3 listopada Mateusz Golsztajn stanął do swojej kolejnej walki w Tajlandii. Pojedynek odbył się w mieście Kamphaeng Phet, na północy kraju. Przeciwnikiem bolesławieckiego wojownika był Taj Ryangpet Sitkruciak. Była to 25 walka w karierze Mateusza.
Walka była intensywna i zacięta. Ostatecznie Mateusz odniósł zwycięstwo przez mocne uderzenie lewym sierpowym prosto na szczękę przeciwnika w 4 rundzie. Po takim czystym i mocnym ciosie rywal nie był w stanie się podnieść; było po wszystkim.
Mateusz do tej pory trenował i walczył w 7 różnych regionach Tajlandii. Spędził 2 lata w kolebce muay thai. Ciągle rozwija się, trenuje i walczy. To jego pasja, która trwa już 10 lat.
Oddajemy mu głos:
Kolejna walka, kolejne doświadczenie. Mocno i sumiennie trenowałem do walki, jak zawsze. Inaczej nie ma sensu wchodzić do ringu. To niebezpieczny i nieprzewidywalny sport. Trzeba być na wszystko gotowym.
Mocny i szybki przeciwnik. Nie było lekko go trafić. Cofał się i nie dawał mi się rozwinąć w moich kombinacjach ciosów. Atakował mocno kolanami. Ciosy kolana miał dobre. A to jest najbardziej punktowane w muay thai. To był jego atut.
Ale w końcu udało się go trafić silnym ciosem. Weszło czysto, odcięło go. Uderzył z mocnym impetem o matę i było po walce. To było bardzo brutalne zakończenie. Cieszę się, że udało się wygrać. Każda wygrana po mocnej walce dodaje skrzydeł i motywacji. Tym bardziej gdy kończy się w tak efektowny sposób. Ludziom się to bardzo podoba i daje dużo emocji.
Oczywiście, było mi go szkoda i mu współczułem. No ale – taki jest sport. Równie dobrze mnie to mogło spotkać. Wystarczy chwila nieuwagi. Zawsze się z tym liczę.
Życie wojownika nie jest łatwe. Każdy wie, po co wchodzi do ringu i co może go tam spotkać. Dla każdego wojownika należy się szacunek. To ciężki kawałek chleba. Ja robię dalej swoje. Ciągle trening, trening i kolejne walki oraz doświadczenie przede mną. Jeszcze dużo ciężkiej pracy trzeba wykonać i dużo walk stoczyć. Trzeba robić swoje i się nie poddawać. Na tym polega pasja. Gdy dajesz całe swoje serce i zaangażowanie, to musi to zaowocować prędzej czy później. Gra jest warta świeczki. Ja dalej robię swoje i idę do przodu. Ale wszystko pokaże czas oraz życie. Dziękuję i pozdrawiam.