O rzemiośle i Bolesławcu mówi Eugeniusz Stachowski

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

EUGENIUSZA STACHOWSKIEGO nie trzeba przedstawiać naszym Czytelnikom: właściwie zawsze był w Bolesławcu, zna jego dzieje na pamięć, towarzyszył wszystkim ważniejszym wydarzeniom nie tylko z pozycji przechodnia i biernego obserwatora. Jako tzw. prywatna inicjatywa, a ściślej - przedstawiciel indywidualnego rzemiosła - nie stawał na świeczniku mimo niewątpliwych zasług i zalet osobistych. A jednak tworzył poprzez pracę historię i współczesność grodu nad Bobrem, zyskując splendory przede wszystkim poza jego rogatkami, także w skali międzynarodowej. Tym jednak nie lubi się chwalić, chociaż pucharów zdobytych w rywalizacji światowych hodowców gołębi może mu pozazdrościć niejeden olimpijczyk... To jednak temat na przyszłość, bo rozmawiamy o sprawach rzemiosła i miasta.
Przedstawmy precyzyjniej rozmówcę: Starszy Cechu w Bolesławcu i wiceprezes Izby Rzemieślniczej we Wrocławiu. Odpowiada za szkolenie narybku rzemieślniczego i współpracę z zagranicą w skali Dolnego Śląska. Oddajmy mu głos:
- Nasza droga do Europy prowadzi przez osobiste kontakty i wymianę doświadczeń zawodowych. Współpracujemy z władzami miasta Arras we Francji (słynne gobeliny!), stamtąd gościliśmy niedawno delegację rzemiosła, która lustrowała nasze zakłady fryzjerskie oraz wytwórnię pieczywa francuskiego. Gościł ją Prezydent Miasta, a korzyści wydają się bezsporne: do Francji wyjeżdżają nasi uczniowie, odbywają tam fachowe praktyki zawodowe, my gościmy praktykantów znad Sekwany na podobnych zasadach. Izba Rzemieślnicza współpracuje też z pokrewną instytucją w Ausburgu (RFN), korzyści są podobne, a wymiana satysfakcjonuje obydwie strony.
Ale na tym nie koniec. Przy wrocławskiej Izbie Rzemieślniczej powstała m.in. z inicjatywy Arcybiskupa Henryka Gulbinowicza fundacja dla szkolenia młodzieży polskiej z Litwy i z terenu b. ZSRR. Regularnie przyjeżdżają do nas młodzi adepci sztuki rzemiosła, otrzymują bezpłatne zakwaterowanie i uczą się różnych zawodów, a przy okazji poznają dzieje Polski i zwiedzają kraj swoich przodków na koszt sponsorów. To bezinteresowna praca na rzecz Polonii i naszych rodaków rozsianych za granicami ojczyzny.
- Cech Rzemiosł Różnych w Bolesławcu pod koniec 1991 r. skupiał 442 zakłady, dziś jest ich około 200. Cztery lata wstecz mieliśmy zarejestrowanych blisko 800 zakładów prywatnych. Pozostawiam ten fakt bez komentarza. Wprawdzie nie wszyscy rzemieślnicy ciągną do Cechu, ale możemy mówić o regresie. Niektórzy wolą działać poza sformalizowanymi strukturami, chociaż w pojedynkę bywa trudniej... Zwłaszcza przy skargach i pretensjach, które wpływają do władz miejskich. Pozbywano się do niedawna zakładów usługowych, chociaż ceny usług w mieście wciąż rosną. Czas na strategię - sama taktyka nie wystarczy. Tę myśl dedykuję gospodarzom grodu nad Bobrem: my jesteśmy otwarci na inicjatywy, chcemy i możemy pomóc, nie stronimy od efektywnych działań, także pracy społecznej.
Członkowie zarządu Cechu: Józef Musiał, Adam Kopeć, Lucjan Rewers, Krystyna Szkirpan, Zbigniew Łucki, Józef Klich, Czesław Pawlikowski, Bolesław Baryło i ja złożyliśmy się na kwotę 30 mln zł a zakupiliśmy komputer dla Cechu, z którego korzysta dziś około 30 naszych kolegów. To przykład wzajemnych stosunków w zespole, które pozwalają nam przetrwać trudny czas transformacji ustrojowej. Po prostu nie poddajemy się obiektywnym trudnościom. Nasz rzemieślnik Jerzy Rutkowski nieodpłatnie przekazał do biura nowy kserograf, wzbogacając tym samym nowoczesną bazę techniczną. To pozwala nam w efekcie rozwijać działalność statutową przy skromnych środkach finansowych i złej kondycji rzemiosła.
Przykładowo - szkolimy 265 uczniów, z tego 119 to pierwszoklasiści, a jeszcze chcemy przyjąć do klasy I dalszych 106 osób. Największe zainteresowanie budzi mechanika pojazdowa i obsługa samochodów, ale także fryzjerstwo czy piekarnictwo (do niedawna nie było w tej branży chętnych!). Ginie zawód szewca i zegarmistrza, młodzi stronią od tych profesji. Zbyt mało mamy zakładów rzemieślniczych, stąd ograniczenia w zatrudnieniu i szkoleniu. Ale skromnymi zyskami dzielimy się np, ze szkołami: 3 mln zł przekazaliśmy ZSZ, 1 mln zł "siódemce", myślimy o pomocy na rzecz innych placówek oświatowych.
- Co budzi niepokój? Obok pogarszającej się kondycji ekonomicznej rzemiosła - brak współpracy z władzami miasta. My nie zgłaszamy żadnych wymagań - chcemy pomóc, nam także jako rdzennym mieszkańcom grodu nad Bobrem leży jego dobro i rozwój na sercu. Dlaczego prace renowacyjne zleca się obcym farmom, tracąc podatki na rzecz miasta? Przed wyborami rajców miejskich - a to już minęły dwa data - deklarowaliśmy pomoc i współpracę. Nasza inicjatywa pozostała bez echa, bez zainteresowania i konsultacji. Nie ma rzemiosło tzw. siły przebicia, bo tylko jeden radny nas reprezentuje we władzach. Czas pomyśleć o nowych wyborach i nowych kandydatach, bo miasto traci wciąż jedną z wielkich szans swego rozwoju.
Rozmawiał: PAWEŁ ŚLIWKO

Reklama