W weekend otrzymaliśmy dwa kolejne doniesienia à propos problemów z oświetleniem w Bolesławcu. Pierwszy ze zgłaszających napisał:
Kolejna noc bez oświetlenia ulicznego. Opitza, Drzymały, Wybickiego, Brody. Ciemno, nic nie widać. Strach przejść gdziekolwiek. Nawet straż miejska w sobotę (dzwoniłem po godzinie 12) nie jest w stanie nic zrobić w weekend, bo urząd miasta nie działa.
I dodał z przekąsem: – Nawet w spółdzielni, jak popsuje się domofon czy też winda, mam kontakt do osób dyżurujących, mogących szybko pomóc, „niemalże na już”. A w mieście, gdzie kilka tysięcy mieszkańców ulic wyżej już wymienionych, nie ma możliwości skutecznego zgłoszenia tak poważnej awarii? Bo zgłosić sobie mogę, tylko kiedy ktoś się tym zajmie? Rozumiem, że jest lato, późno robi się ciemno, szybko jasno, jednak ludzie kończą pracę o 22, 23. Jak dojść do domu w takiej sytuacji? Przy tych ulicach zaparkowane są samochody. Gdzie bezpieczeństwo?
Drugi Czytelnik z kolei napisał tak: – Miasto chwali się iluminacją rynku, a dwie ulice dalej wyłączone oświetlenie uliczne. Trzy dni temu iskrzyło w latarni, którą zamontowano kilka dni temu. W czwartek przyjechało pogotowie energetyczne, usunęło usterkę. (POWODEM ISKRZENIA BYŁ PRĄD W LATARNI, WIEC USTERKĘ USUNIĘTO; WYŁĄCZONO PRĄD NA KILKU ULICACH). Ale grunt, że rynek w blasku. Nasi gospodarze od dawna mają w d**** wszystko poza rynkiem. (Niestety, Czytelnik nie doprecyzował, o którą ulicę w pobliżu rynku mu chodziło. Mimo że go o to poprosiliśmy).
O sprawę ponownie zapytaliśmy bolesławiecki magistrat. Odpowiedź opublikujemy, jak tylko ją otrzymamy.
Przypomnijmy. Niedawno o tego typu problemach informowaliśmy w materiale Nowe oświetlenie w mieście trochę wkurza. Błyska jak na dyskotece, albo gaśnie na kilka sekund.