Nie chcę popaść w megalomanię – napisał Leszek Socha – , ale wspominałem w jednym z felietonów o przejęciu władzy przez nurty polityczne wywodzące się z ruchu solidarnościowego.
Wspominałem też, że po różnych perturbacjach politycznych następowały różnorodne podziały i transfery polityczne. Ostatecznie mamy dwie główne partie polityczne, czyli Platformę Obywatelską z przystawkami oraz Prawo i Sprawiedliwość z przystawkami.
Przystawki, moim zdaniem, to nurty polityczne pragnące wyrwać się z tego destrukcyjnego partyjnego koła, lecz nie mają siły na samodzielność, a ich liderzy najczęściej są słabi i bezbarwni. Społeczeństwo w Polsce wielokrotnie dawało sygnały, że oczekuje zmian i postępu. Przykładami były: Ruch Palikota, czy Kukiz '15. Starzy politycy są głusi, ślepi, przyklejeni do stołków i chciwi. Bród z pazurami i strach przed rozliczeniami jest zbyt wielki, aby ustąpić.
Efekt to narodziny ruchów skrajnych. Nie będę wymieniał, bo wiecie lepiej ode mnie. Nie podejrzewam polskich polityków o patriotyzm – broń Boże, to są ludzie i na tym koniec.
Społeczeństwo ma dosyć. Jesteśmy od wielu lat świadkami zabawy państwem przez populistów i kłamców. Nie zbywa tu żadnej ze stron sceny politycznej.
Piszę to kilka minut po ogłoszeniu wyników przez PKW. Karol Nawrocki wygrał, a raczej został wybrany na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Jeżeli jest choćby 10% prawdy w tym, co pisali o jego przeszłości i powiązaniach, to mamy właściwy obraz sytuacji na polskiej scenie politycznej. To jest odpowiedni Prezydent reprezentujący naszych polityków.
Taki sygnał dali społeczeństwu, a społeczeństwo posłuchało. Pisałem o politykach Polski powiatowej, a to jest dopełnienie mojej oceny. Tu nic się nie zmieni, będziecie na wiecach i w lokalnych mediach widzieć wciąż te same nazwiska i twarze. Mogę się tylko mylić co do lokalnych polityków i partii, na które narzekają. Udział społeczeństwa pozostanie nadal ograniczony do zapoznawania się jedynie ze wzrostem podatków.
Polski makabryczny taniec na płycie szamba trwa. Nikt, ale to nikt nie omawia Konstytucji RP, tylko nią się wyciera. Przypomnę art. 13 Konstytucji RP, gdyby był przestrzegany, to może pozostałyby dwa małe ugrupowania polityczne, a reszta zostałaby zdelegalizowana.
Tu nie ma co narzekać na cokolwiek. Polacy mają syndrom bitej żony, ale może się to zmieni. Kampania prezydencka opierała się na utrzymywaniu głębokich podziałów przez obie strony i ich pielęgnowaniu. Polacy, czyli My i Oni. Wiedziałem, że ruch na rzecz Ustaw o Kłamstwie Publicznym i Odpowiedzialności Urzędniczej jest ważny, a ta kampania wyborcza pokazała, że jest konieczny.