Do sprawy bójki ze skutkiem śmiertelnym w szpitalu psychiatrycznym w Bolesławcu wróciła „Gazeta Wrocławska”. Jarosław Karbowski, dyrektor wspomnianej placówki, poinformował dziennikarzy dolnośląskiego medium, że w miejscu, gdzie doszło do tragicznej bójki, nie było monitoringu. I dodał, że obecnie w Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych znajduje się 130 kamer, a będzie jeszcze więcej.
Dyrektor J. Karbowski dla „Gazety Wrocławskiej”:
Nasze służby często są niewystarczające. Rozważaliśmy ochroniarzy dostępnych na miejscu, ale to za duże koszty. Obecna grupa Jarex ma pełną gotowość i z niej korzystamy. Nie możemy na nią narzekać, a i tych przypadków nie jest dużo. Niedawno na przykład w interwencji uczestniczyła grupa 4 ochroniarzy, 2 naszych pracowników i 4 uzbrojonych policjantów. 8 ludzi nie dało rady powstrzymać szybko jednej osoby pod wpływem środków. To naprawdę trudne sytuacje.
Wrocławskie medium dotarło do jednego z pracowników szpitala:
U mnie na oddziale sądowym jest 27 pomieszczeń i prawie 100-metrowy korytarz. Są jedynie 3 kamery. W tym dwie na korytarzu i jedna na sali obserwacyjnej. Ta ostatnia łapie 2/3 tej sali… Kamery nie obsługują nawet jakości HD, a obraz nadpisuje się po niecałych 2 tygodniach. Ładnie brzmi: „mamy 130 kamer”. Ale mówimy o 14 oddziałach, a co najmniej 10 kamer to monitoring… niedawno zbudowanego boiska i wyremontowanej świetlicy.
Mężczyzna, który chce zachować anonimowość, dodał:
Coś czuję, że w tym roku jakaś pielęgniarka zginie z rąk pacjenta. Obawiam się, że na moim oddziale najprędzej. Tu jest najwięcej ćpunów. Wszyscy siedzą za czyny zabronione, a panuje tu największe zagęszczenie pacjenta na pielęgniarkę – 27,5 pacjenta na osobę! Nie do upilnowania, nawet jeśli by założono na oddziale 30 kamer w każdy kąt.
Więcej na stronie „Gazety Wrocławskiej”.
Przypomnijmy. Do zdarzenia doszło w nocy z 24 na 25 lutego na oddziale psychiatrycznym Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu. Pobiło się dwóch pacjentów. Jeden z nich doznał urazu głowy. Został zabrany na operację do szpitala powiatowego, podczas której zmarł.
– Wiemy, że jeden pacjent zaatakował drugiego, ale czy wzajemnie się bili, czy było inaczej, nie wiemy. Nie mamy bezpośrednich świadków. Wiemy o obrażeniach twarzy. Nie mamy potwierdzenia, że doszło do użycia noża, nie znaleziono nigdzie takiego narzędzia – mówiła wówczas prokurator Ewa Łomnicka, szefowa Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu.
Prokuratura nadal nie informuje o szczegółach sprawy. Do tematu z pewnością wrócimy.