Z dziejów miasta. To był początek harcerstwa w Bolesławcu

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Po szczęśliwym wyzwoleniu i ocaleniu życia z koszmarnego i strasznego obozu śmierci Stutthof k/Gdańska – na terenie Niemiec Zachodnich – zaraz włączyłem się do grupy harcerskiej, organizując na obczyźnie (w Niemczech) w miasteczku Neustadt (czyt. Nojsztad) w prowincji Szlezwig-Holsztein drużynę harcerzy z młodzieży polskiej, dzieci robotników wywiezionych przymusowo przez okupanta niemieckiego w głąb Niemiec.
Dla mnie był to przyjemny czas w rekonwalescencji, po ciężkich przeżyciach w obozie śmierci. Pracowałem z tymi chłopcami przez 5 miesięcy (lipiec-listopad 1945).
Na pierwszy apel, usłyszany hen, na obczyźnie z radiostacji warszawskiej, wzywający wszystkich, Polaków do powrotu do Polski, do pracy przy odbudowie ze zniszczeń wojennych – wróciłem w końcu listopada (30 listopada) 1945 r. do mojego rodzinnego miasta Bydgoszczy, włączając się od razu do pracy harcerskiej w macierzystym "Szczepie Siódemki". Byłem więc znów drużynowym jednej z drużyn "Szczepu Siódemki".
Ale za bardzo mocno kusiły mnie Ziemie Odzyskane po wiekach. Po około 2-miesięcznym pobycie w rodzinnej Bydgoszczy zdecydowałem się wyjechać na Ziemie Odzyskane. Po dłuższym namyśle wybór padł na Dolny Śląsk. Pojechałem w lutym 1946 roku do Bolesławca, zamieszkując czasowo u przyjaciela, byłego harcerza z Bydgoszczy, pana Franciszka Mizerki. Bolesławiec wtedy, choć mocno zniszczony w czasie ostatnich działań wojennych – przypadł mi do gustu. Pozostałem w Bolesławcu.
W krótki czas potem, w miesiącu kwietniu 1946 roku, po nawiązaniu kontaktów z Inspektorem Oświaty i kierownikiem jedynej wówczas szkoły podstawowej Nr 1. (kierownik p. Stefania Tajcher – również więźniarka obozu koncentracyjnego) – rozpocząłem werbowanie chłopców do drużyny harcerskiej. W tym celu ukazałem się dwukrotnie w mundurku harcerskim na ulicach Bolesławca. Choć wówczas ludności polskiej w Bolesławcu było niewiele – to jednak udało mi się zebrać około 40 chłopców. Z niektórymi z nich, obecnie już dorosłymi – do dzisiaj mam kontakty osobiste. W pamięci pozostały mi nazwiska niektórych z nich: Janusz Kozłowski, Zbigniew Zachar, Tadeusz Szewczuk, Dominik Krukiewicz, Rudolf Nikucki, Jan Lipnicki, Rajmund Marian i inni.
Była to wówczas pierwsza Drużyna harcerska działająca przez kilka lat (1946-1948) na terenie miasta Bolesławca. W pracy harcerskiej pomagała mi również sporo moja młoda wówczas żona Jadwiga. W Bolesławcu, w owym czasie, Komendy Hufca jeszcze nie było, wobec tego organizacyjnie należeliśmy do Hufca we Lwówku Śl., którego komendantem był dh Zygmunt Stanoch, harcerz Orli. Współpraca z Hufcem Lwóweckim układała się pomyślnie, ceniono naszą drużynę za aktywność i wspomnienia z tych czasów pozostały bardzo przyjemne.
Był to czas kiedy Bolesławiec był jeszcze w ruinach. Znaczna część miasta była zniszczona działaniami wojennymi. Dość często było jeszcze słychać szczelaninę wywołaną przez ukrywające się tu i ówdzie resztki żołnierzy niemieckich tzw. "wilkołaków" (Wehrwolf).
