W niedzielne południe większość mieszkańców Krzyżowej spotkała się w świetlicy wiejskiej na zebraniu dotyczącym budowy farmy wiatrowej, która ma powstać w Krzyżowej, Osłej i Różyńcu (Gmina Gromadka). Zaplanowano 24 wiatraki, każdy o mocy 3,2 MW i o wysokości przeszło 150 metrów.
Zdaniem mieszkańców miejscowości, władze gminy ukrywały przed nimi informacje o inwestycji. Pojawiały się one co prawda m.in. w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie internetowej Urzędu Gminy, ale – jak argumentują mieszkańcy – kto tam regularnie zagląda?
Efekt? W rozprawie administracyjnej, która miała miejsce w październiku ub.r., uczestniczyły niemal wyłącznie osoby, na działkach których mają stanąć wiatraki, a także inwestorzy, protokolantka oraz zastępca wójta. Obecny był także sołtys Krzyżowej, który nie chciał podpisać się pod protokołem, domagając się zebrania wiejskiego, bo, jak podkreślał, ludzie powinni o inwestycji wiedzieć i wyrazić swoją opinię.
Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Krzyżowa podjęło szereg działań, aby sprawę nagłośnić. Powiadomiono wiele instytucji, media. Stowarzyszenie zorganizowało zebranie wiejskie, na którym było prawie 50 osób. Wszyscy zaprotestowali przeciwko temu, aby farma wiatrowa nie stanęła bliżej niż 3 km od ich domostw.
Nasz portal jako pierwszy informował o planowanym przedsięwzięciu, pisaliśmy również o pokojowej pikiecie przeciwko budowie wiatraków. Według mieszkańców, dopiero po rzeczonej pikiecie, która odbyła się przed sesją Rady Gminy Gromadka, władze gminy zaczęły inaczej rozmawiać z protestującymi.
W zebraniu, które miało miejsce w niedzielę, 18 maja, uczestniczyli m.in. posłanka Solidarnej Polski Beata Kempa, ekolożka Jolanta Dobrowolska, lekarz Janusz Chudyba oraz były wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Jerzy Małachowski. Zaproszono także mieszkańców Osłej i Różyńca.
Dyskusja była burzliwa, dotyczyła m.in. wpływu wiatraków na środowisko, zdrowie człowieka i potrzeby dialogu władz gminy z mieszkańcami. Posługując się licznymi przykładami z innych gmin, goście przestrzegali przed pochopnymi decyzjami w zawieraniu umów na dzierżawę ziemi pod turbiny. Wskazywali na szereg niekonsekwencji. Okazuje się np., że ziemia pod turbiny jest klasyfikowana jako nierolnicza, nie należą się więc na tę cześć dopłaty unijne. Są też spore problemy z ewentualną sprzedażą ziemi, na której znajdują się wiatraki, z zapisem jej na najbliższych. Jest to duże ograniczenie praw właścicieli ziemi i nieruchomości. Na okres dzierżawy niektórzy inwestorzy nie wyrażają również zgody na inwestycje w najbliższym sąsiedztwie, tym samym zablokowany jest dalszy rozwój wsi. Nie określono także, kto po 20-30 latach poniesie koszty demontażu urządzeń.
Do sprawy wrócimy.
(informacja: ii)