziński, instruktor terapii uzależnień i twórca oraz prowadzący telewizyjny program „Ocaleni”.

Niestety według polskich terapeutów problemu pandemii samobójstw na świecie nie widzi Światowa Organizacja Zdrowia. – WHO robi wszystko, aby temat ten wyciszać. Zdaniem naukowców należy tak pisać o zjawisku samobójstw, aby w efekcie o tym nie pisać. Poradniki WHO sprowadzają się do sugestii czy wręcz wymagania, żeby nie używać słowa pandemia. Pomimo tego, że z roku na rok samobójstw przybywa i przybywać będzie – podkreśla Daniel Dziewit.

Zabójczy proces epidemii

Walczący z uzależnieniami grzmią, że skoro Światowa Organizacja Zdrowia w dobie pandemii koronawirusa kreowała zabójczą narrację poprzez codzienne raporty ilu ludzi zmarło na koronowirusa, będzie miała teraz odwagę mówić, ilu ludzi odebrało sobie życie po to, aby ten pandemiczny proces samobójczy zahamować. Uświadamianie ludzkości o rozprzestrzeniającej się epidemii cyfroholizmu, to jedno, o wiele ważniejsze są sposoby docierania do młodzieży znajdującej się w kryzysie chęci dalszego życia oraz znalezienie panaceum na ich dramatyczne decyzje.

– Cyfrowi ludzie nie lubią ograniczeń. Szczególnie najmłodsi, czyli dzieci. Jeśli dałeś dziecku zabawkę, która jest jak studnia bez dna i nagle chcesz ją odebrać, to sprzeciw będzie ogromny. W wielu przypadkach oderwanie od monitora nie jest możliwe – zaznacza Daniel Dziewit. Ekspert dodaje, że beneficjentów jest mniej niż konsumentów cyfrowego smoczka. Otumanione cyfrowe dzieci porzucają dotychczasowe pasje i odnajdują nowe. Jedną z nich są dopalacze, inną narkotyki i cała masa wątpliwych suplementów zdrowia oraz fałszywego poczucia szczęścia.

Decyfryzacja cyfroholików

Przytłaczająca ogromem fala depresji, zaburzeń i prób samobójczych ma swoje źródło w szeroko rozumianym „big techu”. Terapeuci obrazują, że możemy przyjąć to za koszt, efekt uboczny, cenę za wygodę. Efekt to tabletka za tablet, czyli najpierw zabawa, potem rzekoma edukacja, wreszcie substancje stymulujące organizm do normalnej aktywności. Terapeuci tłumaczą, że tak produkuje się chorych uzależnionych i rodziny współuzależnionych. Stąd też coraz powszechniejsze zjawisko smutku, braku poczucia sensu, celu i braku nadziei. Takie cyfrowe i nowoczesne społeczeństwo nie ma szans być jednocześnie zdrowe.

Na szczęście rodzajów decyfryzacji i sposobów leczenia cyfroholizmu w Polsce z roku na rok jest coraz więcej. Zdobywającym rosnącą popularność jest natychmiastowy detoks w wyspecjalizowanych do tego celu ośrodkach. Jedną z takich placówek jest Prywatne Centrum Terapii Dla Młodzieży Reset, które ma
swoją siedzibę w pod Warszawą. Przyjeżdżają tu dorośli z pytaniem, co mają zrobić ze swoim dzieckiem, które przestało chodzić do szkoły, leży w łóżku ze smartfonem w ręku lub przy biurku przed tabletem, coraz rzadziej wychodzi z pokoju, zasłony są od świtu do nocy zaciągnięte, a nastolatek na propozycje odstawienia komputera i wyjścia do ludzi reaguje agresją lub straszy samobójstwem.

Terapia prowadzona jest stacjonarnie, a odstawienie jest nagłe. Reakcje po odcięciu pacjenta bywają podobne: agresja, niepokój, gniew, frustracja, poczucie pustki, zamknięcie się w sobie. Potem powolny powrót do siebie, do ludzi. Finalnie detoks ma wymiar psychoedukacyjny, motywacyjny i konstruktywny. Prowadzi do odbudowania kondycji psychicznej i fizycznej, a młody człowiek będący do niedawna na granicy śmierci, wraca do świata żywych.

Reklama