Śmierć człowieka szerszenia
W niedzielę rano wędkarz wracający z nad Bobru znalazł pod mostem ciało 35-letniego, bezdomnego mężczyzny z raną ciętą głowy. Martwy miał przydomek „Szerszeń”. Mieszkał pod mostem, miał tam swoją szafkę, krzesło i leżankę z pościelą ubraną w kolorowe poszewki.
Po okolicy, w której przebywał, krąży opowieść o jego przydomku. Podobno kiedyś pijąc nalewkę wiśniową zjadł szerszenia, który mu do niej wleciał. Widywało się go w okolicy Kazimierza Wielkiego, Bema i Mostowej. Latem leżał na stercie piasku, przed budowanym domem. Wpatrywał się w niebo nieruchomo. Mieszkał pod mostem. Miał tam swoją kanapę, krzesło, kilka talerzy, nawet papcie. Na murze przęsła napisał: meta.
Ludzie mówią o nim: inteligentny i miły. Rozwiązywał krzyżówki, czytał książki. Był jedynakiem. Jego rodzice się rozwiedli. Ojciec wyjechał z Bolesławca.
Szerszeń podobno miał jakieś mieszkanie, ale nie potrafił na nie łożyć. Nie pracował nigdzie. Czasami poprosił kogoś o drobną sumę. Sprzedawał złom lub puszki. Tak, by starczyło na nalewkę, chleb i coś do niego.
W sobotę, przed śmiercią, kupił bułki w sklepie na Mostowej, jakąś gotową potrawę w puszce, potem wrócił po nalewkę. Sprzedawczynie zaznajomione z miejscowymi klientami, podobnymi Szerszeniowi, mówią, że był spokojny i przyjacielski.
Jeden z mieszkańców przypomina sobie, jak poprosił go o pięć złotych.
– Powiedział „od ciebie jeszcze nie pożyczałem, daj mi z pięć złotych”. Dałem mu – mówi mężczyzna. – Rozbroił mnie tym stwierdzeniem, że ode mnie jeszcze nie pożyczał, więc żeby mu dać.
Kobieta z Kazimierza wielkiego pamięta, jak szedł kiedyś przez most i wykrzykiwał oburzony:
– Z wariatami nie gadam.
Zamyśliła się przez chwilę, a potem dodała:
– Wtedy pomyślałam, że jeden wariat obraził się na innych. Tu u nas nad Bobrem stoją tacy cały dzień i piją. A teraz to jedyne moje wspomnienie o tym bezdomnym.
Młody chłopak z tej samej ulicy dodaje:
– Pamiętam go. Ale to był wrak człowieka. Wychudzony, wybiedzony. Siny na twarzy. ubrany na czarno, w glanach. Czasami widywałem go na żwirowni, przychodził z kumplami, pili tam i kąpali się latem.
Mężczyzna, który go znalazł, wracał z ryb. Zobaczył, że leży bezwładnie na ziemi. Zauważył ranę na głowie i zawiadomił policję.
Na miejscu zdarzenia, na mecie Szerszenia, nic nie ruszono. Została zakrwawiona pościel i cały dobytek. Przyjaciele zapalili tam znicz. Podobno w zeszłym roku Szerszeń zawiesił sobie między filarami kotary z materiału, by ochronić się od wiatru. Dziś miejsce jest puste. Niektórzy nawet nie wiedzieli, gdzie żył człowiek zwany Szerszeniem.
Oficjalna wersja policyjna
Do zdarzenia doszło w niedzielę, 8 listopada. Około 4:50 policja otrzymała zgłoszenie o zwłokach mężczyzny leżących pod mostem przy ulicy Mostowej. Ciało znalazł kolega denata.
35-latek miał ranę ciętą głowy. Był bezdomnym. Policja ustala przyczyny tragedii. Śledczy wstępnie wykluczają udział osób trzecich. 9 listopada odbędzie się sekcja zwłok mężczyzny.
(informacja KPP Bolesławiec/ii)