Żyli wśród nas. Helena i Wincenty Tyrankiewiczowie

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

To niewątpliwy paradoks, że myśl człowieka bywa trwalsza niż jego życie: pozostaje po nim - mimo swojej ulotności i braku materialnych wymiarów, jest cytowana, interpretowana, weryfikowana empirycznie w praktyce, która stanowi najwyższe kryterium prawdy. Taką piękną myśl wyraził francuski pedagog Jean Condercet, pisząc o procesie odkrywania utajonych uczniowskich talentów:
"Trzeba dotknąć każdego klawisza osobowości ludzkiej, by wiedzieć, który odezwie się najpiękniejszym dźwiękiem..." Miał Bolesławiec szczęście do nauczycieli -wirtuozów, którzy pozostawili trwały ślad w świadomości wychowanków, pracowicie wyławiali w szkolnym sicie czystej wody diamenty. Ludzie, którzy weszli do legendy, jak choćby mistrzowie wielkiej klasy, wirtuozi serdeczni i doskonali -Helena i Wincenty Tyrankiewiciowie.
Biografia zasłużonych profesorów miejscowego Liceum Ogólnokształcącego to prawdziwy koncert na dwa serca i cztery ręce, urodziwy i patetyczny, wzruszający i piękny. Nic dziwnego, bo przecież całe długie życie doskonalili się w grze, pisząc nuty pedagogicznego poematu. Długiego i twórczego, jak ich własny, wspólny życiorys wpisany w kromkę pierwszej polskiej szkoły grodu nad Bobrem. Pianista - nauczyciel..." Jakże to określenie pozostaje adekwatne do sumy zasług cichej i pracowitej nauczycielskiej rodziny.
15 czerwca 1970 r. odbyła się w LO piękna uroczystość odsłonięcia tablicy z wyrytym w surowym kamieniu tekstem: "Pamięci Heleny i Wincentego Tyrankiewiczów, zasłużonych nauczycieli, przyjaciół młodzieży, fundatorów stypendium ich imienia". Zawsze leżą pod nią świeże kwiaty składane przez dziewczęta i chłopców. To trwały element tradycji i piękny symbol żywej więzi na styku pokoleń.
...Urzekli młodzież swą rozległą wiedzą, szlachetnością i mądrością życiową. Niby banał, powinność wynikająca z zasad etyki zawodowej, a ileż odcieni i barw mieściło się w ich lekcjach. I jak bardzo kochali młodzież, jak bardzo rozumieli jej potrzeby, jeśli w testamencie z grudnia 1966 r. żona, która przeżyła profesora, napisze: "Wszystko, co po mnie zostanie, przeznaczam na fundusz zapomogowy im. Wincentego Tyrankiewicza przy Komitecie Rodzicielskim LO im. W. Broniewskiego w Bolesławcu". W tym czasie był to ewenement w skali kraju.
To byli ludzie czynu boleśnie doświadczeni przez lata wojny. Uczestniczyli w tajnym nauczaniu. W zapiskach pozostaje patriotyczny akapit: "Zrozumieliśmy, że chronienie samego tylko fizycznego życia nie wystarczy dla zachowania Polski, że dla osiągnięcia tego celu konieczne jest przechowanie wszystkiego, co stanowi treść i motor jej ducha, tę treść mamy przekazywać młodzieży - bez tego Polska zginie".
Od 1947 r. związali swoje losy z grodem nad Bobrem. Tu pozostali. Pracowali dla Polski, poświęcili się młodzieży, nauczycielskiej pasji tworzenia. Sercem i czynem wrośli w licealną rzeczywistość, wszechobecni, zapracowani, zagonieni, zaabsorbowani uczniowskimi problemami, życzliwi wychowankom bez reszty. Profesor uczy chemii, biologii, fizyki, astronomii, geologii, nauki o Polsce, jego żona - matematyki, języka polskiego, języków obcych, propedeutyki filozofii. Jak wielcy ludzie z epoki Renesansu - są uniwersalni: profesor gromadzi w pocie czoła księgozbiór, organizuje bibliotekę, tworzy pracownię biologiczną, zakłada unikalne muzeum Ziemi z bogactwem zbiorów geologicznych i mineralogicznych, małżonka pisze pamiętniki, które trafiły do "Ossolineum".
27 września 1979 r. na wniosek szkolnej społeczności władze miejskie nadały ulicy sąsiadującej z Liceum imię zasłużonych pedagogów. To najpiękniejszy pomnik dla ludzkiej pracy, dorobku, twórczego zaangażowania i życiowych pasji w służbie obywatelskiej.

Reklama