Dunkierka – majstersztyk na dużym ekranie

Dunkierka
fot. Warner Bros. Entertainment Inc. (materiały prasowe) Mniejsza ilość dialogów u Nolana ma przede wszystkim skupić widza na dramacie poszczególnych bohaterów. Na beznadziejnej sytuacji, w której się znaleźli. Reżyser ukazuje żołnierzy bez patosu i nadmiernego heroizmu – pisze Paweł Skiersinis.
istotne.pl 183 kino, historia, wojna, paweł skiersinis

Reklama

Historia II wojny światowej dla nas, Polaków, jest szczególnie ważna. Niedawno obchodziliśmy kolejną rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Powstanie to wywołuje wśród nas szczególne kontrowersje. Po dziś dzień spieramy się o zasadność jego wybuchu. Choć dyskusja wrze, pamiętajmy, że jako nieliczny naród w Europie nie oddaliśmy bez krwi naszej wolności i ojczyzny. Poznawanie historii to nie tylko studiowanie grubych książek, „wkuwanie” dat, które i tak ulecą nam z pamięci. Myślę, że jest wiele ciekawszych sposób na poznawanie dziejów naszych przodków. Dziś postanowiłem polecić Państwu niezwykły film. Dobre kino, mimo że jest świetną rozrywką, również posiada funkcję edukacją, szczególnie jeśli dotyczy właśnie historii.

Tym niezwykłym filmem jest „Dunkierka” (ang. „Dunkirk”) w reżyserii Christophera Nolana. Nolan znany jest przede wszystkim z filmów akcji („Incepcja”, „Mroczny Rycerz”, „Mroczny Rycerz Powstaje”, „Batman – początek”).

Dlaczego akurat ten film? Odpowiedzi jest co najmniej kilka. Po pierwsze – jest bardzo dobry. Osobiście uwielbiam dobre kino, szczególnie na dużym ekranie. Duży format oddaje klimat filmu. Oglądałem ostatnio kilka świetnych filmów wojennych. Jednym z nich była „Przełęcz ocalonych” Mela Gibsona. Celowo wypominam o tym obrazie. Zanim wybrałem się na „Dunkierkę”, prześledziłem wszystkie ciekawsze recenzje i obejrzałem zwiastuny. Pierwszy trailer mnie bardzo rozczarował. Nie pokazano w nim prawie nic. Na szczęście, kilka miesięcy później pojawiły się kolejne. Tym razem już naprawdę przyciągające uwagę. Najnowszy film Nolana porównuje się właśnie do „Przełęczy ocalonych”. Wiele osób twierdzi, że „Dunkierka” nie posiada akcji, fabuły i bohaterów. Po części mogę się zgodzić. Jest to film specyficzny. Dialogów jest mało. Nie przeszkadza to jednak zupełnie. Proszę sobie wyobrazić, że zostają Państwo ostrzelani z karabinu maszynowego. Kule świszczą Wam koło ucha. Wasz karabin jak na złość się zaciął i jesteście naprawdę w sytuacji krytycznej – zatem o czym tu rozmawiać i jaki tu dialog jest potrzebny? Żaden.

Akcji w filmie jest dużo, w końcu to film wojenny. Reklamy przed seansem znużyły mnie totalnie. Niemalże zasnąłem, ale już pierwsza scena filmu wbiła mnie w fotel. Reżyser skupia się na pojedynczych historiach, które tworzą całość. Na pierwszym planie nasz główny bohater próbuje przede wszystkim przeżyć i dostać się na plażę w Dunkierce, skąd prowadzona jest ewakuacja alianckich żołnierzy.

Film został podzielony na kilka wątków. Każdy z nich reprezentuje konkretna postać. Oprócz naszego biednego żołnierza o imieniu Tommy (Fionn Whitehead), oglądamy dzielnego pilota o imieniu Farrier (Tom Hardy). Jego dramat polega na podjęciu ważnej decyzji: czy ratować siebie, czy jednak ocalić setki, a może tysiące żołnierzy. Pan Dawson (Mark Rylance) – cywil, który płynie własną łodzią na ratunek żołnierzom. Uwagę przykuwa także komandor Bolton (Kenneth Branagh), który chce za wszelką cenę uratować koczujących na plaży, niestety jest bezsilny wobec niemieckich ataków, które niweczą wszelkie próby odwrotu. Każdy z przedstawionych w filmie bohaterów to oddzielna historia, mała tragedia z którą muszą się zmierzyć sami.

Christopher Nolan podzielił film na części: „Jeden tydzień”, „Jeden dzień”, Jedna godzina”. Pozwala mu to przedstawić całą historię z różnej perspektywy.

Porównanie tego filmu do wspomnianej już „Przełęczy ocalonych” jest błędem. Nie można porównać dwóch różnych obrazów, pokazanych w zupełnie inny sposób. Mniejsza ilość dialogów u Nolana ma przede wszystkim skupić widza na dramacie poszczególnych bohaterów. Na beznadziejnej sytuacji, w której się znaleźli. Reżyser ukazuje żołnierzy bez patosu i nadmiernego heroizmu. To przede wszystkim młodzi ludzie, którzy odczuwają ogromny strach oraz stres.

Na szczególną uwagę w „Dunkierce” zasługuje dźwięk. Film jest znakomicie udźwiękowiony. Pozwala to poczuć emocje przy różnego rodzaju ostrzałach. Gdy niemieckie junkersy Ju 87 nurkowały, szykując się do ataku, myślę, że niejeden widz wczuł się rolę Aliantów, którzy na plaży stanowili łatwy cel.

