Tę ciekawą kryminalną historię z Bolesławca przytacza w Roczniku Bolesławieckim 2011 Kamilla Dudek:
Dwóch altarystów (duchownych opiekujących się ołtarzem) mieszkało w małej izbie. Jeden z nich miał kota, który bardzo denerwował drugiego duchownego.
Kiedy właściciel zwierzęcia poszedł na spacer, jego towarzysz zaatakował kota kijem. Zwierzęciu z ledwością udało się ujść z życiem. W odwecie skoczył jednak oprawcy do gardła i zabił go. Kiedy właściciel kota wrócił, znalazł martwego przyjaciela, nie zobaczył w izbie nikogo, oprócz kota.
Ta średniowieczna legenda była przekazywana jako opis demoniczny ataku diabła pod postacią kota na duchownego (ołtarznika lub altarysty), czyli opiekuna kościelnego ołtarza. W średniowieczu zawód altarysty był powszechny (za opiekę sprawowaną nad ołtarzem otrzymywali wynagrodzenie). Mniejsze kościoły miały jednego ołtarznika, ale większe miały ich kilku. We Wrocławiu można do dziś oglądać dom ołtarzników: to dwie niewielkie kamieniczki Jaś i Małgosia w pobliżu kościoła świętej Elżbiety.
Nas jednak ogromnie zaintrygowało to, czy kot mógłby rozerwać tętnicę szyjną dorosłego mężczyzny. I w związku z tym przeprowadziliśmy mini-śledztwo. Sprawdzając, czy kot w ogóle może zabić człowieka przez ugryzienie w szyję?
Tętnice szyjne są dwie i biegną po obu stornach szyi. W okolicach mostka i obojczyka tętnica szyjna jest łatwo wyczuwalna, tutaj badamy tętno. Tętnica szyjna dzieli się na część zewnętrzną oraz wewnętrzną. Części zewnętrzna oraz wewnętrzna pełnią odrębne funkcje, z których zdecydowanie ważniejszą ogrywa ta wewnętrzna. Tętnica szyjna nie przebiega aż tak powierzchownie, by ugryzienie kocich zębów mogło ją uszkodzić w takim stopniu, by człowiek wykrwawił się na śmierć. Wśród zagrożeń dla tętnic szyjnych lekarze wymieniają: miażdżycę, nowotwór lub tętniaka, ale nie kota.
Mamy co prawda historię Krzysztofa Stępienia z Super Expressu z 2008 roku "Kot przegryzł mi gardło, bo chrapałem.", jednak nie wiemy, czy jest prawdziwa. Nawet jak jest, to pan Krzysztof przeżył ten atak, a ołtarznik z naszej historii nie został zaatakowany przez kota we śnie, a w trakcie okładania zwierzęcia kijem.
Mamy udokumentowaną historię z 2018 roku o śmierci 33-letniego Duńczyka na skutek ugryzienia przez kota, którego mężczyzna odwiedzał w schronisku. Kot ugryzł mężczyznę w palec, wdała się infekcja bakteryjna (prawdopodobnie kot przy ugryzieniu uszkodził naczynia krwionośne i bakterie, które okazały się dla Duńczyka wyjątkowo niebezpieczne, dostały się do wnętrza żył). Na skutek zaniedbań duńskiej służby zdrowia i chorób współistniejących, mężczyzna po czterech miesiącach od ugryzienia zmarł.
No i znaleźliśmy słynnego krakowskiego zabójcę z lat 60. XX wieku: Karola Kota, znanego jako Wampir z Krakowa. jednak w tym wypadku Kot ma żelazne alibi, nie żył w średniowieczu.
Jednym słowem, w legendzie, jaką przytaczają kroniki i Kamila Dudek tkwi ziarno prawdy. Mężczyzna rzucił się na kota z kijem. I możliwe, że kiedy właściciel kota wrócił do domu i zastał kolegę znęcającego się nad swoim pupilem, sam zaatakował agresora, a potem winę zwyczajnie przypisano kotu, a z czasem samemu diabłu.
Tekst z Rocznika Bolesławieckiego 2011 jest fragmentem pracy magisterskiej K. Dudek pt. „Bolesławiec słowem i obrazem malowany”, wyróżnionej
w V edycji „Konkursu o nagrodę Prezydenta Miasta Bolesławiec na najlepszą pracę magisterską lub doktorską z zakresu historii i współczesności miasta Bolesławiec” w roku 2011.