Rozdarte serduszko WOŚP

serce-zlamane
fot. istotne.pl 20 finał w Bolesławcu organizowany był w bólach. W efekcie przyniósł więcej narzekań, niż pieniędzy. Wszyscy twierdzą jednogłośnie: problemem był szef sztabu.
istotne.pl 0 wośp, finał

Reklama

Organizacja Finału rozpoczęła się od ogłoszenia separacji. W październiku jednogłośnie wybrano na szefa sztabu Henryka Jasińskiego, a w listopadzie „wośpowi weterani”, jak się sami nazwali, zrezygnowali całkowicie z jakichkolwiek działań związanych z organizacją 20 finału w Bolesławcu.

– Kiedy w zeszłym roku pracowałem wraz z Jasińskim dla WOŚP uważałem, że jest świetnym organizatorem i doskonale służy sprawie Orkiestry – mówi Łukasz Ludwikowski, jeden z weteranów, który odszedł ze sztabu. – Wybraliśmy go na szefa i zaskoczyło nas, jak się zmienił.

Henryk JasińskiHenryk Jasińskifot. Krzysztof Gwizdała

Henryk Jasiński publicznie nie uznał tego rozłamu za ważny. Poinformował wszystkich, że jest chory na stwardnienie rozsiane i ten Finał będzie jego ostatnim. Współczucie dla osoby cierpiącej na nieuleczalną chorobę, choć ludzkie, w tym wypadku okazało się fatalne w skutkach.

Finał mój będzie wspaniały

Szef sztabu rozpoczął przygotowania do imprezy i opowiadał o coraz to nowych pomysłach na niewiarygodnie bogaty i wspaniały 20 Finał. Według jego planów, a teraz okazuje się mrzonek, do Bolesławca miał przyjechać sam Jurek Owsiak. Zwabić miał go do miasta najdłuższy list-zaproszenie pisany przez bolesławian. Do Bolesławca miał wjechać czołg ze Świętoszowa, a światełko do nieba miało być puszczone z kilkudziesięciometrowego żurawia stojącego na placu budowy (były hotel Piast).

Jurek się nie pojawił, światełka do nieba puszczono z placu budowy pod żurawiem. Wolontariusze i pomagające w Finale osoby zgodnie twierdzą, że nie było ani programu, ani pomysłu na jego organizację.

– To nawet nie improwizacja, to wielka porażka – mówi jeden z wolontariuszy. – I to mimo tego, że Finały zawsze maja kłopoty z organizacją, bo pracują przy nich wolontariusze, to ta impreza jest jednym wielkim bałaganem.

Szanuj wolontariusza swego, jak siebie samego

Na jednym ze spotkań z wolontariuszami dwie dziewczynki ośmieliły się wysyłać SMS-y. Henryk Jasiński miał do nich podejść i nastraszyć, że następnym razem, gdy to zrobią, napisze skargę do ich rodziców i szkoły.

Straszenie, groźby, złe traktowanie, niemiłe odzywki spotkały prawie każdą osobę, która przygotowywała coś podczas tego finału i miała kontakt z Henrykiem Jasińskim. Młodzież się skarżyła i opowiadała bez ogródek ile nerwów kosztował ich ten finał.

Naprawdę o wolontariuszy zadbała Janina Majewska, od lat wspomagająca WOŚP, która najdłużej broniła Jasińskiego. Ale i ona nie wytrzymała.

Janina Majewska dziękuje uczestnikom 20 FinałuJanina Majewska dziękuje uczestnikom 20 Finałufot. Krzysztof Gwizdała

– Współpraca z Jasińskim była tragiczna – mówi Janina Majewska. – Ile mogłam to zrobiłam sama. Karmiłam dzieciaki bigosem i chlebem od sponsorów, poiłam ciepłą herbata i kawą, dbałam o nich jak mama. Najważniejsze, że dzieciaki dały radę i jak co roku były wspaniałe.

Rozdarte serduszko WOŚP

Janina Majewska powiedziała, że Henryk Jasiński powinien się wycofać. Uważa, że poważna choroba nie pozwoliła mu zorganizować Finału. To prawda, że Jasiński informował o swoim zdrowiu każdego z kim rozmawiał. Wydaje się, że wiele osób ze współczucia albo milczało, albo zaciskało zęby.

Ale frustracja osób, które ciężko przy WOŚP pracowali, jest widoczna. Czuli się za Finał odpowiedzialni, a organizacja imprezy sypała się na ich oczach. Jak mówi Majewska, przyjęli taktykę, by dbać tylko o swoje zadania. Ona zajęła się loterią i wolontariuszami, inni zbierali pieniądze, jeszcze inni obsługiwali scenę.

Teraz potrzebują spotkania z szefem sztabu i poważnej rozmowy o tym, co się wydarzyło. Lepiej by było, gdyby tym razem Henryk Jasiński nie mówił o swojej chorobie, a posłuchał tego, co chcą mu powiedzieć wolontariusze. Nam nie udało się z nim dziś wieczorem skontaktować.

Orkiestra nie bez powodu ma za symbol serce. Organizują ją dobrzy ludzie. W tym roku grali z rozdartym sercem dla przyszłych mam z cukrzycą. Zebrali ok. 50 tys. złotych (dane z godz. 21:00). To doskonały wynik jak na to, przez co musieli przejść. Gratulujemy serdecznie wszystkim.

Wolontariusze w puszkami w siedzibie banku PKO BPWolontariusze w puszkami w siedzibie banku PKO BPfot. Krzysztof Gwizdała

(informacja: Grażyna Hanaf)

Reklama