Agresywny ojciec w markecie

przemoc-dziecko
fot. sxc.hu Nikolay Titov Młody bolesławianin najpierw przy kasie zwyzywał dziecko, a potem, podobno, zaczął je kopać. Nikt nie zwrócił uwagi ojcu.
istotne.pl 0 carrefour, przemoc, ojciec, agresja

Reklama

Zdarzenie miało miejsce w niedzielę (28 sierpnia), zrelacjonował je nam naoczny świadek. Według niego około godziny 12:00 podpity ojciec 3-4-letniego chłopca zaczął go wyzywać w bardzo wulgarny sposób. Miał powiedzieć do synka: „Ty chuju” oraz „Podejdź do mnie szmaciarzu, bo ci zajebię”.

– Dziecko chciało tylko zobaczyć witryny, kiedy ojciec regulował rachunek – mówi świadek. – To maluch, który nie ustoi długo w jednym miejscu. Wyzwiska były potwornie wulgarne, a cała sytuacja straszna. Ochrona sklepu w ogóle nie zareagowała.

Świadek opowiada, że dziecko zaczęło płakać, kiedy ojciec kierował się w stronę wyjścia, a towarzyszący mu kolega ostrzegał go, że jeśli się nie uspokoi „będzie miał przesrane”. Nikt inny jednak na wulgarne zachowanie ojca nie zareagował – ani kasjerzy, ani klienci, ani ochrona.

Przy wyjściu ze sklepu, według słów świadka, ojciec miał kopnąć synka, bo maluch nie chciał wyjść ze sklepu i zatrzymał się przy kolorowych samochodach. Jakaś kobieta (niektórzy mówią, że znajoma lub sąsiadka ojca) poprosiła ochronę marketu, by zareagowała na zachowanie agresywnego mężczyzny. Ojciec z synem zdążyli w tym czasie już wyjść z pasażu. Świadek twierdzi, że ochroniarz odmówił interwencji, tłumacząc, że nie ma obowiązku wychodzić z budynku sklepu i interweniować na zewnątrz.

Mandat 50 zł za używanie słów wulgarnych

Świadek nie wie, co stało się na zewnątrz sklepu, ale po chwili agresywnego ojca na teren pasażu wciągnął lub wepchnął inny mężczyzna. Wtedy dopiero doczekano się reakcji ochrony, która wezwała policję.

– Otrzymaliśmy zgłoszenie od ochrony Carrefoura, że dwóch dorosłych mężczyzn szarpie się na terenie sklepu – informuje p.o. rzecznika policji Anna Kublik-Rościszewska. – I wysłaliśmy tam radiowóz. Mężczyzna nie był pijany, otrzymał mandat w wysokości 50 zł za używanie słów wulgarnych w miejscu publicznym. Dziecko odebrała matka, która pojawiła się na parkingu.

Policjanci, którzy przybyli na miejsce, chcieli porozmawiać ze świadkami. Niestety nikt nie był chętny. Jeden mężczyzna, którego policjanci zagadnęli, rzucił tylko, że dziecko było kopane, i zniknął.

– Niestety ludzie rozmawiają chętniej z dziennikarzem niż z policjantem – ubolewa rzeczniczka policji. – A to my jedynie możemy faktycznie pomóc dziecku w takiej sytuacji, a nie dziennikarz. Ochroniarze nie potwierdzili policjantom wersji o kopaniu dziecka. Opisy zachowania ojca są różnie interpretowane.

Świadek zdarzenia jest zbulwersowany postawą ochrony i brakiem reakcji na krzywdę dziecka. – Tak po ludzku powinni zareagować – mówi w rozmowie z nami. – Powinni zwrócić ojcu uwagę, coś mu powiedzieć, powstrzymać jego agresywne zachowanie.

Rzeczniczka policji mówi, że ochroniarze opisali policjantom zdarzenie inaczej niż nasz świadek. – Ochroniarze stwierdzili, że ojciec nogą skierował dziecko w stronę drzwi – informuje Kublik-Rościszewska. – Sprawdziłam tego 34-letniego bolesławianina i nie mamy ani o nim, ani o jego rodzinie żadnych informacji. Nie ma założonej „niebieskiej karty”, którą zakłada się w rodzinach, gdzie występuje przemoc w rodzinie.

Ochrona słabo zareagowała

Rzeczniczka policji, choć nie zna procedur i obowiązków ochrony w Carrefourze, również uważa, że ochroniarze powinni pilnować w sklepie porządku i zareagować na zachowanie mężczyzny. Jej przypuszczenia potwierdza szef ochrony firmy Solid Security w hipermarkecie.

– Ochrona jest zatrudniona głównie, by zminimalizować materialne straty ochranianej firmy, czyli zapobiec kradzieżom, ale ma takie prawa na terenie sklepu, jak funkcjonariusze publiczni – mówi Łukasz Mocarski. – Ochroniarze mają obowiązek zareagować na taką, jak ta opisywana, sytuację.

Mocarski zna historię o niedzielnym zajściu, ale do niego również dotarły różne informacje na temat zachowania ojca. – Jedni mówią, że syna kopał, inni, że tylko szarpał i popychał do wyjścia nogą – dodaje.

Jeśli któryś z naocznych świadków zechce poinformować – nawet anonimowo – policję osobiście, do domu mężczyzny zostanie wysłany dzielnicowy, by zrobić wywiad. I jeśli to będzie konieczne, rozpocznie się procedura zakładania „niebieskiej karty”.

– Jeśli na podstawie zebranych przez dzielnicowego informacji uznamy, że dochodzi do naruszania dobra dziecka, sprawa zostanie skierowana do sądu rodzinnego – mówi rzeczniczka. – Czasami sąsiedzi takich rodzin dużo wiedzą, niestety sami z siebie rzadko informują policję.

Czy postronne osoby powinny zwracać uwagę agresywnym rodzicom?
tak, dobro dziecka jest najważni
93.12 % głosów: 541
nie, to sprawa rodzica, jak trak
6.88 % głosów: 40

(informacja: Grażyna Hanaf)

Reklama