Awantura na sesji: finał w sądzie?

Tabliczka z napisem "Radni Rady Miasta"
fot. b.org Na naszych łamach wielokrotnie relacjonowaliśmy spory, do jakich dochodziło podczas sesji Rady Miasta. Tym razem jednak sprawa może znaleźć swój finał w sądzie. Tego materiału inne media nie pokażą!
istotne.pl 0 policja, wiesław ogrodnik, bogusław nowak, sesja rm

Reklama

We wrześniu 2008 r. pisaliśmy, że radny Hubert Prabucki złożył oświadczenie w imieniu klubów Ziemi Bolesławieckiej i Bolesławca XXI. – Opowiadamy się za poszanowaniem obowiązujących standardów w trakcie obrad. Uważamy, że zbyt często wygłaszane są wypowiedzi, które mogą nadwątlić zaufanie obywateli do działań Rady Miasta – powiedział podczas posiedzenia rajca. I dodał: – W celu zapobieżenia wystąpieniom, które kompromitują cała Radę Miasta Bolesławiec, zwracamy się z prośbą o zorganizowanie szkolenia dla radnych. Nasze kluby nie chcą stosowania w trakcie obrad retoryki, w której nienawiść jest najczęściej prezentowanym uczuciem.

Oświadczenia oświadczeniami, w praktyce bywa jednak różnie. Podczas ostatniej sesji Rady Miasta, która odbyła się 27 stycznia, doszło do kolejnej awantury. Po sprawozdaniu prezydenta głos zabrała m.in. Ewa Ołenicz-Bernacka z Platformy Obywatelskiej. Radna poruszyła kwestię budowy basenu na pl. Popiełuszki. Potem do dyskusji włączył się Bogusław Nowak (PO). – Przy tej okazji można poruszyć ważny problem: w jaki sposób przygotowuje się place do remontów, do przeprowadzenia inwestycji – powiedział. – Miałem przykre doświadczenia przy renowacji ul. Komuny Paryskiej. Widać było niegospodarność, nie zabezpieczono materiałów. Przy samym odbiorze prac wskazałem wiele uchybień, błędów w sztuce budowlanej. Bardzo prosiłem, aby wykonawca poprawił sytuację przy wjeździe do posesji Villa Ambasada [której Nowak jest właścicielem – przyp. red.]. Tymczasem na całej długości posesji chodnik został obniżony o 15 cm.

Przewodnicząca Rady Janina Piestrak-Babijczuk przerwała Nowakowi wypowiedź. – To się nie wiąże ze sprawozdaniem prezydenta – pouczyła rajcę. – Chciałem pokazać, jak przebiegają sprawy w mieście. Nadzór miasta nad inwestycjami powinien być wzorcowy – zripostował radny.

Do dyskusji o remoncie Komuny Paryskiej radni wrócili w dalszej części obrad. Głos zabrał Hubert Prabucki z Ziemi Bolesławieckiej. – Jako jeden z najstarszych radnych, i stażem, i wiekiem, muszę się odnieść do jednej rzeczy: zapominamy o tym, że radny reprezentuje tu, na tej sali, mieszkańców miasta. Nigdy nie powinien mówić we własnym interesie. To jest podstawowa zasada przyjęta w samorządach – podkreślił. – Co więcej, jeżeli sam radny jest osobiście zainteresowany podjęciem jakiejkolwiek uchwały, nie może brać udziału w głosowaniu. Dojazd do posesji Villa Ambasada to przecież jest sprawa pana Nowaka.

W podobnym tonie wypowiedział się wiceprezydent Wiesław Ogrodnik (PiS): – W lipcu ub.r. spotkałem się na podpisaniu umowy na przebudowę ulicy Komuny Paryskiej z szefami firm, które wygrały przetarg. Już wtedy przewidywałem, że będą kłopoty ze strony radnego Nowaka. Podczas tego spotkania powiedziałem: prezydentowi miasta zależy na dobrym wykonaniu tej inwestycji. Między innymi dlatego, że to będzie inwestycja nie na naszym terenie [ulicą administruje Zarząd Dróg Powiatowych – przyp. red.]. Mieszka tam wiele osób, działa wielu przedsiębiorców. Budowa powinna być prowadzona tak, aby potem było jak najmniej pretensji.

– Powiedziałem też – kontynuował Ogrodnik – że jednym z tych przedsiębiorców jest radny Nowak, który nie darzy sympatią władz miasta i który nie kocha Bolesławca.

Przed odbiorem generalnym remontu władze miasta skonsultowały się z zarządcą. – Zarząd Dróg Powiatowych nie zgłosił żadnych zastrzeżeń co do wykonania tej drogi – powiedział Ogrodnik. Wiceprezydent odniósł się też do kwestii wjazdu na posesję radnego Nowaka: – Prawdopodobnie podczas remontu Komuny Paryskiej pan radny wystąpił o zgodę na wybudowanie tego wjazdu. Wjazdy zawsze wykonywane są na koszt tego, któremu na nich zależy. W ub.r. uczestniczyłem w spotkaniu, które dotyczyło spraw między panem Nowakiem a wykonawcą. Dowiedziałem się, że zawarto ustną umowę i że pan Nowak miał zapłacić wykonawcy za wykonanie podjazdu. Ze zdziwieniem przyjąłem do wiadomości, że wykonawca nie skończy tej inwestycji, bo pan Nowak nie wywiązuje się z ustaleń. Czyli, mówiąc krótko, nie zapłacił wykonawcy. Przed godziną lub dwoma poleciłem sprawdzić, czy ta robota została zapłacona. Pan radny nie zapłacił. Nie chcę tego nazywać [po imieniu] – choć jest w języku polskim określenie na kogoś takiego, kto nie płaci – bo zaraz znalazłbym się w sądzie. Na pewno jednak naraził pan radny wykonawcę na pewne koszty. To naprawdę szczyt bezczelności: żeby angażować prezydenta we własne sprawy i jeszcze podnosić to na sesji Rady Miasta. Radnych obowiązuje pewna etyka. 95% interpelacji pana radnego Nowaka dotyczy jego spraw, jego kąta, jego podwórka.

