We wtorek 28 czerwca przed południem pan Krzysztof obsługiwał klientkę na stacji benzynowej. Tankował jej auto. Schodząc z krawężnika tak nieszczęśliwie stanął, że doznał urazu kolana.
– Klientka chciała zatankować bak do pełna, zabezpieczyłem, by się jej lało do pełna i chciałem podbiec do drugiego klienta, by mu pomóc – opowiada Krzysztof. – Wtedy z krawężnika noga mi się omsknęła i kolano strzeliło.
Z bolącą nogą pan Krzysztof pojechał na SOR. Była godzina 11:35.
– Dojechałem tam z wielką biedą, a na SOR-ze skierowano mnie do poradni chirurgicznej – opowiada pan Krzysztof. – Jakiś pan wygonił mnie na dół i zasuwaj sobie wkoło budynku slalomem, a w poradni mi mówią, że zdarzenia nagłe przyjmowane są dopiero o 13:30. I wtedy chirurg mnie przyjmie. I trzeba się zarejestrować. To jest normalna obsługa szpitala?! Poczekalnia pełna, nie ma gdzie usiąść. Zabrałem się do domu, wziąłem tabletki przeciwbólowe i jutro jadę do Lubania lub innego szpitala. Na stacji benzynowej lepiej dbamy o klienta, niż szpital o pacjenta – dodał pan Krzysztof.
O sprawę spytaliśmy dyrektora Kamila Barczyka, który zajął się tym zgłoszeniem natychmiast. Dodał też, że poradnia chirurgiczna w szpitalu obsługuje pacjentów z całego powiatu i ilość osób jest tam zawsze ogromna, co spowalnia pracę poradni. Sprawą pana Krzysztofa zająć się ma specjalista ds. Praw Pacjenta.
To rodzaj takiej sprawy, w której, mimo że wszystkie procedury zostały spełnione, bo pacjent mógł zostać przyjęty w poradni o konkretnej godzinie, człowiek ma poczucie, że został źle potraktowany przez personel. Bez należytej troski. Pacjent z bólem na pewno nie jest łatwym klientem, ale dzisiaj, kiedy wszyscy, którzy pracują w usługach lub mają kontakt bezpośredni z klientem, zobowiązani są do uprzejmości, tego samego oczekują od innych, szczególnie w szpitalu.
Jakie są Wasze doświadczenia ze szpitalem w Bolesławcu?