Czy weterynarz pomógł, czy skrzywdził yorka, który zjadł trutkę na szczury?

Pies w lecznicy weterynaryjnej
fot. Czytelniczka Dramatyczną walkę o zdrowie i życia psa stoczyła czytelniczka, której piesek zjadł trutkę na szczury. Po zabiegu jaki wykonał weterynarz w Bolesławcu pies całą noc miał konać z bólu. Bolesławiecki lekarz odpowiada, że zastosował zwyczajową procedurę w tej sytuacji.
istotne.pl 86 weterynarz, pies

Reklama

Kobieta w niedzielę 4 lutego zgłosiła się do jednej z przychodni w Bolesławcu działającej całodobowo. Podejrzewała, że jej pies mógł zjeść trutkę na szczury.

– Około 60-letni Pan po wpisaniu danych psa poinformował nas o tym, że będzie wywoływał wymioty wodą utlenioną 3% – wyjaśniła czytelniczka. -. Pies dostał zastrzyk otumaniający. Gdy zaczął działać, weterynarz zaczął wlewać psu wodę utlenioną do gardła, użył aż 3 butelek na psa ważącego 5, 5 kg. Po paru próbach wlewania york dostał ataku i go wykręciło, razem z mężem myśleliśmy, że zaraz go stracimy – dodała.

Po jakimś czasie pojawiły się wymioty. Po tym wszystkim york dostał zastrzyk rozkurczowy i 2 tabletki witaminy K do podania w domu.

– Nie dostał żadnych antybiotyków ani kroplówki. Około godziny 19:00 pies zaczął ciężko oddychać i cały czas ulewał. Przez całą noc strasznie się męczył, konał z bólu i nie chciał nic pić – powiedziała właścicielka psa.

Weterynarz potwierdza, że w niedzielę miał taką wizytę.

– W istocie taka wizyta miała miejsce – potwierdził weterynarz. – Do gabinetu trafił pies po zjedzeniu trutki przeciwko szczurom. Zastosowano standardową procedurę wywołania wymiotów, w tym przypadku poprzez podanie preparatu premedykującego. Zwierzę było nienakarmione i wymioty nie wystąpiły, dlatego napojono psa wodą utlenioną. W takim przypadku podaje się płyny, aby zwierzę je połykało i dlatego używa się do tego kilku butelek 100-mililitrowych, ponieważ część płynów wylewa się na zewnątrz. Po 30 minutach od podania wody utlenionej zwierzę zwymiotowało. Poprosiłem właścicieli o pozostanie z ich pupilem na obserwacji w lecznicy przez kolejne 30 minut. W tym czasie ustały wymioty i pacjent otrzymał leki rozkurczowe, potrzebne do uspokojenia przewodu pokarmowego. Do domu wydano właścicielom leki zwiększające krzepliwość krwi i zalecono wizytę kontrolną w dniu następnym. Właściciele zwierzęcia zareagowali na tą groźną sytuację bardzo szybko, więc prawdopodobieństwo wchłonięcia się trutki do krwioobiegu i wystąpienia objawów krwawienia z przewodu pokarmowego, a także uszkodzenia wątroby i nerek było niewielkie. Domniemam dobry stan zdrowia zwierzęcia, ponieważ klienci nie pojawili się na wizycie kontrolnej kolejnego dnia – wyjaśnił lekarz.

W poniedziałek rano właściciele pojechali już do innego, zaufanego weterynarza. Niestety ten weterynarz nie chciał udzielić nam żadnych informacji na temat wizyty psa, zasłaniając się tajnością dokumentacji medycznej.

– Kiedy zostaliśmy przyjęci okazało się, że pies jest odwodniony i ma gorączkę 40 stopni – opowiadała swoje wrażenia czytelniczka. -  Wykonano mu morfologię i pakiet badań na wątrobę oraz nerki, z których wyszło, że ma podniesione parametry wątrobowe. Taka ilość wody utlenionej poparzyła mu całe dziąsła, przełyk, żołądek i błonę śluzową. Został od razu podłączony do kroplówki i podane zostały mu antybiotyki. Przez kolejne dwa dni również dostawał antybiotyki i kroplówki. Dalsze leczenie psa musimy kontynuować w Niemczech, ponieważ tu mieszkamy – wyjaśniła.

Po powrocie do Niemiec tamtejszy weterynarz miał poinformować właścicielkę psa, że jego zdaniem pies dostał zbyt dużą ilość i stężenie wody utlenionej.

– Niemiecki weterynarz poinformował nas również, że jeśli pies nie zacznie jeść i pić samodzielnie to będzie konieczność założenia mu sondy. Leczenie naszego psa będzie bardzo długie i kosztowne przez szkody, które wyrządził Pan weterynarz z Bolesławca – uznała czytelniczka.

Czytelniczka poinformowała nas, że sprawa została zgłoszona do Dolnośląskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.

Reklama