Odłamki historii: pijacy i kobieciarze. Powojenna kadra kierownicza bezpieki w Bolesławcu

Stanisław Grzyb szef PUBP w Bolesławcu
fot. IPN/Robert Klementowski Po wojnie nie było łatwo znaleźć wykwalifikowanych pracowników na kierownicze stanowiska Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bolesławcu. Co jeden to pijak albo kobieciarz. A jak nie pił i nie latał za babami, to był bez szerszego horyzontu i z ciasnym umysłem.
istotne.pl 86 historia, bolesławiec

Reklama

Nieznany dzisiaj funkcjonariusz z centrali we Wrocławiu przeprowadził kontrolę Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Bolesławcu (PUBP) w styczniu 1946 roku i jego ocena kierującego jednostką Zenona Florka była – delikatnie mówiąc – zdystansowana. Do swoich szefów napisał: „Ob. Florek jest człowiekiem niezłym, ale bez szerszego horyzontu, chciałby zrobić wszystko dla dobra urzędu – ale mu to nie idzie, ciasny umysł, pod względem operatywnym słaby.” Do tego rodzina Florka była bardzo religijna, co nie pomagało w tamtych czasach w awansie. Zastępcę Zenona Florka też oceniono negatywnie. Ten z kolei był „politycznie pewny, ale mało rozgarnięty”.

Przysłany na miejsce Florka Karol Banachowicz też się nie zadomowił w Bolesławcu. Przyjechał do miasta z opinią pijaka wszczynającego awantury, hazardzisty i kobieciarza. Miejsca nie zagrzał długo jako szef i szybko wysłano go na szkolenie. Nie wiemy dokładnie jakie to było szkolenie.

Kazimierzu Maju, który od 1950 r. do października 1951 roku był zastępcą PUBP w Bolesławcu w ocenie napisano, że rozpił się z pracownikami, nie miał u nich autorytetu i że trudno było go od tych popijaw oderwać.

Zawiódł też Stanisław Grzyb, od lipca 1952 do czerwca 1954 szef PUBP. Lubił pić, molestował kobiety i oskarżano go o pożycie z kobietą z niemieckim obywatelstwem, którą miejscowi z racji intymnych relacji z szefem bezpieki nazywali „Szefową”. Oskarżenia te były przedstawione na posiedzeniu egzekutywy 5 stycznia 1954 roku. W charakterystyce Stanisława Grzyba napisano, że na skutek słabości do kobiet szef bolesławieckiej bezpieki kompromitował się przez niemoralne prowadzenie i próby nawiązywania stosunków z żonami pracowników Urzędu. Sprawa była na tyle poważna, że interweniował I sekretarz KP PZPR i Grzyb pożegnał się ze stanowiskiem.

Dopiero Stanisław Pasek, który objął stanowisko szefa PUBP w Bolesławcu w listopadzie 1954 roku okazał się na tyle sprawnym funkcjonariuszem, że funkcję tę sprawował do 1964 roku.

Cytaty i informacje w tekście pochodzą z książki Roberta Klementowskiego „My wszyscy są od pracy fizycznej… Urząd bezpieczeństwa Publicznego w Bolesławcu (1945-1956)”. Na zdjęciu okładkowym Stanisław Grzyb.

O książce „My wszyscy są od pracy fizycznej… Urząd bezpieczeństwa Publicznego w Bolesławcu (1945-1956)”

Inspiracją do powstania książki były badania prowadzone w 2008 roku w okolicach dawnego aresztu Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (UB) przy ul. Grunwaldzkiej 5. Ich celem była weryfikacja informacji na temat pochówków ofiar katowni na tym terenie oraz próba odnalezienie i zidentyfikowania szczątków.

Był to moment przełomowy, który sprowokował publiczną dyskusję na temat działalności UB w Bolesławcu. Wówczas jednak pojawiło się także wiele pytań i wątpliwości dotyczących zagadnienia. Badania naukowe prowadzone w kolejnych latach przez Roberta Klementowskiego pozwoliły na częściowe ich rozwiązanie.

Książka „My wszyscy są od pracy fizycznej…” chwalona jest za dystans i obiektywizm badawczy. Autor wnikliwie przeanalizował setki akt i dokumentów, na podstawie których powstała książka. Została ona podzielona na dwie części. W pierwszej opisano okoliczności powstania, zmienną strukturę organizacyjną i kadry oraz metodykę pracy powiatowego UB. Druga część książki jest obszerną analizą różnych aspektów działania funkcjonariuszy.

Reklama