Rzemieślniczej Spółdzielni Wielobranżowej w Bolesławcu "stuknęło" właśnie 30 lat pracy w lokalnym środowisku. Co ważniejsze – zaslużony jubilat trzyma się dobrze w trudnych czasach ekonomicznego kryzysu i ani myśli o plajcie... Jak to jest możliwe? Pytamy prezesa Stanisława Domowicza.
- Od daty zarejestrowania w r. 1962 przez Sąd Wojewódzki w Legnicy przeżywaliśmy wzloty i upadki, ale zawsze korzeniami mocno tkwiliśmy w lokalnym środowisku, służyliśmy miastu, zbierając doświadczenia i wyciągając wnioski z kolejnych "zakrętów historii". Do dziś żyje i aktywnie działa dwóch spośród członków-założycieli – panowie: Bolesław Kwiatkowski i Stanisław Ignaczak, którzy potwierdzą tę opinię. Liczyliśmy głównie na siebie, wierzyliśmy w pracę i inwestowanie, zabiegaliśmy o solidność i renomę rzemieślniczej roboty, a to musiało dać efekty. Dziś np. mamy w spółdzdelni specjalistów wszystkich branż budowlanych i możemy na zlecenie budować dom od fundamentów po dach, pod przysłowiowy "klucz". Dotyczy to nie tylko mieszkań, ale nawet całych fabryk.
Znaczącym etapem rozwoju RSW było wybudowanie własnym sumptem bazy biurowo-magazynowej w latach 1987-1989. Korzystaliśmy z pieniędzy rzemieślników, inwestycję rozliczyliśmy w całości, a to lokalny fenomen: kłuje w oczy "pałacyk", który ma nawet wielką salę klubową, ale przede wszystkim zarabia na siebie poprzez zlokalizowaną na parterze hurtownię materiałów budowlanych o konkurencyjnych cenach.
Rok 1991 RSW zamknął się kwotą 17,5 miliarda zł, z tego 2,5 mld zł wzbogaciło miejski budżet, nie licząc podatków od wynagrodzeń i innych wpływów. Dodajmy hojny mecenat na rzecz biedniejących szkół nr 3, 4, 8 i 9, Liceum Ogólnokszatałcącego i Domu Dziecka, pomoc służbie zdrowia w zakupie leków, wreszcie szkolenie uczniów przez wielu rzemieślników na własny koszt. Przez wiele lat opłacało rzemiosło remont i konserwację ratuszowego zegara, pomagało przedszkolom, nie odmawiało pomocy rajcom miejskim, utrzymywało estetyczny stan wnętrza placówek oświatowych, restaurowało elewacje rynkowych – i nie tylko – kamienic. Najnowszym dziełem rzemiosła jest adaptacja i remont kapitalny budynku szkoły zawodowej przy ul. Świerczewskiego, w którym pracowaliśmy od świtu do nocy, nierzadko na kredyt i słowo honoru, bo przecież oświata nie... pachnie groszem... Dziś dzieło chwali mistrza, dlatego wymieńmy kilka nazwisk ludzi szczególnie zasłużonych: Jana Oleśkowa, Ryszarda Boluka, Stanisława Nazara, Jana Romana, Ryszarda i Bogusława Dzidę, Zenona Neubauera, Kazimierza Wasilewskiego i Beniamina Abramowicza. To także bezsporny sukces dyrektora MZEAS, p. Danuty Pielińskiej, która reprezentowała inwestora – jeleniogórskie Kuratorium. Nie trzeba dodawać, że nieraz po kilka miesięcy cierpliwie czekaliśmy na rozliczenia, za to nowej szkoły można miastu pozazdrościć...
Do końca wakacji powinna być gotowa tutaj sala gimnastyczna, można też zakończyć budowę łącznika – zaplecza rekreacyjnego szkoły, rzemieślnicy są gotowi podjąć się tych prac. Ich nie trzeba reklamować, oni się po prostu sprawdzili w służbie miastu. Przekonało się o tym MPGM coraz częściej zlecając rzemieślnikom odnawianie starzejącej się substancji mieszkaniowej grodu nad Bobrem.
I jeszcze jeden ważny szczegół. Instytucja ta stanowi prawdziwą kopalnię społeczników, ludzi zaangażowanych bezinteresownie na rzecz lokalnego środowiska. Długoletni prezes TMB, pan Edward Sobczyński, wiele lat kierował właśnie pracą RSW zawodowo, czyniąc to wyjątkowo skutecznie. Cóż dziwnego, że pozostał tu do dziś kult etosu pracy, do którego z trudem powracamy w innych instytucjach życia zbiorowego?
Czy lokalne rzemiosło ma szansę przetrwania kryzysu ekonomicznego i sprawowania dalszego mecenatu nad starzejącym się miastem?
PS To nasz wspólny interes i warto o tym pamiętać.
Mecenasi i miasto
Reklama
Reklama
Reklama