List otwarty Danuty Maślickiej do prezydenta

Danuta Maślicka
fot. istotne.pl Mieszkam w mieście kikutów. Bo jak inaczej nazwać miasto, w którym urzędnicy wypowiedzieli wojnę drzewom – pisze Danuta Maślicka.
istotne.pl 0 prezydent, urząd miasta, danuta maślicka, drzewo

Reklama

Poniżej prezentujemy adresowany do prezydenta Piotra Romana list otwarty, który otrzymaliśmy od Danuty Maślickiej:

Mieszkam na osiedlu kikutów – tak powiedziała jedna z mieszkanek z ul. St. Starzyńskiego w Bolesławcu. Ja poszłabym jeszcze dalej: „mieszkam w mieście kikutów”. Bo jak inaczej nazwać miasto, w którym urzędnicy wypowiedzieli wojnę drzewom, w którym zapomina się, że przestrzeń publiczna stanowi dobro wspólne obywateli i w związku z tym należy liczyć się z ich zdaniem, brać je pod uwagę w podejmowaniu decyzji, które ich dotyczą.

Że tak się nie dzieje, najlepiej zilustruje to moja walka o drzewa na ul. St. Starzyńskiego. Którą przegrałam.

Kiedy wiosną wjechał dźwig i zaczęło się piłowanie gałęzi dorodnego i zdrowego drzewa, moja interwencja u kierownika administracji Spółdzielni Mieszkaniowej, powiodła się – „akcję” przerwano. Ale nadszedł grudzień i nie pomogło błaganie, żadne argumenty nie powstrzymały piły.

fot. Danuta Maślicka

Patrzyłam, bezsilna, na te zdrowe gałęzie, które nikomu nie zagrażały, na te sterczące kikuty, na „oskubane” brzozy, gdzie wiły swoje gniazda sroki, i próbowałam się dowiedzieć, kto podjął taką decyzję, jakie argumenty przemawiały za tym, by tak oszpecić drzewa, a przy tym ulicę. Piękny widok? Kwitnące drzewo (które ktoś nazwał chwastem)? Cień w upalne lata, który osłaniał bawiące się na trawie dzieci? Ściana zieleni, która wchłania „zapachy” z pobliskiego śmietnika? Płuca miasta? Czyste pięknoduchostwo, nieprawdaż?

Usłyszałam w odpowiedzi, że jest to decyzja zarządu, poparta „ekspertyzą” pana Wolańskiego, na żądanie jednego z mieszkańców, któremu drzewo zasłaniało latem słońce na balkonie. I tak skrajnie indywidualistyczne myślenie, które nie służy większości, zyskało rangę argumentu. A dlaczego, pytam kierownika administracyjnego, nie zapytano pozostałych mieszkańców? Może w dialogu udałoby się wypracować zasady postępowania, by i przyrodzie, i ludziom nie wyrządzić krzywdy?

Przykładów na takie bezmyślne działania jest więcej. Choćby ten: wycięto 10 młodych drzew w parku od strony ul. Zygmunta Augusta, które wkomponowały się w szpaler drzew wzdłuż chodnika, stanowiąc piękne zwieńczenie tej części parku. Ten przykład też ilustruje powyższe, jak i to, że za nic mamy otaczającą nas przyrodę. Proszę spojrzeć na te zdrowe pieńki i zapytać, czyje egoistyczne żądania zostały tu uwzględnione?

O wycinanych gałęziach i drzewach, które stanowią zagrożenie, nie dyskutuję, bo to oczywiste. Choć mogę podać przykład suchego drzewa (przy ul. Konradowskiej), które może złamać byle wichura. Ono jeszcze stoi i zagraża bezpieczeństwu przechodnia.

fot. Danuta Maślicka

Panie prezydencie, kieruję do pana ten list, bo sprawa nie dotyczy tylko jednej ulicy naszego miasta. Znam porównywalne z naszym miasta, w których nie dopuszcza się do takiej degradacji, jak wyżej opisana.

Byłam kiedyś w ratuszu ze skargą, że miasto nam „łysieje”, i otrzymałam odpowiedź od pani rzecznik, że są nowe nasadzenia. Do dziś tych nasadzeń we wskazanych miejscach nie ma. A przy okazji zapytam o ławeczki, których w różnych częściach miasta mamy tak dużo, tylko siedzieć się na nich (z powodu ptaków) nie da. Czy tak trudno znaleźć dla nich właściwe miejsce? Bo może komuś przyjść do głowy, że łatwiej będzie ściąć drzewo, na które siadają dokuczliwe ptaki?

Proszę nie traktować tego listu jako wtrącania się i robienia zamieszania, ale jako wyraz aktywności obywatelskiej, jako głos zabrany w imieniu wielu osób, którym nie jest obojętne, jak wygląda miejsce, w którym przyszło im żyć.

Doceniamy, co zostało zrobione, ale obsadzenie krzewinkami i bukszpanem centrum miasta, sprawy nie załatwia (choć chwała panu za to). Jest jeszcze miasto poza centrum, które też należy objąć uważną troską i nie zostawiać samowoli urzędników, którzy np. wycinają krzak bzu, bo komuś ten bez przeszkadza.


Danuta Maślicka. Doktor nauk humanistycznych, w czasach PRL-u działaczka NSZZ „Solidarność”. Wieloletnia nauczycielka i dyrektorka Bolesławieckiego Ośrodka Kultury, autorka m.in. książki „Znikopis. Pamiętasz, była solidarność”.

(informacja: DM/ii)

Reklama