Czytelnik: Zostałem okradziony w sklepie

Łatki
fot. Czytelnik O nagłośnienie sprawy – ku przestrodze – poprosił nasz Czytelnik, mieszkaniec Bolesławca. Jest urażony postawą pracowników Bricomarché.
istotne.pl 183 kradzież, bricomarche

Reklama

Czytelnik napisał:

Zostałem okradziony przy kasie, a sklep na to, że to nie ich sprawa, „proszę wezwać policję”! I nie chodzi tutaj o skalę kradzieży, ale o zachowanie sklepu!

[...] robiłem zakupy w Bricomarché. Kupiłem łatki wulkanizacyjne i trzy napoje. Przy kasie przede mną zakupy robił też jakiś mężczyzna. Kiedy kasjerka kasowała moje rzeczy, facet przed zbierał swoje zakupione artykuły. Wszystko na jednej małej ladzie.

Kasjerki nie czekają, aż klient odejdzie, tylko upychają zakupy tego przed i tego za, byleby było szybciej.

Mężczyzna zabrał (ukradł) też moje łatki, które zostały już skasowane i wylądowały na ladzie – formalnie za kasą. Kiedy byłem zajęty płaceniem, klient przede mną wyszedł ze sklepu z moim towarem.

Gdy zapłaciłem za mój towar, okazało się, że łatek nie ma. Pani twierdziła, że położyła je na ladzie i jej to już nie interesuje! Myślałem, że gdzieś spadły, okazało się jednak, że nie. Odszedłem od kasy lekko zaskoczony, wyszedłem nawet ze sklepu, ale po chwili wróciłem, żeby rozmówić się jeszcze raz z kasjerką. Powiedziałem, że zostałem okradziony przy kasie, kiedy jeszcze nie odszedłem od lady, i że sklep w takiej sytuacji powinien też poczuwać się do jakiejś odpowiedzialności! Tak mi się przynajmniej wydaje! Ostatecznie to, że zostałem okradziony potwierdziła kasjerka, która odtworzyła monitoring. Kierownik sklepu, który nie czuł się w obowiązku, żeby w ogóle do mnie wyjść, ustami kasjerki oświadczył, że jak mam jakieś pretensje, to mogę wezwać policję, a oni, jako sklep, nie poczuwają się do żadnej odpowiedzialności.

I dodał:

Chodzi tutaj o banał, bo to tylko łatki za 5,49 zł. Zaistniała sytuacja pokazuje jednak, jak możemy zostać potraktowani przez sklep Bricomarché. I nie chodzi tutaj o pieniądze, bo przecież nie będę przy tak drobnej sumie fatygował funkcjonariuszy, ale o jakąś – nawet niepisaną – zasadę; ostatecznie zostałem okradziony w sklepie przy kasie! To też trochę wina takiego kasowania w tłoku! Myślę, że ostatecznie finansowo i wizerunkowo straci na tym sklep. Śmiem twierdzić, że więcej niż warte są te nieszczęsne łatki do klejenia dętek za parę złotych. Jednak to chyba wykracza już poza wyobraźnię szefostwa tej placówki…

Warto dodać, że Czytelnik wrócił do sklepu i kupił… kolejne łatki do klejenia dętek.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z biurem prasowym Grupy Muszkieterów. Ewelina Weber, specjalistka ds. piaru, odpisała nam wczoraj:

Dziękuję za kontakt. Zajęliśmy się opisaną przez Pana sytuacją i jesteśmy w trakcie jej wyjaśniania.

Jak tylko otrzymamy oficjalną odpowiedź z biura prasowego, opublikujemy ją na istotne.pl. Co o tym wszystkim myślicie? Przydarzyło Wam się kiedyś coś podobnego?

Reklama