W gronie najbardziej doświadczonych

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Każdy zakład tym stoi co jego najbardziej doświadczona kadra zrobić potrafi. Tak też jest w spółce akcyjnej "Surmin-Kaolin".
W latach sześćdziesiątych, gdy ruszała pierwsza produkcja, wszystko zależało od rozcięcia złoża. Mieczysław Antoniuk wtedy właśnie pierwszy raz zobaczył koparkę kołowo frezową KWK-106. Dzisiaj z sentymentem wspomina, że wtedy było łatwiej, bo koparka była nowa, ale też nijakiego doświadczenia nikt nie miał. Pan Mieczysław z dumą spogląda na czteropoziomowe wyrobisko... ile to tego surowca przez trzydzieści lat poszło...
A gdy już mieliśmy pierwszy poziom i zakład ruszył, to pojawiła się woda. Jan Szewczyk, jeden z najstarszych pompiarzy, wspomina dzisiaj pierwsze kroki w opanowaniu żywiołu. Przecież nie tylko z wodą potrafi sobie radzić. Weteran kopalni przeszedł przez wszystkie rodzaje prac, zdobył uprawnienia operatora wszystkich maszyn, które są w kopalni i dobrze wie, że woda jest jednak najważniejsza. Jeżeli jej nie odpompujesz w porę i tyle ile trzeba... toś przepadł.
Wszystko prawda, ale złoże jest zwięzłe, nie daje się tak łatwo wziąć, powiada jeden z najbardziej doświadczonych górników strzałowych – Antoni Dubiel. Strzela już ponad 25 lat. "Jak się proszę Pana dobrze strzeli, to urobek jest luźny, z załadunkiem problemów nie ma, a i w dalszej przeróbce wszystko idzie dobrze". Strzelanie to bardzo odpowiedzialna i niebezpieczna robota. Tutaj górnik myli się tylko jeden raz w życiu, opowiada Pan Antoni z dumą pokazując na wzorcowo postrzelane poziomy.
Surowiec to dopiero początek roboty. Samego surowca się nie sprzeda, żeby nawet najlepszy był, przypomina o sobie jeden z najlepszych operatorów płuczek Pan Rudolf Janeczko. Od 30 przeszło lat prowadzi klasyfikację zawiesin kaolinowych ale dzisiaj, co prawda to prawda. Nigdy takich kaolinów jak teraz nie mieli. Nowe czasy i nowe umiejętności trzeba ciągle zdobywać.
Pan Franciszek Kożuch odpowiada za uszlachetnianie kaolinów. "W dawnych latach to się takie rzeczy robiło tylko w instytutach. A dzisiaj, proszę Pana, to prawie połowa produkcji, aż się wierzyć nie chce, ile to się teraz zmieniło."
Antoni Skiba był jeszcze młodzieńcem kiedy montował najnowocześniejszą wówczas angielską instalację susząco-mielącą. Niewiele już angielskiego zostało, ale i doświadczenie Pana Antoniego jest dzisiaj nie takie. Wypracowana dzisiaj instalacja nie jest już tak sprawna jak przed dwudziestu laty. A Pan Antoni Skiba wierzy, że doczeka się jeszcze nowej.
Pana Janusza Sołoniewicza spotykamy przy urządzeniach pakujących. "Proszę Pana, świat się chyba do góry nogami poprzewracał. Tyle lat się sypało kaolin do wagonów po węglu i dobrze było. Dzisiaj odbiorca od nas cudów wymaga, a to woreczki, a to big-bagi, każdy z metryką, na paletach musi być wszystko poukładane, ofoliowane. Cukierków się przedtem tak nie pakowało..."
"Nic by oni nie zrobili, gdyby się systematycznie remontów nie prowadziło", komentuje z dumą jeden z najstarszych i najlepszych spawaczy – Pan Józef Burdyna. Produkować to nie sztuka, gdy maszyny są sprawne i wszystko gra (!).
"Samo z siebie to się tylko błyska i grzmi" wtrącają z przekąsem elektrycy. Pan Stanisław Engel utrzymuje zasilanie całego zakładu od ponad 30 lat. "Zasilanie i sterowanie teraz jest inne, pewniejsze w działaniu i bardziej bezpieczne, ale gdzie nam do nowoczesności. Mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia" – powiada Pan Piotr Szpila – sztygar elektryków. Historia zakładu to historia jego życia. Przeszedł wszystkie stanowiska od pomocnika do pracownika dozoru, w jego rękach energetyka, sieć krwiobiegu w przedsiębiorstwie nie zawodzi.
No i tak to jest, każdy tu jest najważniejszy i prawda. Najważniejszy, bo bez niego nie kręciłoby się to wszystko. Nie byłoby kaolinu.

Reklama