Maciejowi Małkowskiemu (radnemu powiatowemu) nie spodobał się wczorajszy felieton Grażyny Hanaf. Uznał, że jeden z akapitów jest atakiem na niego. Na blogu zastanawiał się, za co spotkała go krytyka. Jedynym wnioskiem, do jakiego doszedł, były pieniądze. Uznał, że za sympatię należy płacić, a jeśli się nie płaci, jest się atakowanym.
Sprawdziliśmy, jak wygląda to stwierdzenie w przypadku postępowania samego Małkowskiego. W latach 2007-2010, gdy był m.in. wiceprezydentem miasta, zarobił ponad 355 tys. zł. W mediach lub internecie ani razu nie krytykował wówczas spraw związanych z miastem.
W grudniu 2010 roku Małkowski stracił stanowisko wiceprezydenta. Przez ostatnie niecałe dwa lata z Urzędu Miasta nie dostał ani złotówki, wzrosła za to liczba problemów, które radny zaczął opisywać. Do dzisiaj uzbierało się szesnaście – wychodzi jedna sprawa na półtora miesiąca.
W naszym felietonie skrytykowaliśmy jedynie działania publiczne radnego powiatu i byłego wiceprezydenta. Maciej Małkowski oburzony za to, że go skrytykowano, zarzucił nam coś, co on sam robi od momentu, kiedy na jego konto przestała wpływać pensja z Urzędu Miasta.
(informacja: KG)