Oszczędności miasta kosztem dzieci

  • Zaniepokojony rodzic (Ak5qud), 2011-06-15 08:17 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Jestem rodzicem ucznia jednej z bolesławieckich szkół podstawowych będących w zarządzie miasta czyli prezydenta. Z wielkim niepokojem ja i inni rodzice przyjęliśmy informację o "rozbiciu" jednej z klas rocznika mojego dziecka i przeniesieniu tych dzieci do innych klas szkoły. Skutkiem tego w klasie jest po trzydzieści kilkoro dzieci! Wiem, że w innych szkołach podstawowych zarządzanych przez miasto jest podobnie. Dotyczy to dzieci małych gdzie komfort nauki powinien być jaknajlepszy. Czy Pan prezydent szuka oszczędności w miejskim budżecie kosztem naszych dzieci? Widać jest o co walczyć bo jak mówią dyrektorzy utrzymanie jednej klasy to 150-200 tys zł rocznie, ale czy naprawdę tych oszczędności trzeba szukać tam gdzie właśnieoszczędzać nie powinniśmy? Co na to nowy wiceprezydent - były dyrektor szkoły? Godzi się na to? Co na to radni? Wszystko to zrobiono po cichu w tajemnicy przed nami rodzicami. Dyrektor twierdzi, że to już jest pewne i bezradnie rozkłada ręce odsyłając do władz. Czy macie podobny problem rodzice?

  • xx (AE7Ix5), 2011-06-15 08:39 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Oszczedzaja i w przedszkolach wieksze grupy beda i po 100 zl ma byc wiecej coa tak planuja wiece rewelacja miasto oszczedza jak moze chyba juz utonelo w dlugach na maxa tyle nastawiali budynkow sredniej jakosci to teraz mamy kredyty i raty do placenia na dlugie lata...

  • zosia (v3YJs), 2011-06-15 08:47 Cytuj Zgłoś nadużycie

    U mojego dziecka w szkole podst. Nr 3 jest taka sytuacja i to w klasie nauczania poczatkowego! To skandal! Moi znajomi z sp nr 4 mowia to samo. Jak tak mozna? Jak te nasze dzieci maja sie uczyc? A oplaty w przedszkolach i inne posrednie w szkolach musza wzrosnac bo placowki te maja miec baseny, aby Orka sie bilansowala. Takze za wszystko zaplacimy my, mieszkancy!

  • ula (AtPG2Q), 2011-06-15 09:23 Cytuj Zgłoś nadużycie

    W szkole nr 2 bylo zebranie na tamat przeniesienia dzieci klas 4-6 do gimnazjum na Polna dla dobra dzieci bo szkola sie sypie a nie ma pieniedzy na remont. Skoro tak im zal zabytkowej szkoly mogli zainwestowac w nia kase zamiast budowac Orke, fontanne itp. Brakuje placow zabaw-oczywiscie wokol rynku nie ma tego problemu. Wiekszosc rodzicow byla przeciw przeniesienia dzieci do gimnazjum bo nie od dzis wiadomo co tam sie dzieje ale ponoc zebranie zebraniem a i tak juz jest przesadzone bo o ile to prawda ma tam powstac hotel-czyli jednak bedzie szkola remontowana ale po to zeby kase trzepac z nastepnego obiektu.

  • Zaniepokojony rodzic (Ak5qud), 2011-06-15 09:32 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Ja rozumiem, że jest niż itd.. Ale nie może to być argumentem, aby upychać dzieci do klas po 30+. Powiem więcej to pozorny argument. Prawdziwym powodem są pieniądze. Przecież to odbije się na wynikach nauczania naszych pociech. Jak nauczyciel ma zapanować na tak wielką klasą, szczególnie w dzisiejszych czasach kiedy dzieci są tak absorbujące, gdzie czyha tyle zagrożeń: narkotyki, alkohol, zbyt wczesna inicjacja seksualna, uzależnienie od internetu i in.... To nie komuna panie prezydencie, to nasze życie w trudnych czasach. Ps. Nauczyciele pilnujcie pracy. Może nie w tym roku, ale w następnych kolej na was. Mniej klas - mniej pedagogów.

  • sam (AtJjB0), 2011-06-15 09:56 Cytuj Zgłoś nadużycie

    A moje dziecko chodzi do prywatnej szkoły i ma klasę dwunastosobową... Chcieliście basenu, fontanny, setek ławeczek to macie... Kredyciki trzeba spłacać...

