Nieużywany amfiteatr – błędna decyzja i utopione pieniądze?

Amfiteatr Spacerowa
fot. ii Kiedyś odbywały się tam duże koncerty. Teraz obiekt świeci pustkami. Korzystają z niego głównie tenisiści.

Reklama

Właśnie remontowany jest amfiteatr w parku miejskim przy Tyrankiewiczów. Ale mamy przecież jeszcze jeden – ten przy Spacerowej (na terenie Ośrodka Wodno-Sportowego Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji). Tyle że od czasu skandalu na bluesowo-rockowym koncercie, do którego doszło w 2008 r., obiekt ten nie spełnia swojej podstawowej funkcji. Imprez się już tam nie organizuje, korzystają zeń głównie tenisiści. Dlaczego tak się stało? – Za sprawą organizatorów Festiwalu Blues nad Bobrem i pani Krystyny Juszkiewicz zapadła decyzja, że odremontowany będzie amfiteatr na bulwarze nad Bobrem – opowiada „ii” ówczesny dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Dariusz Jośko. – Wpadł mi w ręce projekt tej inwestycji. Miała ona kosztować 760 tys. zł, a sam obiekt miał być nieogrodzony i niedozorowany, bo nie można było tam zrobić ogrodzenia ze względu na dolinę Bobru. Wówczas stwierdziłem, że lepszym miejscem będzie teren Ośrodka Wodno-Sportowego przy Spacerowej. Zaproponowałem wielofunkcyjny obiekt, ogrodzony, z całkowitym zapleczem. I przekonałem do tej koncepcji władze miasta.

– Summa summarum powstał amfiteatr, który Miasto kosztował tylko 100 tys. zł, bo uzyskaliśmy dofinansowanie z Unii Europejskiej, a cały obiekt był niecałe 300 tys. zł droższy niż ten, który miał powstać na bulwarze nad Bobrem – kontynuuje D. Jośko. – Dziś, jak ktoś mnie pyta, czy było warto, czy nie warto, odpowiadam, że warto – chociażby ze względu na korty. Sama nawierzchnia kosztowała dużo więcej niż 100 tys. zł.

Zdaniem byłego szefa MOSiR-u, gdyby amfiteatr powstał na bulwarze, to teraz by już tylko niszczał. – Uważam, że byłyby to całkowicie niepotrzebnie wydane pieniądze, a tak chociaż z obiektu przy Spacerowej korzystają tenisiści czy przedszkolaki – dodaje Dariusz Jośko. – W latach 80. przyjeżdżali ludzie z całej Polski i nie mieli problemu z tym, aby przejść się kawałek na koncert, bo takich imprez było niewiele. Dziś ludzie chcą mieć wszystko pod nosem, dlatego Miasto robi imprezy tylko i wyłącznie w centrum. To rzecz naturalna. Plenerowych imprez biletowanych już się nie organizuje, bo i po co? Kto na nie przyjdzie, skoro w ciągu jednego sezonu w promieniu 50 km od Bolesławca organizuje się wiele darmowych koncertów gwiazd. Amfiteatr przy Spacerowej przynajmniej nadal funkcjonuje. Ten na bulwarze by już w ogóle nie działał.

Zupełnie innego zdania jest Krystyna Juszkiewicz, organizatorka Festiwalu Blues nad Bobrem. – Pan Jośko i pan Karol Stasik [ówczesny wiceprezydent Bolesławca – przyp. „ii”] próbowali mi udowodnić, że to teren zalewowy. Pan Jośko postanowił więc ten obiekt zabrać na baseny, uważając, że dzięki temu spełni się więcej oczekiwań. Powiedziałam wtedy, że jeśli będzie to obiekt do wszystkiego, to będzie do niczego – mówi K. Juszkiewicz. – Zresztą to, co zrobili, to nie jest amfiteatr, to połowa stadionu.

Według organizatorki BnB, koncerty w tym obiekcie nie mogły być udane. – Widownia jest tak oddalona od sceny, że występujący nie ma kontaktu z publicznością. A w takich warunkach żaden artysta nie da dobrego koncertu – zaznacza Krystyna Juszkiewicz. – Rzeczywiście, odbyło się tam kilka imprez, ale wtedy ściągano krzesła z Jeleniej Góry, żeby je postawić bliżej sceny, na płycie. To po co było budować amfiteatr, skoro jeszcze trzeba ściągać krzesła?! Tam tylko korty się sprawdziły.

Organizatorka wielu koncertów bluesowych chciała, aby amfiteatr powstał na bulwarze nad Bobrem, czyli tam, gdzie kiedyś zaczął się BnB. – Wielu ludzi na wielki sentyment do tego miejsca. Bardzo podobało się ono śp. Tadeuszowi Nalepie – podkreśla. – To, że teraz imprezy organizuje się tylko w centrum, to dorabianie ideologii. Bulwar nie jest tak daleko od centrum. I to mógł być amfiteatr na miarę możliwości Bolesławca.

Krystyna Juszkiewicz przypomina sobie, że głównym argumentem przeciwko ulokowaniu wspomnianego obiektu właśnie nad Bobrem, było to, że jest to teren zalewowy. – Od tego czasu, dzięki Bogu, ten teren nie został ani razu zalany – kwituje organizatorka BnB. – To zmarnowana szansa. Zależało nam na tym, aby stworzyć świetne warunki do organizacji imprez biletowanych. Myślę, że wiele pięknych koncertów by się tam odbyło. Teraz natomiast organizuje się igrzyska: żeby ludzie napili się piwa, posłuchali za darmo artystów i zagłosowali.

Co Wy na to? Chodzilibyście na biletowane koncerty, gdyby odbywały się w wyjątkowo urokliwym miejscu? Zapraszamy do dyskusji.

Reklama