– Niech pan zważa na słowa, panie prezydencie – odparował Bogusław Nowak. – Ja uważam. Bardzo uważam na słowa – odpowiedział ze spokojem Wiesław Ogrodnik. I dodał: – To, co pan tutaj prezentuje na sesjach, woła o pomstę do nieba. Ja nie jestem radnym, nie jestem przewodniczącym Rady. Ale to, co ja mówię do pana, a to, co pan wyrabia na tych sesjach – chyba w myśl zasady „Róbta, co chceta” – to naprawdę... Jestem zdziwiony. Aczkolwiek z drugiej strony, mówiąc o tej prywacie, przykład idzie z góry. Pewnie nieprzypadkowo jest pan w klubie Platformy Obywatelskiej.

W tym momencie Cezariusz Rudyk, szef klubu radnych PO, poprosił o 5 minut przerwy.

Kiedy Rada wznowiła obrady, przewodnicząca powiedziała: – Przepraszam pana radnego Nowaka za ostre i obraźliwe słowa, które padły na tej sali. Przepraszam wszystkich radnych. Myślę, że do takiego zdarzenia nie powinno było dojść.

Następnie głos zabrał Bogusław Nowak. – Jestem radnym. Ale proszę nie zapominać, że jestem też szefem przedsiębiorstwa, które zatrudnia prawie 20 osób. Ileś lat temu podjąłem się ogromnego wyzwania: odnowienia kawałka ulicy Komuny Paryskiej, podniesienia go z kompletnej ruiny. Dlaczego mam o tym nie mówić? – zapytał retorycznie. – Ja nie dostałem żadnej dotacji. Stąd ta walka o dobre wykonanie ulicy. Jeżeli już idą pieniądze na wykonanie jakiejś inwestycji, to dopilnujmy, aby ta inwestycja była wykonana dobrze. Musimy otworzyć oczy na to, że firmy robią chałtury, że robią jak najszybciej i jak najtaniej.

Radny Nowak zwrócił się do wiceprezydenta: – Może się Pan spodziewać sprawy w sądzie. To, co pan powiedział na tej sesji, bardzo mnie obraziło. Przedstawił mnie pan prawie jako jakiegoś złodzieja.

Następnie rajca PO powrócił do kwestii umowy z wykonawcą wjazdu. – Prosiłem przede wszystkim o fakturę, nigdy jej nie dostałem. Oni chcieli dostać te pieniądze do ręki, ja nie mogę robić takich rzeczy – tłumaczył. – Firma była wyjątkowo niesolidna, zrobiła wiele fuszerek, a państwo tych fuszerek broniliście. Nas nie stać na chałturę, my musimy robić rzeczy dobre, bo inaczej za rok znowu będziemy musieli te inwestycje poprawiać. Dziwię się, że władza stoi po stronie tego, co robił źle, a nie tego, co wskazał na to palcem.

Do dyskusji włączył się Cezariusz Rudyk. – Nie widzę w zapisie dzisiejszej sesji punktu „ocena klubu PO”, na którą pozwolił sobie pan Ogrodnik – zaznaczył. – Jako klub oczekujemy od pana przeprosin.

Głos zabrał też prezydent Piotr Roman: – Mnie się wydaje, że niektórzy tutaj mylą Bolesławiec z Indiami. W Bolesławcu nie będzie świętych krów. To jest mój komentarz.

Potem sytuacja uspokoiła się, ale tylko na chwilę. Radna Irena Dul (SLD) pytała o zasady zbywania garaży komunalnych. Na pytanie miał odpowiedzieć Jan Kisiliczyk, naczelnik Wydziału Mienia i Gospodarki Przestrzennej Urzędu Miasta. Zanim jednak do tego doszło, prezydent Piotr Roman pozwolił sobie na drobne złośliwości wobec radnej SLD. – Ja, co prawda, do końca pani wypowiedzi, wywodu prawnego, nie zrozumiałem. Myślę, że podobnie jak wiele osób na tej sali – powiedział Piotr Roman. I dodał, że to może dlatego, iż jego „możliwości percepcji są tutaj ograniczone”.

– Znowu pan obraża radnych – zareagował Bogusław Nowak. – Nie po raz pierwszy dzisiaj – dodała Irena Dul.

– Proszę uspokoić państwa radnych – powiedział Roman. – Pan radny Nowak pozwolił sobie na kolejne wycieczki w moim kierunku. Ja panu nie odpowiem. Moglibyśmy wrócić do sprawy Komuny Paryskiej. Powiedzieć, jak pan traktował wykonawców. Jakimi obelgami... Jak pan mnie nazwał. Jakie wulgaryzmy...

– Jest pan kłamcą, prezydentem-kłamcą! – krzyknął Nowak. – Prezydent nie może na sesji pozwalać sobie na poniżanie radnych.

Awantura może znaleźć swój finał w sądzie. Do sprawy wrócimy.

(informacja ii)

Reklama