Warto przypomnieć, czym była ewakuacja w Dunkierce. Operacja ta nosiła nazwę „Dynamo” i trwała od 26 maja do 4 czerwca 1940 r. Jej celem było przetransportowanie Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego oraz części sił francuskich i belgijskich do Wielkiej Brytanii. W Dunkierce znajdowało się prawie 400 000 alianckich żołnierzy. Miasto zdobywali Niemcy, a Francuzi starali się jak najdłużej utrzymać swoje pozycje obronne. Na otwartej przestrzeni, jaką stanowiła plaża, Luftwaffe miało ułatwione zadanie likwidacji brytyjskich, francuskich i belgijskich oddziałów.

Operacja ratunkowa powiodła się dzięki zaniechaniu użycia sił pancernych przez Hitlera. Uznał on, że trudny teren wokół Dunkierki może spowodować duże straty. Postawiono głównie na atak z powietrza. Część historyków uważa także, że wstrzymanie niemieckiego natarcia było ukłonem wobec Churchilla. Hitler liczył na zawarcie pokoju z Wielką Brytanią. Zabicie tak wielu angielskich żołnierzy mogło być poważną polityczną przeszkodą do jego ewentualnego zawarcia.

Choć akcja ratunkowa została obwołana wielkim sukcesem, premier Winston Churchill stwierdził, iż „wojny nie wygrywa się przez ewakuację”. Przyznał jednak, że bez Dunkierki Anglia mogłaby ponieść klęskę w wojnie z Niemcami.

„Dunkierka” w reżyserii Christophera Nolana to naprawdę świetny film. Jest o nim głośno. Na Zachodzie otrzymał bardzo dobre noty. Jest promowany w mediach jako wielki kinowy hit. W Polsce jest już gorzej. Film w internecie jest równie mocno komentowany. Jeśli ktoś z Państwa oglądał np. na YouTube recenzje, to proszę się tym zupełnie nie sugerować. Internet ma to do siebie, że wszyscy mogą mówić, co chcą. Nie zawsze jednak jakość tych wypowiedzi czy ocen jest naprawdę odpowiednia.

Przyznam, że oglądałem wiele recenzji. Próbowałem przed seansem wejść w klimat filmu. Cóż, wszystkie obejrzane materiały mają się nijak do tego filmu. Wszyscy internetowi recenzenci byli chyba zupełnie na innym filmie niż ja. Przede wszystkim podkreśla się brak fabuły u Nolana. Małą ilość dialogów i przesyt muzyki. Mój kolega po seansie sam stwierdził, że w tym filmie nie było Niemców, choć sam film zrobił na nim dobre wrażenie. Faktycznie niemieccy żołnierze pojawiają się oni dopiero w jednej z ostatnich scen. Mimo wszystko to dobre kino. Film nie ma przedstawiać patetycznych, pełnych moralności bohaterów. Jest odarty z wyrazistych postaci, ale to nie oznacza że bohaterowie nie mają dylematów moralnych. Mają, i to całkiem poważne. Akcja również nie jest „kulawa”, jak twierdzą co niektórzy. W takim filmie wojennym jest jej cały ogrom, a świetna muzyka Hansa Zimmera tworzy niesamowity klimat.

Czy wybrać na ten film? Zdecydowanie tak. To film przede wszystkim dla miłośników dobrego kina oraz osób lubiących historię. Obraz Nolana jest filmem, jakiego w polskim kinie brakuje. Niestety, w większości polskie kino wojenne jest obarczone wzniosłością i nadmiernym heroizmem bohaterów. W „Bitwie Warszawskiej 1920”, choć pokazano w bardzo dobry sposób realia wojny, zabrakło dobrej fabuły. Wątek miłości i walki był zbyt prosty, po prostu nudny. Nie zmienia to faktu, że polskie kino w ostatnich latach stoi na bardzo wysokim poziomie. Mamy jedynie problem z pokazywaniem historii, którą traktujemy bardzo emocjonalnie.

W „Dunkierce” znajdziemy wiele pięknych ujęć, wspaniałych scen. Film został nakręcony na taśmie, co nadaje mu dodatkowego uroku rzeczywistych, wyrazistych kolorów.

Zatem zapraszam wszystkich do kina. Film jest jeszcze dostępny w kinach sieci Multikino (Zgorzelec) oraz Helios (Legnica) do 10 sierpnia.

Paweł Skiersinis


Paweł SkiersinisPaweł Skiersinisfot. archiwum autora

Autor jest blogerem, pasjonatem historii, a szczególnie dziejów Dolnego Śląska i Polski. Dlaczego Dolny Śląsk? Jak sam mówi: – A czemu nie? Najciekawsza jest historia wokół nas, dotycząca nas samych i naszych przodków.

I dodaje: – Staram się przedstawiać historię z innej strony, w sposób ciekawy, nie typowo książkowy, pełen suchych dat i faktów. Prezentowane przeze mnie artykuły dotyczą faktów, których nie znajdziemy w podręcznikach i znanych publikacjach. Losy Dolnego Śląska są niewątpliwe ciekawe i pasjonujące, warto zatem czasem poświęcić im choć krótką chwilę.

Więcej na blogu Pawła Skiersinisa.

Reklama