Czy mi wybaczą, że dałam się nabrać?

Dorota Jaróg
fot. istotne.pl Dorota Jaróg wystąpi w „Rozmowach w toku”. Bardziej niż na program Drzyzgi czeka na wyrok apelacji i zastanawia się, jak pospłacać długi.
istotne.pl 0 oszustwo, jaróg, miłość

Reklama

Dorota Jaróg opowiedziała swoją historię wiele razy. O tym, jak oszukała ją Małgorzata W., podając się za mężczyznę i jak przesłała jej 400 tysięcy złotych, za każdym razem niszcząc dowód wpłaty. Podczas ostatniego roku udzieliła wielu wywiadów i była zapraszana do programów telewizyjnych. W końcu trafiła do „Rozmów w toku” (program zostanie wyemitowany 10 lutego o 15:55 w TVN). Pisała o niej regionalna prasa i kobiece pisma ogólnopolskie. Rozmowy z dziennikarzami były rodzajem terapii. Wyrzuceniem z siebie tego, co ją spotkało przez cztery lata kontaktów z oszustką ocenioną przez sąd jako osoba ze skłonnościami do emocjonalnej manipulacji, zaspakajająca swoje potrzeby bez uwzględniania uczuć innych.

W studiu „Rozmów w toku” nikt nie oceniał

Zaproszenie do programu Ewy Drzyzgi nie wzbudziło entuzjazmu Doroty. Obawiała się, jak odbiorą ją rodzina i znajomi. – Nie każdemu się ten program podoba. Nie wiem, jak odbiorą go bliscy, kiedy już zostanie wyemitowany. Na początku nie chciałam się zgodzić. Ale tak nalegali, że uległam – mówi Dorota. – Nie bardzo podobała mi się bezpośrednia konfrontacja z publicznością. Nie pojechałam tam dla pieniędzy. Zwrot kosztów podróży i honorarium 300 złotych za wykorzystanie wizerunku nie są kwotami, które oszałamiają.

Sama dała się oszukać na niewyobrażalną sumę. I to o tym opowiadała w studiu podczas nagrania. Jak poznała Szymona, za którego podawała się Małgorzata z Raciborowa. Na co oszustka miała przeznaczyć pierwszą wysłaną kwotę. Jak rozwijała się ta znajomość. Podczas nagrania Dorota Jaróg była ogromnie stremowana, choć traktowano ją w programie „Rozmowy w toku” jak księżniczkę. – Na widok publiczności zapomniałam, co mam powiedzieć. Ale czułam się w programie bardzo dobrze. Zajęto się mną i przede wszystkim nie oceniano. Uznano, że to, co mi się przydarzyło, mogło się przydarzyć każdemu. Nikt na mnie nie napadł. Bałam się pytań z sali. Na forach ciągle piszą, że jestem głupia, naiwna, że zasłużyłam na to, co mnie spotkało. Ludzie nie mogą mi wybaczyć, że dałam się oszukać opowiadała Dorota. – Psycholog w studio ocenił mnie jako osobę nadopiekuńczą. Jakaś pani z widowni, zapytała, czy starałam się zobaczyć z Szymonem, by sprawdzić, jak wygląda. Inna kobieta zapytała, czy teraz będę bardziej sprawdzać mężczyzn, których poznam. Zapewniłam, że tak.

Wyrok wciąż nieprawomocny

Po publikacji jej historii w „Życiu na Gorąco” skontaktował się z Dorotą mężczyzna po czterdziestce. Chciał się spotkać. Ale zdecydowanie odmówiła. Na razie nie zamierza się z nikim spotykać. Czeka na wyrok apelacji, którą złożył adwokat skazanej oszustki. Wyrok skazujący Małgorzatę W. na dwa lata i dwa miesiące pozbawienia wolności nie pomoże jednak Dorocie w spłacie długu. – Myślę o ogłoszeniu upadłości konsumenckiej, ale nie wiem, czy mam na to szanse – zastanawia się Dorota. – Może będę musiała spłacić tylko kapitał. Nie liczę odsetek. Rosną każdego dnia o kilkaset złotych. Regularnie spotykam się z komornikiem. Obawiam się też wyroku apelacji. Ona [Małgorzata W. – przyp. red.] siedzi sobie w domu i pewnie się cieszy, że nic jej nie zrobili. Sprawa jest wciąż niezakończona.

Sąd uznał, że wysoka kara więzienia dla Małgorzaty W. spełni efekt zapobiegawczy i wychowawczy. Bo tylko w ten sposób można jej uświadomić nieopłacalność popełnienia przestępstw i konieczność zmiany dotychczasowego trybu życia. Apelacja dotyczyła m.in. podważenia kwoty, jaką Dorota przesłała oszustce. Na podstawie zebranych dowodów (wpłat z Poczty Polskiej od maja 2008 do czerwca 2009 roku) suma wynosi 126 tysięcy. Poczta Polska przechowuje dowody tylko przez rok. Dorota ukrywała przed rodziną wysyłanie pieniędzy ukochanemu i niszczyła dowody wpłaty. Sąd dał wiarę jej zeznaniom, bo były spójne i logiczne. Nie dopatrzono się w nich chęci zemsty. Dorota Jaróg zeznała, że wysłała Małgorzacie prawie 400 tysięcy. Oskarżona nie zeznawała w sądzie i nie zaprzeczała. Odmówiła odpowiedzi na wszelkie pytania. Wyrok apelacji zapadnie w tym tygodniu. Całkiem prawdopodobne jest, że oszustka śmieje się i z oszukanej, i z wymiaru sprawiedliwości. A oszukanej wiele osób wciąż nie może wybaczyć, że dała się nabrać.

(informacja Grażyna Hanaf)

Reklama