Prosiłam go o ten wyjazd, ale w koncu doszlo do tego ze oznajmiłam mu że jednak jade sama z kuzynem i jego dziewczyna w góry, zawsze był przeciwny temu... ale tym razem mówił ok dobrze jedź. Pojechałam, mówie kurcze co jest? Zgodził się bez zadnych ceregieli bez zadnych zakazów? Bez pytań? Często było tak ze mowilam ze cos bym chciała zrobic ale jak on nie miał na to ochoty to nie robilismy tego, lub rezygnowalam bo nie mialam z kim np gdzies wyjsc kino, bar lub cos, zawsze przyjaciolki wychodzilły z chlopakami a ze moj nie chcial to przeciez nie szlam sama. Ale tym razem tak rzycilam do kuzyna ze chcialabym odpoczac a on mowi ze tez by pojechal ze swoja i poejchalam z nimi mielismy na dwa dnilecz okazalo sie ze po jednym dniu wrocilam poprostu glupio mi bylo kazdy tam w hotelu w gorach na spacerach razem, a ja. Sama.
Przez ten jeden dzien i ta noc jedna co bylam tam przez telefon mój był strasznie obojetny dziwny i nerwowy. Mówie w sobote wieczorem... Wracam. Stesknilam sie i ten jego dziwny ton. Ja wracam a on zero zadowolenia, tylko wyrzuty ze gdybym faktycznie tesknila to bym nie wyjechala... Ze obiecal mi ze pojedzie ze mna za miesiac ale ja wiem jak koncza sie jego obiecanki... nic z nich nie ma nigdy! Zaczał mi wrzucac ze z kochankiem wyjachałam mimo ze nie ma podstaw do takiego oskarzania... Nigdy go nie okłamałam nie zawiodłam to on czesciej mnie. Zaczełam mu na spokojnie tlumaczyc ze nie ma powodu do takiego podejrzewania, dzwonilam, bylam czula to on nie byl... Staralam sie wmoncu mowie to ty nie chciales jechac. Obiecalam mu ze nigdy nie pojade sama ale teraz w sumie to nie wiem moze za bardzo go przepraszalam za ten wyjazd w koncu nic zlego nie zrobilam, pozwolił mi. A to ze mowil co innego niz mysli to powinien miec pretensje do siebie, mowilam mu pozwoliles mi przeciez, a on do mnie a co mialem ci powiedzieć? Moze i tak moze nie powinnam jechac i dawac mu powodow do zazdrosci ale czy dla niego kazde moje slowo i zdanie na dany temat maja jakis wplyw? Nie raz ma podjete zdanie nawet zanim ja sie o czyms dowiem, a o zmianie zdania z powodu tego ze ja czegos nie akceptuje to jest ok? Nie nie jest wlasnie drazni mnie to. Jak on pracowal pol roku 150 km ode mnie i byl tylko na weekendy to nie intersowalo go to co ja czulam a jednodniowy wyjazd tak go zabolał... on przesadzil czy ja? Jak uwazacie?