Nie ma słów dostatecznie obraźliwych pod adresem całej tej hołoty i urzędników pana B. w Polsce ! Byłem ministrantem, chodziłem do kościoła. Bo musiałem i byłem kontrolowany, kontrolowany! Dotarło do mnie w jakim ciemnogrodzie, środowisku, żyję ! Bardzo często matka pytała , nawet, znajomych czy mnie widzieli a potem pytała mnie kto był w kościele ! Unikałem obecności w kościele, mając 12-15 lat bo działało to na mnie jak płachta na byka ! Byłem na plebanii mając 10 lat, gdy z kilkoma ministrantami przenosiliśmy z kościoła chyba komże i tam odebrała je siostra zakonna. Ukradkiem spojrzałem , koledzy też, na wystrój pokoju, zastawiony stół z potrawami ! Komentarzom nie było końca ! Ja z kolegami nie byliśmy zbytnio dobrze sytuowani w domu i taki obrazem pozostaje w pamięci na zawsze. Ślub owszem kościelny ale żonka nie dopuszczała innej opcji ! Załatwiłem z księdzem w miejscowości żony, który mnie już znał, dałem w łapę i poprosiłem żeby ksiądz sprawy niezbędne załatwił bo ja nie mam czasu ! W kościele bywałem okazyjnie, dzieci poszły nawet do komunii, bierzmowania i na tym się skończyła obecność w murach kościoła. Powodem była jeszcze sprawa inna ale bardzo istotna w świadomości ! Uruchomione są książki , archiwa , z których wypływa cała paleta draństwa kościoła ! Wierzyć mi się nie chciało , spać nie dawała myśl, że kościół podpisał konkordat z Hitlerem ! Patriotyzm dla barw i symboli narodowych wpajano mi od dziecka. Ojciec był solą w oku władzy bo idąc do pracy 3-go Maja szedł z flagą którą bijał obok stanowiska pracy. Czysto odwiedzali nas "niebiescy" w domu i do dzisiaj to pamiętam choć byłem wówczas w przedszkolu. Z biegiem lat poznałem inne strony urzędników pana B. w historii ! Niedawno skończyłem czytać książkę TUPAC AMARU opartą na spisanych w archiwach sprawozdaniach mnichów i księży. Nie dziwię się młodzieży która niezbyt garnie się na indoktrynację kościelną bo mamy sporo światłych umysłów !