Moja Bośnia – Mój Bolesławiec

Martyna Stasiak z II LO
fot. G. Hanaf Prezentujemy recenzję świetnego spektaklu „Moja Bośnia”. Martyna Stasiak, uczennica II LO, zdobyła za nią drugie miejsce w dolnośląskim konkursie „Kulturalny korespondent”.
istotne.pl 0 moja bośnia, martyna stasiak, 2lo bolesławiec

Reklama

Sztuka „Moja Bośnia” to ważne wydarzenie w wymiarze kulturalnym i społecznym, ponieważ pogłębia naszą tożsamość. W Bolesławcu żyje już obecnie czwarte pokolenie ludzi, którzy reemigrowali z Bośni. Jest to więc ostatnia okazja, aby odkryć, zgłębić i odtworzyć wspomnienia ostatnich świadków bośniackiej historii. Opowieść o polskich emigrantach do krajów byłej Jugosławii, którzy po latach tułaczki osiedlili się w okolicach Bolesławca, to spektakl niewątpliwie wskrzeszający tamten świat: historię, tradycję, ale i ludzkie indywidualne dramaty, wzruszenia…Tylko sztuka może tak sugestywnie ocalać od zapomnienia , oczywiście poza żywą opowieścią Bośniaków – Polaków.

Debiut dramaturgiczny Katarzyny Knychalskiej „Moja Bośnia” – w reżyserii Jacka Głomba, stworzony został we współpracy z legnickim Teatrem Modrzejewskiej i wrocławską Fundacją Teatr Nie-Taki. To emocjonująca opowieść o lokalnej społeczności – polskich reemigrantach z Bośni, którzy po II wojnie światowej osiedlili się w okolicach Bolesławca. Przedstawiona historia oparta została na faktach, a całość przybrała konwencję ludowej ballady. Główni bohaterowie spektaklu to polska rodzina – ojciec Joze i dwie jego córki: Roksana i Boguśka. Należy podkreślić ciekawą kompozycję sztuki, poszczególne sceny są bowiem przeplatane monologami Roksany (Aliny Czyżewskiej), która wspomina swoje życie i wprowadza widzów w rzeczywiste, historyczne wydarzenia, które rozpoczynają się tuż przed II wojną światową, a kończą w czasie wojny domowej na początku lat 90-tych.

W pamięci bardzo utkwiło mi końcowe wyznanie tej bohaterki: „To już nie jest moja Bośnia”. To słowa pełne cierpienia, goryczy, bezradności wobec dramatycznych wydarzeń w kraju, który ciągle kocha. Reżyser w bardzo spójny sposób łączy tragizm z komizmem – mieszkańcy okolic Bolesławca bawią się, piją rakiję, świętują – przedstawione są jugosłowiańskie zwyczaje. Do wiosek zamieszkałych przez reemigrantów przenikają jednak z areny międzynarodowej powojenne nacjonalizmy.

W Jugosławii w latach 90-tych żyli szanujący się wzajemnie katolicy, prawosławni, jak i muzułmanie. Między nimi narastała jednak wrogość. Okazuje się, że bliski człowiek mordował, nie oszczędzając dawnych przyjaciół. Finałowa scena porusza widza do głębi. Mira, sceniczna córka Remusia i Roksany, dowiaduje się, iż jej ukochany – Danilo został zabity przez dawnego „kolegę z ławki”. Widzimy zatem, iż ludzi zaczyna dzielić wojna, nacjonalizm, wobec których są tak naprawdę bezradni. Bezsilność kobiet wobec dramatycznych zdarzeń ukazana została w cichym płaczu. I choć cała sztuka przepełniona jest dynamizmem, silnymi emocjami, to w końcowej scenie następuje wyciszenie. Bohaterki w tej scenie łączy już tylko jedno – cierpienie, utrata kogoś bardzo bliskiego.

Reżyser na przykładzie jednostki ukazuje bolesne momenty historii XX wieku. Warto wspomnieć o obecnych na scenie autentycznych sprzętach przywiezionych z południa Europy po II wojnie światowej, które dopełniają realia tamtych czasów, bośniacka muzyka zaś dynamizuje niektóre sceny. Muzyka, tradycja są dla bohaterów ucieczką od trudów, zagmatwanej rzeczywistości, w jakimś sensie ich ocalają , bo dają poczucie wspólnoty.

Z kunsztem wyreżyserowana i doskonale zagrana sztuka odwołuje się do historii, kultury jugosłowiańskiej, która w rejonie Bolesławca jest nadal bardzo żywa. Wiele osób kultywuje te tradycje, utrzymuje więzi z sąsiadami z Bośni. Reemigranci spotykający się na festynach, przygotowują razem tradycyjne dania: pitę, pecenicę, piją rakiję. Wiele osób wraca w dawne strony. Istnieje Stowarzyszenie Reemigrantów Polskich z Bośni, które oficjalnie rozpoczęło swoją działalność 19 stycznia 2011 roku.

Bolesławiec jest miejscem, w którym współistnieją różne tradycje, obok jugosłowiańskich – te z Kresów Wschodnich. Wielokulturowość jest dla bolesławian wartością. „Moja Bośnia” to teatr społeczny, który wychodzi do ludzi, spełnia jakże ważną rolę kulturową, ponieważ buduje poczucie tożsamości. Osobiście, mocno czuję się związana z Bolesławcem, rodzimym miejscem. Jako trzyletnia dziewczynka wyjechałam do Niemiec, gdzie się wychowywałam i chodziłam do przedszkola. Często się zastanawiałam, dlaczego nie pozwoliłam rodzicom zostać za granicą, miałam przecież przy sobie najbliższe mi osoby, przyjaciół, jednym słowem – byłam szczęśliwa. A jednak bardzo chciałam wrócić… .

Myślę , że ważne jest odkrywanie tożsamości regionu, który jest wielokulturowy. Uczy to otwartości na inną kulturę, tolerancji, a przez to mądrej miłości do Małej Ojczyzny. Przedstawione w ciekawej - teatralnej formie tradycje, wspomnienia, ludzkie dramaty pozwoliły mi kolejny raz spróbować zrozumieć przeszłość, a przez to siebie samą… To jest właśnie „Moja Bośnia” – Mój Bolesławiec.

Martyna Stasiak

Reklama