Górnik po zasypaniu ziemią, kiedy wstrząs ustał, zaczął się samodzielnie wygrzebywać spod ziemi, potem pomogli mu ratownicy. W tej chwili przebywa w szpitalu w Bolesławcu. Paweł Piwowarski jest na obserwacji. Ma liczne stłuczenia, jego życiu już nic nie zagraża. Kiedy dojdzie do siebie, podejmie decyzję, co do dalszej pracy w kopalni. Współczuje rodzinom, których bliscy zginęli. Znał ich wszystkich.
– Czułem jak mi skały sypią mi się na plecy – powiedział Paweł Piwowarski, który przeżył tąpnięcie. – Pamiętam każdy szczegół – dodaje. Spadające skały poobijały go, ale jego stan jest dobry. – Starałem się wydostać. Wycofywałem się z tamtego miejsca – opowiada o koszmarze, który wydarzył się pod ziemią. Jak dodaje, znał górników, którzy zginęli w katastrofie w kopalni Rudna.
– Z każdym miałem kontakt prawie codziennie. Razem z dwoma do pracy dojeżdżaliśmy jednym autobusem – opowiada Paweł Piwowarski.
30 listopada wieczorem zakończyła się akcja poszukiwawcza. W wyniku samoistnego wstrząsu górotworu o energii 1x108 J śmierć poniosło osiem osób, dziewięć zostało hospitalizowanych.