Miasto zamieszkiwane było przez nieznaczną ilość ludności polskiej, przeważnie repatriantów zza Buga. Oceniam (na oko) liczbę ludności polskiej na około 2000 osób. Poza tym zamieszkiwała miasto nasze jeszcze niewielka ilość ludności niemieckiej, która nie uciekła razem z wojskiem niemieckim do Niemiec. Zresztą, po kilku miesiącach, w lipcu 1946 r. również i ta resztka ludności została humanitarnie ewakuowana do Niemiec.
Życie codzienne w mieście było bardzo prymitywne. Z braku podstawowych warunków do życia -ludność polska musiała we własnym zakresie organizować sobie opał, mieszkanie i środki do życia. Z biegiem czasu zaprowadzono rejonowanie żywności za pomocą kartek żywnościowych. Polskie władze państwowe były dopiero w trakcie organizowania. Bardzo wiele domów i mieszkań kompletnie zagospodarowanych i porzuconych przez uciekającą ludność niemiecką stało otwartych i czekało na zajęcie przez nowych, polskich mieszkańców, zjeżdżających się do Bolesławca z różnych części Polski oraz z zagranicy. Stopniowo jednak życie w naszym mieście stabilizowało się. W takich właśnie bardzo trudnych warunkach rozpoczęła się w kwietniu 1946 roku działalność drużyny harcerskiej, której byłem organizatorem.
Byłem wówczas młodym człowiekiem, instruktorem harcerskim w stopniu podharcmistrza -pełnym ogromnego zapału do pracy. W całym naszym kraju harcerstwo rozwijało się żywiołowo. Harcerstwo było w tym powojennym okresie najbardziej żywotną organizacją młodzieżową.
Ukazanie się na ulicach Bolesławca drużyny harcerskiej w mundurkach, z zielonymi chustami i w krótkich spodenkach (bo takie wówczas były obowiązujące), uszytych nieraz ze starych żołnierskich mundurów (bluz) – zrobiło silne wrażenie na miejscowym społeczeństwie polskim.
Od razu zyskaliśmy duże uznanie mieszkańców Bolesławca oraz u miejscowych władz. Przypominam sobie jeszcze druhnę Zofię Kłosowską z mężem, którzy już wówczas byli naszymi sympatykami i nieraz uczestniczyli w naszych skromnych ogniskach, urządzanych między innymi w lasku przy ulicy Jeleniogórskiej. Trzeba podkreślić, że duże znaczenie przywiązaliśmy do wzorowej postawy harcerskiej wobec społeczeństwa. Właśnie młodzi harcerze-wszędobylscy pomagali ożywić puste ulice naszego miasta i nadać mu polski charakter. Młodzi, ruchliwi harcerze byli wszędzie. Częste przemarsze drużyny w szyku z werblami, odszukanymi z różnych zakamarków poniemieckich – po ulicach naszego miasta budziły szacunek nawet u nielicznych mieszkańców niemieckich.
Postanowiliśmy nasz;) harcówkę urządzić nie w szkole, lecz w pustym budynku w pobliżu szkoły. Zajęliśmy wówczas pomieszczenie przy ul. Grunwaldzkiej, gdzie później mieściło się Przedszkole Nr 1. Przez kilka dni wspólnymi siłami całej drużyny harcerzy uprzątnęliśmy wiele gruzów i śmieci z 2-ch pokojów, które przeznaczyliśmy na harcówkę. Stopniowo zagospodarowaliśmy harcówkę niezbędnym sprzętem i wykonaliśmy sami harcerskie dekoracje na ścianach. Drużyna podzielona na zastępy – zdobywała stopień młodzika. Regularne (i to bardzo) zbiórki zastępów i drużyny, szkolenia zastępowych i funkcyjnych, liczne wypady w teren, wycieczki a nawet biwaki (niebezpieczne – bo teren często był jeszcze zaminowany), ogniska harcerskie, liczne akcje społeczne przy odgruzowaniu i porządkowaniu miasta, zawsze wzorowy udział w uroczystościach państwowych – w ten sposób Drużyna nasza aktywizowała swoją działalność.
(Odnotowano z Kroniki Jedynki z roku 1971)

Reklama