Wilki umierają w męczarniach. Problem z kłusownictwem coraz większy

Wilk
fot. Stowarzyszenie dla Natury Wilk Na początku kwietnia Stowarzyszenie dla Natury Wilk opublikowało filmik pokazujący, jak umierają te wspaniałe drapieżniki. Uwaga, drastyczne zdjęcia!
istotne.pl 183 policja, ekologia, zwierzęta, las, wilk, straż leśna

Reklama

Medialne doniesienia o śmierci wilków z rąk kłusowników są ostatnio coraz częstsze. Niedawno w lesie koło Brunowa skonał we wnykach samiec tego gatunku. Jak podało Polskie Radio Wrocław, drapieżnik cierpiał ok. 2 tygodni. O to, jaka jest skala problemu, zapytaliśmy dr Sabinę Pierużek-Nowak, szefową Stowarzyszenia dla Natury Wilk. – Niepokojąco duża – odpowiedziała ekolożka. – Kłopot polega na tym, że jeśli we wnyki złapią się sarny, jelenie czy dziki, to kłusownik je zabierze. Gdy złapie się w nie wilk, kłusownik czeka, aż zwierzę umrze. Zwykle dla zwierzęcia kończy się to wieloma dniami cierpienia.

Problemem, zdaniem S. Pierużek-Nowak, jest m.in. to, że w Polsce rzadko piętnuje się ten proceder. – Ludziom wydaje się, że to marginalna sprawa – mówi szefowa organizacji. – A to jest zjawisko, które dotyka wielu gatunków zwierząt.

Mało tego, w pewnym sensie takie zwierzęta jak wilki mają gorzej od zwierzyny łownej. – Straż leśna nastawiona jest przede wszystkim na ochronę gatunków łownych. Nie ma w kraju struktury, która prawnie byłaby zobligowana do tego, aby aktywnie zwalczać zabijanie gatunków chronionych – podkreśla ekolożka.

Co można zrobić? – Trzeba ludzi informować, musi być niezgoda społeczna na nielegalne zabijanie zwierząt – podkreśla Sabina Pierużek-Nowak. – Tym bardziej że mieszkańcy przyleśnych wsi zazwyczaj wiedzą, kto para się kłusownictwem.

Jeśli wilkowi we wnykach utknie łapa, nie ma szans się uwolnić, może co najwyżej odgryźć sobie tę kończynę. Był taki przypadek w Nadleśnictwie Przemków. W ciągu jednego miesiąca wilczyca dwukrotnie wpadła w sidła. Za pierwszym razem oswobodziła się, odgryzłszy sobie łapę. Niestety, za drugim razem nie udało jej się uwolnić. Wdało się tak poważne zakażenie, że lekarz weterynarii nie zdołał uratować wadery.

Co jeszcze smutniejsze, bywa, że wilki padają ofiarą… myśliwych, którzy nie ukrywają tego, że mają negatywne nastawienie do tych drapieżników, bo te stanowią dla nich swego rodzaju konkurencję (polują na tę samą zwierzynę). Do mediów i urzędów – prawdopodobnie po to, by zrobić tym ssakom czarny piar – wysyłane są filmiki przedstawiające np. watahę wilków z USA. To wszystko z adnotacją, że to nagranie z któregoś miejsca w Polsce. – Często potem okazuje się, że taki filmik wysłał właśnie myśliwy – dodaje szefowa stowarzyszenia.

Co o tym myślicie? Zapraszamy do dyskusji.

Reklama