Relacja dziecka z likwidacji cmentarza ewangelickiego przy Garncarskiej

Stary Cmentarz Ewangelicki przy ul. Garncarskiej
fot. istotne.pl Latem 1976 roku autor tego wspomnienia wraz ze swoim przyjacielem Ryśkiem poszli na stary cmentarz ewangelicki.Cmentarz już wtedy był zaniedbany i zarośnięty, chociaż dla chłopców był jak tajemniczy ogród. Urok miejsca burzyły walające się wszędzie ludzkie szczątki. Tak swoje przeżycia opisuje Piotr Liedke. W 1976 roku był 10-letnim chłopcem.
istotne.pl 86 ul. garncarska

Reklama

Wszędzie, dosłownie wszędzie walały się ludzkie szczątki, a większość podpiwniczonych grobowców była otwarta. Najpierw, zgodnie z instrukcją Ryśka, bezskutecznie szukaliśmy złota, ale ciekawsze od złota okazały się resztki ubrań, kawałki trumien i przypadkowych akcesoria. Po kilku minutach Rysiek zawołał mnie z triumfem w głosie i pokazał kości ludzkie z kawałkami mięsa. Nad tym wszystkim latały tłuste kolorowe muchy. Widok był lepszy od martwej ropuchy, którą rano znaleźliśmy w ogródku. W rogu cmentarza było więcej ludzkich kości ułożonych w równych pryzmach. W następnym tygodniu widziałem na cmentarzu grupy robotników i wielką koparkę.

Pod gigantycznym dębem, chyba największym na cmentarzu, zauważyłem skromny grób z porcelanowym zdjęciem młodej dziewczyny ubranej na biało. Helga zmarła w 1898 roku, odczytałem na nagrobku: 17 Jahre Alt. Ładna. Rysiek skrzywił się tylko, był o rok starszy ode mnie, ale wiedział o świecie tyle, jakby był już dawno dorosły. Na pewno była dziewicą, zawyrokował tonem znawcy przedmiotu. Twoja ciotka mówi: Nie dasz chłopakom, to dasz robakom. A ona dała robakom i jeszcze drzewo z niej wyssało soki, zobacz jakie wielkie. Rysiek poklepał czule potężny dąb.

Dzisiaj w tym miejscu jest park miejski. Zauważyłem, że mieszkańcy nie korzystają z niego miejsca. Latem nie widać tu matek z wózkami, ot ktoś sobie skróci drogę do centrum i od czasu do czasu przemknie między wiekowymi drzewami.

Po latach ta wizyta na likwidowanym cmentarzem nadal tkwi w mojej pamięci i zmusza do myślenia. W 1945 roku przepędzeni z rodzinnych stron Polacy musieli osiedlić się w obcym, niemieckim  mieście. Włożyć buty swoich poprzedników, zapalić w ich piecach i zacząć szlifować ich niezniszczalne bruki z piaskowca. Niemieccy mieszkańcy miasta wylądowali w wielkim głębokim dole, niczym odpadki z rzeźni. Zapłacili za zbiorowe szaleństwo, które ogarnęło ich wnuki w XX wieku, za nadanie honorowego obywatelstwa Adolfowi Hitlerowi w latach 30. XX wieku.

Teraz ich cienie błąkają się po mieście, przechodzą przez wielką bramę na rynek, włażą ludziom do kufli w ogródkach piwnych, czasem nieruchomiejąc na dźwięk znajomej mowy, artykułowanej przez głośnych turystów z Niemiec. Gdy latem pojawiam się w Bolesławcu, zawsze staram się, chociaż na chwilę, pójść do tego parku. Odnajduję wielki dąb, pod którym kiedyś leżała młoda Helga. Pamiętamy o niej: ja i to drzewo...

Stary Cmentarz Ewangelicki przy ul. Garncarskiej. W jego północnej części znajdował się średniowieczny kościół Św. Mikołaja wraz z cmentarzem parafialnym. W 1529 r. został rozebrany. Staraniem parafii ewangelickiej zbudowano na jego miejscu w 1791 roku kaplicę cmentarną, zniszczoną w 1813 roku. I ponownie odbudowana w 1819 roku. Od XVI do pocz. XX w. był to główny cmentarz bolesławiecki. Znajdowało się na nim wiele cennych zabytków, bezmyślnie zniszczonych po wojnie: renesansowe epitafia rodziny Holtzmanów, Walditzów, Rothlachów, Seifertów – wszystkie z poł. XVI w. szereg barokowych epitafiów, w tym rokokowy pomnik pastora Ambrosiusa Jaerschkyego (+ 1761). Cmentarz rozrósł się w kierunku południowym aż dodzisiejszej ulicy Willowej, przy której zbudowano kostnicę, w sąsiedztwie stojącej do dzisiaj stacji transformatorowej.

Więcej zdjęć na stronie: dolny-slask.org.pl

Reklama