3 oszustów zadzwoniło do bolesławieckiej biznesmenki. Powołali się na… premiera Morawieckiego

Pieniądze
fot. istotne.pl Misternie uknuta intryga zakończyła się fiaskiem. Czytelniczka: – Pandemia stworzyła niewiarygodne możliwości oszukiwania ludzi.
istotne.pl 183 policja, oszustwo

Reklama

Zdarzenie miało miejsce we wtorek, 16 marca. Do bolesławianki, kobiety prowadzącej działalność gospodarczą, na telefon stacjonarny zadzwonił oszust, który podał się za funkcjonariusza stołecznego – uwaga! – Biura… Korupcyjnego. Przedsiębiorczyni, która odebrała telefon, od razu została zapytana, czy jest sama, bo tej rozmowy nie mogły rzekomo usłyszeć żadne osoby trzecie.

Quasi-funkcjonariusz powiedział kobiecie, że w ręce służb wpadła grupa oszustów, która dysponowała nie swoimi dowodami osobistymi, w tym dokumentem bolesławianki. Ta od razu powiedziała, że dowód ma przy sobie. To jednak nie zbiło bandyty z pantałyku. Zaczął mówić, że jakiś pracownik banku wykradł dane osobowe kilku osób i ktoś – właśnie na nazwisko Czytelniczki – wziął kredyt na 40 tysięcy złotych.

Bolesławianka chciała się rozłączyć, wtedy pseudopolicjant zmienił ton: – Czy pani wie, z kim pani rozmawia?!

I widząc, że kobieta zaczyna powątpiewać w jego wersję wydarzeń, kazał jej wziąć kartkę i długopis i zapisać swoje imię, nazwisko, a także numer legitymacji służbowej. Po czym poinstruował rozmówczynię, aby po usłyszeniu ciągłego sygnału wystukała numer alarmowy 997 i potwierdziła jego tożsamość u dyżurnego policji.

I rzeczywiście, „dyżurny” potwierdził, że bolesławianka rozmawia z funkcjonariuszem z Warszawy. Na tym jednak nie koniec. Aby jeszcze bardziej zamącić swej ofierze w głowie, oszuści przekierowali połączenie do… „prokuratora”.

Ten od razu zaznaczył, że rozmowa jest nagrywana i że kobiecie nie wolno się z nikim kontaktować. Wówczas bolesławianka zapytała, czemu nie jest przesłuchiwana w komendzie czy w siedzibie prokuratury. W odpowiedzi usłyszała: „Morawiecki dał nam uprawnienia, żeby w dobie pandemii przesłuchiwać przez telefon”.

Niby-prokurator wypytywał między innymi, czy biznesmenka ma konto osobiste w banku. Gdy ta potwierdziła, zapytał, ile ma na koncie i jaką kwotę z tych środków ma on zabezpieczyć na wypadek włamania. Wtedy kobieta rozłączyła się i zadzwoniła na policję. I tym samym misternie uknuta intryga zakończyła się fiaskiem.

UWAGA!

Wygląda na to, że bandyci z seniorów przerzucili się na przedsiębiorców. Jak udało nam się ustalić, to niejedyne tego typu zdarzenie, jakie miało wczoraj miejsce w powiecie bolesławieckim. Czytelniczka:

Chcę, żeby to było nagłośnione, bo może choć jedną istotę uda się uchronić. Nie każdy miał kontakty z policją, prokuratorem, nie każdy wie, jak to się odbywa.

I podkreśla, że trik z numerem 997 uśpił nieco jej czujność. Rzecz wydawała się też wiarygodniejsza z powodu sytuacji pandemicznej. – Pandemia stworzyła niewiarygodne możliwości oszukiwania ludzi – zaznacza z żalem.

Na szczęście bolesławianka nie padła ofiarą oszustów. Ale ile osób jeszcze się nabierze?

Przypomnijmy. Za to przestępstwo grozi kara od sześciu miesięcy do nawet ośmiu lat więzienia.

Reklama