W poniedziałkowe popołudnie, punktualnie o 16:00, na murawie nowoczesnego stadionu miejskiego w Bolesławcu rozpoczął się cichy, ale wyjątkowo zdeterminowany rajd. Główną bohaterką była... kosiarka automatyczna, która niczym robot z filmów science fiction wyruszyła w swoją zieloną misję.
Wyjechała z prawej strony – bez fanfar i fleszy – ale z pełną świadomością zadania: murawa miała wyglądać jak katalogowy trawnik. Z gracją i spokojem, nie spiesząc się zanadto (bo i po co?), rozpoczęła wielogodzinną przygodę.
Od 16:00 do 21:10 ta zielona wojowniczka nieprzerwanie przecinała trawę, zakręcała, zawracała i przycinała z chirurgiczną precyzją każde źdźbło, jakby szykowała boisko na finał Ligi Mistrzów – albo przynajmniej Ligi Powiatowej.
A o 21:10 zakończyła misję i wróciła na swoje miejsce, by doładować akumulatory. Nie trzeba było jej mówić „do bazy” – po prostu wiedziała. Zakończyła dzień tam, gdzie go zaczęła.
Stadion w Bolesławcu nie tylko błyszczy nowością, ale i trawą przyciętą tak równo, że ho, ho.