  • magicca (AE7gHV), 2011-06-15 10:16 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Cieszę się, że ktoś podjął ten temat. Gospodarowanie środkami pieniężnymi w naszym pięknym mieście mocno niepokoi mnie od dawna. Jest coraz śliczniej, tylko... mało praktycznie. I dopóki to było kładzenie eleganckich chodników (przykład obok stawu), po to, by po kilku miesiącach je zrywać i kłaść jeszcze bardziej zachwycające kosteczki, to tylko zaciskałam zęby. O budowaniu basenu wielkości dużej sadzawki, obiektu z niepraktycznym układem pomieszczeń - nie wspominam. Nie zabierałam głosu w sprawie umiarkowanie zadowalającej polityki zarządzania instytucją (i gmachem) z wielkim potencjałem - BOK-MCC. Potencjał jest i będzie... marniał. Teraz polityka weszła z impetem do szkół. Cięcia etatów nauczycieli - pomijam. Prawa rynku pracy (do pewnego stopnia). Załóżmy, że to świat dorosłych i trzeba umieć z tym żyć. Jednak robienie krzywdy dzieciom poprzez rozwiązywanie klas, łączenie oddziałów? Tyle mówi się o konieczności zaspokajania potrzeby stabilności, stwarzanie dzieciom przyjaznych warunków do rozwoju osobowego. A tu - przychodzą "wielkie nożyce" i tną: przyjaźnie, korzenie, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie do nauczycieli i szkoły jako instytucji. I można uprawiać demagogię w stylu, że "niegdyś to przecież wszyscy do bardzo licznych klas chodziliśmy i na ludzi wyrośliśmy". Dwie kwestie: 1/ na jakich ludzi? Takich, którzy przesuwają granice moralności w zależności od tego, jak im wygodnie? 2/ jaka była mentalność młodzieży/dzieci 20 lat temu i jakie uprawnienia miała szkoła w celu egzekwowania porządku? Jakie narzędzia dyscyplinowania tak licznych grup ma dziś? Co społeczeństwo zrobiło z autorytetem nauczyciela? Takie "ekonomiczne" działania nie pomogą ani wzmacnianiu wizerunku szkół, ani nie pomogą nauczycielom. Machina braku wzajemnego zaufania będzie nakręcać się, skutkiem będzie obniżanie poziomu nauczania (choć brzmi to paranoidalnie - wszyscy wiemy, że już teraz w porównaniu do "20. Lat temu" szału nie ma) i szerzenie społecznego marazmu, nihilizmu, bylejakości. Nie wiem, w jakim kierunku zmierza polityka miasta? Stanowimy swoisty mikrokosmos. Coraz gorzej znoszę nasze charakterystyczne małomiasteczkowe zadęcie i przerost formy nad treścią w sprawach i ważnych, i prozaicznych. (Żałuję, że na zebrania z rodzicami nie zostali oddelegowani ludzie, którzy podejmowali decyzje o radosnych cięciach. Przykro mi, że to nie oni patrzyli w oczy rodzicom. Może następnym razem byliby mniej urzędnikami, a bardziej ludźmi, gdyby to oni osobiście przekazywali dzieciom informacje o konieczności "cięć budżetowych").

  • Reklama

  • Lolo (ANx1mw), 2011-06-15 10:28 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Łał ja chodziłem do podstawówki w latach 80. W mojej klasie jak i innych było od 28 do 32 uczniów (wyż demograficzny). Z mojej klasy ponad połowa kolegów i koleżanek skończyła potem studia. Czy tak duża liczba osób w klasie nam w tym zaszkodziła? Wątpie... Wszystko zależy od nauczycieli.

  • zoo w maju (AN0rZc), 2011-06-15 10:36 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Coś ten temat wygląda jak za czasów tegorocznych wyborów lokalnych... Czyżby ktoś sobie robil grunt pod kolejne wybory? Ataki na inwestycje Romana, to już było, rozpaczliwy los dzieci boelesławieckich, za który odpowiedzialny jest prezydent... hmy? Oczywiście to teoria sposkowa i za taką ją uznajcie. Ale te wpisy "zaniepokojonych rodziców" dziwnie podobne do siebie, jak na uzgodnionych zenznianiach. Czołem.

  • sam (AtJjB0), 2011-06-15 10:41 Cytuj Zgłoś nadużycie

    A co ma Roman do tegorocznych wyborów?

  • t (AE7II8), 2011-06-15 10:59 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Lolo, 100% procent racji, wszystko zależy od nauczycieli, a z nimi jest coraz gorzej? Połowa się nie nadaje do tego zawodu.

  • zosia (v3YJs), 2011-06-15 11:56 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Lolo, nie porownoj lat 80 z dzisiejszymi. To byla inna epoka zarowno pod wzgledem technicznym jak i obyczajowym. Dzieciaki mialy mniej pokus, podniet i dalo sie nad nimi panowac. Dzis w 30 osobowej klasie jest to prawie niewykonalne. Do zoo w maju: czlowieku, to sa fakty! Widac nie masz tego problemu.

  • t. (AE7II8), 2011-06-15 12:07 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Zosia, podniecaj się dalej, zobaczymy gdzie, wylądujesz''?

  • yeti (ANuuzD), 2011-06-15 14:44 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Utopia: efektywne uczenie - indywidualizacja nauczania - grupy 15 osobowe - Fakty: walka nauczyciela z porządkiem na lekcji, brak autorytetu, strach przed dyrekcją (dyrektora przed rodzicami i samorządem) i dzieci "tylko" 30... Smutne.

  • magicca (AE7IJ8), 2011-06-15 15:55 Cytuj Zgłoś nadużycie

    ~zoo w maju, wypowiem się tylko za siebie: Jestem rodzicem. Nie mam interesu robić żadnego "gruntu pod wybory", ponieważ nie bawię się w politykę. Nie zmienia to faktu, że nie podobają mi się decyzje urzędników. Teorie spiskowe to raczej Ty uprawiasz, doszukując się w wypowiedziach rodziców jakiegoś "haka".

  • 1
  • 2

Reklama