Dlaczego politycy dzielą i konfliktują społeczeństwo?

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk
fot. pl.wikipedia.org/gov.pl Sortowanie, kpiny, ośmieszanie, intrygi, szczucie, hejt czy oskarżenia o zdradę polskich interesów coraz bardziej widoczne w polityce na szczytach władzy i opozycji nie pozostaje bez wpływu na resztę społeczeństwa. Warto jednak mieć świadomość, że publiczne zachowania polityków są elementami gry, której głównym celem jest zwycięstwo w wyborach.
istotne.pl 4 pis, jarosław kaczyński, po, donald tusk

Reklama

Od lat trwa spór kto jest odpowiedzialny za skonfliktowanie polskiego społeczeństwa. Jest to szczególnie widoczne pomiędzy dwiema największymi partiami Prawem i Sprawiedliwością i Platformą Obywatelską. PiS twierdzi, że to wina Tuska i PO, przypominając chociażby określenie moherowe berety. PO twierdzi, że to wina Kaczyńskiego i PiS, wypominając m.in. dzielenie ludzi na lepszy i gorszy sort. Do politycznej walki obóz rządzący wykorzystuje media publiczne. Opozycję wspierają media komercyjne.

To tylko jedna z osi konfliktu i wzajemnych oskarżeń. Między rządzącymi i właściwie całą opozycją trwa ciągła przepychanka, robienie sobie na złość i wzajemne podważanie niemal wszystkiego. Sytuacje, w których w sejmie była zgodność w głosowaniu można policzyć na palcach jednej ręki. I tym sposobem mamy do czynienia z niekończącą się polityczną awanturą.

Niestety, tego typu działania niejednokrotnie wpływają na ludzkie postawy i emocje w życiu codziennym. Jednych to śmieszy, ale u innych wzbudza agresję i generuje konflikty w najbliższym otoczeniu, między znajomymi, a nawet w rodzinach. Nasuwa się pytanie, czy warto dawać się politykom wkręcać w tę grę?

Po co te konflikty?

Konflikty i emocje są potrzebne partiom do mobilizowania wyborców i utrzymywania ich w stanie gotowości, do pójścia na wybory i zagłosowania zgodnie z wolą tych, którzy te emocje podsycają i ukierunkowują w korzystny dla siebie sposób. Partie w ten sposób sterują wyborcami. Idealna sytuacja z punktu widzenia niektórych partii, to zbudowanie jak najszerszej grupy wyznawców tzw. żelaznego elektoratu, który wierzy bezgranicznie i bezkrytycznie w swoich liderów, daje się ponieść emocjom i jest w stanie wybaczyć swoim idolom niemal wszystko.

Etykiety i obrzucanie się błotem

Tymczasem walka polityczna jest coraz brutalniejsza. Im bliżej będzie wyborów tym będzie gorzej. Określenia takie jak: lewak, faszysta, zdrajca, wróg ojczyzny... są już jak etykietki naklejane na dowolną osobę o odmiennych poglądach, bez zastanowienia, bez ich rozumienia, bez opamiętania. Widać to zwłaszcza w Internecie i w mediach społecznościowych.

Dystans i rezerwa

Dlatego warto nabrać trochę dystansu do partii, polityki i zachowania polityków. Nie chodzi o to, że zamknąć oczy i zatkać uszy, przestać śledzić wydarzenia i udawać, że nic się nie dzieje. Chodzi bardziej o to, żeby nie ulegać emocjom i mieć świadomość tej polityczno-partyjnej gry. Pamiętajmy, że celem partii jest, przede wszystkim, zdobycie i utrzymanie władzy. Warto też zdawać sobie sprawę, że politycy mają świadomość, że ich życie publiczne to scena (jak w teatrze), na której każdy odgrywa rolę napisaną mu przez partię. To jest taka gra na potrzeby partii.

Dobrze jest mieć to na uwadze i zamiast pozwalać się wkręcać w tę grę niezdrowych emocji lepiej wybrać się np. na spacer, na rower, do kina, spędzić czas z rodziną czy spotykać się ze znajomymi.

Reklama